Tydzień temu zastanawiałam się o co chodzi z tym "Blu mondejem", bo jakoś nie zauważyłam, żeby mi się akurat tego dnia depresja dawała we znaki. Z ciekawości poszperałam w Wikipedii i znalazłam nawet wzór, dzięki któremu można obliczyć, kiedy ten nieszczęsny dzień nastąpi.
Stan zdrowia psychicznego według autora tego pomysłu przedstawia matematycznie następujący wzór (pozbawiony sensu z powodu niezgodności jednostek oraz niemierzalności niektórych składowych):
gdzie:
- W – pogoda (ang. weather)
- D – miesięczne wynagrodzenie
- d – dług, debet (ang. debt)
- T – czas od Bożego Narodzenia (ang. time)
- Q – niedotrzymanie postanowień noworocznych
- M – poziom motywacji (ang. motivational)
- Na – poczucie konieczności podjęcia działań
U mnie nic się nie zgadzało. Nie przeszkadzała mi ani pogoda, ani wysokość emerytury (może dlatego, że wpłynęła na moje konto dwa dni wcześniej), ani odległość od Bożego Narodzenia. Poziom motywacji też był w porządku. Jednym słowem wszystko grało i o depresji nawet nie pomyślałam. Niestety, ta cholera ciągle się czai i czasem wyskakuje jak diabeł z pudełka. Dopadła mnie dziś. Też w poniedziałek. I to z mojej winy, bo wczoraj wieczorem zapomniałam o jednej małej kapsułce. Takie małe, białe "coś", bez czego rozsypuję się na kawałeczki i nie mogę się pozbierać. Rano nie byłam w stanie wyjść na trening. Nie byłam w stanie nawet zadzwonić do klubu, żeby powiedzieć, że nie przyjdę. Teraz mam wyrzuty sumienia, bo może ktoś mógłby wejść na zajęcia zamiast mnie, ale nie dałam rady.
W efekcie wlazłam pod koc i zasnęłam. Oczywiście wcześniej połknęłam lek, o którym wczoraj nie pamiętałam.
Po kilku godzinach dało mi się wrócić do normy.
Kto nie choruje, nie zrozumie.
Życzę Wam dużo zdrowia!