niedziela, 29 grudnia 2019

20. Poświątecznie

        Święta minęły spokojnie i bez echa. W Wigilię byliśmy tylko we dwoje. Wolałam spędzić ją tylko z mężem, bo u Młodych nie czujemy się najlepiej. Pojechaliśmy do nich wieczorem - z prezentami od Mikołaja i na kawę. Byliśmy dość krótko, żeby im nie przeszkadzać w pakowaniu, bo następnego dnia wyjeżdżali w góry. Szczęśliwie przez cały pobyt mieli piękną pogodę, a dzieciaki, szczególnie Najmłodszy, mogły się nacieszyć śniegiem. Mnie zawsze cieszy , kiedy uda im się gdzieś wyjechać na kilka dni, bo praca powoduje, że rzadko mają czas wyłącznie dla siebie.
           Pierwszego dnia  świąt poszliśmy na cmentarz, a popołudnie spędziliśmy w domu. Nam też należy się trochę czasu spędzonego razem. Choćbyśmy nie mieli ze sobą rozmawiać, to samo bycie w jednym pokoju jest przemiłe.
           Drugi dzień to wizyta u siostry męża, a potem spotkanie u nas z naszą przyjaciółką i mentalną córką - Anią. Siostra męża, Ela,  narobiła masę pysznego jedzenia, mimo że jest poważnie chora i nie czuje się najlepiej. Jednak chęć dochowania tradycji zwyciężyła. Może to dobrze? Może to doda jej sił do walki z chorobą?
Pogadaliśmy o rodzinie, oni powspominali swoje wspólne dawne czasy, ja posłuchałam i po dwóch godzinach, żeby nie męczyć dłużej  gospodyni  swoją obecnością, wróciliśmy do domu. 
Wieczór z Anią był kontrastem do popołudnia z Elą. Ania dopiero wchodzi w dorosłe życie. Ma marzenia i plany zarówno zawodowe, jak i rodzinne. Z zawodowymi radzi sobie wspaniale! Ma wiele pomysłów, jest niezwykle energiczna i kreatywna. Przy tym jest niezwykle solidna i trzeźwo myśląca. Wkłada w swoją pracę całe serce. Przyznam, że ją podziwiam.  Niestety, życie osobiste jakoś się jej nie układa.Co spotka na swojej drodze jakiegoś pana, to albo maminsynek, albo szałaput, albo tata obarczony potomstwem i byłą żoną. Zwykle każdy z nich jest o jakieś 15 lat starszy od niej. Przyznacie, że można stracić nadzieję na fajny związek i zaufanie do nowych znajomości.
            
             W sobotę mąż wyjechał, Młodzi wrócili z gór, a ja próbuję wyleczyć się z przeziębienia, które poza kaszlem, nie daje żadnych objawów. Wypluwam płuca i zatruwam sąsiadom życie odgłosami duszenia się.
Ani na Sylwestra, ani na późniejsze dni nie mam żadnych planów. Będę musiała wyjść do sklepu po mleko i warzywa. To wszystko. Za to naczytam się do bólu oczu! 
               Ręka boli, bo nie do końca poddaje się zabiegom rehabilitacyjnym. Mikołaj przyniósł mi bon na wizytę u rehabilitanta i kolejne zabiegi, więc może coś jeszcze da się zrobić w tej sprawie.
Za moment głupoty i nieostrożności zapłacę niesprawną ręką. Cóż, głupota nie boli. Dopiero jej skutki dają się we znaki.

            Na koniec chcę Wam podziękować za wszystkie Wasze wpisy, dzięki którym nie czuję się samotna, które inspirują mnie do czytania, szperania w necie, do myślenia.
            Dziękuje też za to, że tu zaglądacie i dzielicie się ze mną swoimi refleksjami.

Znalezione obrazy dla zapytania zdjęcia fajerwerków za darmo Życzę Wam (i sobie też) wspaniałego Sylwestra 
i pomyślnych dni w nadchodzącym roku. Żebyśmy dały radę wszystkim przeciwnościom losu, żeby nigdy  nie brakowało powodu do uśmiechu.
Wszystkiego najlepszego w 2020 roku!

poniedziałek, 23 grudnia 2019

19. Na święta



                     Przy grzybowej, albo przy barszczu. Przy śledziu, albo przy karpiu. Przy kapuście z grochem, albo przy gołąbkach. To bez znaczenia. Ważne kto z nami zasiądzie do wigilijnego stołu, ale  i kogo już nigdy przy nim nie spotkamy, choć  na zawsze pozostanie w pamięci. 
Niech w ten piękny wieczór zagości na naszych twarzach uśmiech, choć w oku kręci się łza. A jeśli tego dnia jesteśmy sami, to pamiętajmy, że gdzieś są ludzie, którzy  życzą nam wszystkiego najlepszego.
 Często dzielą nas kilometry, granice i oceany, ale łączy życzliwa myśl. To też należy doceniać i cieszyć się tą energią, która wędruje do nas przez Kosmos.

Kochane Dziewczyny! Kochani Znajomi i Nieznajomi! Wszystkim życzę, żeby te święta były dla nas dobrym czasem. Niech będą szczęśliwe, niech przyniosą pogodę ducha i uśmiech. 
Wesołych Świąt!
 
