poniedziałek, 29 listopada 2021

69. Bez pomysłu na tytuł

        Nawet nie wiem, jak zacząć, choć wiem, co chcę napisać. Wszyscy wiemy, że w czasie pandemii ruch antyszczepionkowców stał się niezwykle aktywny. Pojawienie się szczepionek na Sars-Cov-2 stało się wodą na ich młyn.

 Bo to przecież niemożliwe, żeby taka szczepionka powstała w ciągu kilku miesięcy!

 Jej skutki będą opłakane, bo jest w niej nie-wiadomo-co. 

     To przykład tylko dwóch argumentów. Spiskowych teorii na temat wirusa i szczepionek jest dużo. Są już nawet książki, które omawiają ten problem.  I ludzie wierzą. Wierzą, bo pod kolejną "rewelacją" podpisał się ktoś, kto poprzedził swoje nazwisko  literkami prof. lub dr. Nikt tych tytułów nie weryfikuje, bo jak można nie ufać profesorom i doktorom? Dlaczego wierzą tym, którzy straszą skutkami szczepienia wbrew wieloletnim, żeby nie powiedzieć wielowiekowym dowodom na skuteczność tego sposobu zapobiegania chorobom? Nie mam pojęcia. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co tacy ludzie mają w głowie.

          A skutki bywają różne. Syn mojego kuzyna zachorował na covid, ale długo był przekonany, że jest tylko przeziębiony, więc chodził do pracy, odwiedzał osiemdziesięcioletnią babcię, chodził po zakupy. Kiedy już był zmęczony swoim stanem, poszedł do lekarza, pozwolił zrobić sobie test, a kiedy wynik wyszedł pozytywny, stwierdził, że... lekarz go oszukał! Bo przecież nie ma covida! To zwykła grypa! Wrrrr! Gdyby zaraził babcię, to bym piechotą poszła, żeby go zamordować gołymi łapami, bo to jest moja ukochana chrzestna. Na szczęście jest zaszczepiona i nic jej się nie stało. 

         Młoda kobieta w bliźniaczej ciąży też się nie szczepiła, bo " Już sama nie wiem, komu wierzyć, a bardzo boję się zastrzyków" - to jej słowa.  W końcu covid ją dopadł. Na nieszczęście w tym samym momencie, kiedy okazało się, że ciąża jest powikłana i trzeba wykonać zabieg, który robią tylko w trzech szpitalach w Polsce i żaden z nich nie jest tym, do którego ona trafiła. Diagnoza - trzeba czekać, bo w tym stanie nie ma mowy o transporcie na drugi koniec kraju, no i nie można robić zabiegu, bo jest zbyt słaba. Dni lecą, dzieci są w coraz gorszej kondycji, a ona leży i czeka aż choroba odpuści. Strach, strach, strach. Nie tylko ona się boi. Cała rodzina drży o nią i dzieci.  W końcu stan  jednego z dzieci pogarsza się na tyle, że  ( po interwencji z zewnątrz)  szpital organizuje natychmiastowy transport i dziewczyna trafia na specjalistyczny oddział. Badania trwają kilka godzin i zapada decyzja o wykonaniu zabiegu. Nie wiadomo, czym się skończy, bo powikłanie jest już bardzo zaawansowane. Prawdopodobieństwo szczęśliwego zakończenia wynosi 70 procent, ale te 30 to też dużo.  Jutro wszystko się rozstrzygnie. 

         Ilu takich tragedii można by uniknąć, gdyby antyszczepionkowcy nie robili ludziom wody z mózgu?











poniedziałek, 1 listopada 2021

68. Pamięć

      To było kilka lat temu. Może sześć, a może osiem? Obudziłam się w nocy i usłyszałam, że mój mąż  w sąsiednim pokoju dość głośno mówi po niemiecku. To, że nie spał o tej porze, wcale mnie nie zdziwiło, bo zwykle pracuje w nocy, ale ten niemiecki, i to głośny, zaniepokoił mnie mocno.  Zaciekawiło mnie też niepomiernie, że rozmawiał z jakąś Anneliese... Na szczęście  nie wszystko jest takie, jakim się na początku wydaje.😉

      Okazało się, że Anneliese to starsza pani, mieszkająca w USA. Mojego męża znalazła w Internecie, ponieważ jest autorem różnych publikacji na temat browarnictwa, a  pradziadek Anneliese był jednym z piwowarów szczecinskiego browaru Elisium. Oczywiscie Szczecin nazywał się wtedy Sttetin,  a po browarze zostały dziś tylko wspomnienia i piwnice, w których obecnie są garaże. Jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku stały budynki, w których mieściła się firma "Las"(chyba była to spółdzielnia) i warsztaty samochodowe.  A potem przyszedł deweloper...

     Po pradziadku pozostał w naszym mieście dom, w którym mieszkał wraz z rodziną i pomnik nagrobny na naszym Cmentarzu Centralnym.  Anneliese prosiła o  współczesną  fotografię tego nagrobka.

     Pod wpływem tej rozmowy mąż napisał artykuł, który ukazał się w jednym z naszych dzienników. Efektem była kolejna rozmowa, tym razem z szefową fundacji, która zajmuje się renowacją zabytkowych pomników na CC.

     A potem poszło już gładko. Anneliese przysłała starą fotografię pomnika, na podstawie której renowatorzy odtworzyli stan sprzed stu lat i pomnik dziś wygląda tak:


      Chyba ze cztery lata temu Anneliese, będąc w drodze do krewnych, mieszkających w Niemczech, zatrzymała się na jeden dzień w Szczecinie. Mój mąż był jej przewodnikiem po mieście. Pokazał jej wtedy willę, w której mieszkał pradziadek i  odnowiony pomnik na grobach jej bliskich.

     Ile razy jesteśmy na Cmentarzu, zawsze stawiamy tam znicz. Światełko pamięci  o dawnych mieszkańcach Szczecina.