 Christmas Tree, Elementy Ozdobne

piątek, 20 grudnia 2019

18. Wyrwa

   Spotykaliśmy się rzadko. Najwyżej kilka razy w roku i raczej nie towarzysko, a przy okazji moich zakupów w jego sklepie. Witaliśmy się zawsze głośno i serdecznie, a potem były wspominki, bo  wychowaliśmy się na jednej, wiejskiej ulicy i kłóciliśmy się o to, czyj jest  stryjek. Wszystkie dzieci uwielbiały naszego stryjka i chciały, żeby był wspólny. On chciał chyba najbardziej.
Tak jak wszyscy towarzysze dziecięcych zabaw po prostu był. I w ułamku sekundy powstała  wyrwa. Pustka.
 Czuję  się tak, jakbym siedziała  z kimś przy stole i nagle tego kogoś  pochłonęła czarna dziura.

niedziela, 15 grudnia 2019

17. Pytanko

   Kiedyś w tramwaju było cicho. Teraz często toczą się tam różne rozmowy. Telefoniczne. Dziś z tego chaosu wyłowiłam taką oto, prowadzoną przez panią 25+.

" - Ale jajka to się do wrzątku wrzuca?
- ...
- No co ty! Serio?"

Pani była tak samo zaskoczona usłyszaną odpowiedzią, jak ja jej pytaniem.
A może to nie chodziło o banalne gotowanie jajek na twardo?


piątek, 13 grudnia 2019

16. Lewa ręka

     Kiedy kilka miesięcy temu złamałam rękę, wszyscy mówili: "Ciesz się, że to lewa". Cieszyłam się. Jasne. Cieszyłam się, że to tylko jedna ręka, bo przecież mogłam połamać obie. Cieszyłam się, że nie złamałam kręgosłupa, że nie rozbiłam głowy i że się nie zabiłam. Bo przecież wszystko mogło się zdarzyć. Byłam wdzięczna mojemu Aniołowi Stróżowi, że uchronił mnie przed większym nieszczęściem. Ale łzy ciekły mi z oczu, kiedy usiłowałam wykonać najprostsze czynności, bo bolało przeokrutnie.
 Bez tej lewej ręki czułam się... jak bez ręki.
Zanim kiedykolwiek powiecie komuś "Ciesz się, że to lewa", spróbujcie  przy użyciu tylko prawej ukroić kromkę chleba, umyć zęby czy założyć rajtki.
Dlatego pracowicie staram się odzyskać sprawność tej "niepotrzebnej", lewej ręki. Dziś skończyłam dwutygodniowy cykl zabiegów rehabilitacyjnych. Od jutra ćwiczę sama w domu. Uparłam się, że pokonam ból i osiągnę sprawność sprzed wypadku. To moje noworoczne postanowienie.
Życzę Wam dużo zdrowia!💖

niedziela, 8 grudnia 2019

15. Wykład

       Wczoraj rano wysłuchałam Noblowskiego wykładu  Olgi Tokarczuk. 
Dawno, a może  nawet nigdy, nie słyszałam tak precyzyjnie sformułowanych myśli, tak mądrego i analitycznego tekstu, wypowiedzianego prostymi słowami.
 Słuchając, chłonęłam każde słowo, a przede mną co rusz otwierała się przestrzeń innego Kosmosu. Chwilami przenikał mnie dreszcz.
Jak Ona to robi?

piątek, 6 grudnia 2019

14. Oponki

      Moje wnuki co roku dostają słodycze i jakieś ciastka, które Mikołaj piecze osobiście. W tym roku padło na oponki serowe, bo są łatwe w przygotowaniu, a Mikołaj w tym roku nie do końca sprawny.
Do oponek potrzebna jest łyżka spirytusu. Mikołaj, niepijący i niekupujacy alkoholu, zaczął rozpytywać, gdzie ten specyfik można nabyć. Okazało się, że przy jednej  niedługiej ulicy jest PIĘĆ sklepów z alkoholem.

środa, 4 grudnia 2019

13. No to jestem

Tak dawno tu nie zaglądałam, że zapomniałam jakie jest hasło do logowania się na bloga. No tak! Tu pojawia się problem poprawności językowej - "na bloga", czy "na blog"? Mnie jest poręczniej pisać/ mówić "na bloga", "dostałam esemesa" itp. Nie wiem, co na to pan profesor Miodek.😉
No więc musiałam zmienić hasło. Oczywiście zapisałam je w tajnym zeszycie z jeszcze bardziej tajnymi hasłami, które zapominam momentalnie po ich wpisaniu. Mogłabym mieć jedno do wszystkich tajemnych kont, ale urządzenie wymaga, żeby było co rusz  inne.  Nie nadążam za tym, a właściwie moja skołatana łepetyna nie nadąża. Zapominanie to moja specjalność.

Nie pisałam, bo ręka była mało sprawna i trudno mi było pisać na normalnej klawiaturze, a do dziubania na tablecie nie mam siły. Starałam się tylko od czasu do czasu wtrącić swoje trzy grosze pod Waszymi postami, które czytam codziennie. Nawet nie chce myśleć, co by było, gdyby mi Was zabrakło!!!

Co się wydarzyło od 4. listopada? Bardzo dużo. Przede wszystkim stał się cud, który niech trwa! Pamiętacie moje opowieści o Młodym? To syn mojego Męża. Kto nie pamięta, temu przypominam, że jest  to człowiek, którego zachowanie kosztowało nas potworną ilość zmartwień.  To były wyciągane od nas pieniądze, alkohol lejący się strumieniami, kradzieże, narkotyki. Koszmar. I nagle PSTRYK! Zmiana o 180 stopni. Decyzja o wizycie u psychiatry, podjęcie leczenia na oddziale zamkniętym, uczestnictwo w mitingach grup AA i całkowicie inny sposób myślenia. Niemal z dnia na dzień można było z nim normalnie rozmawiać. Najpierw prowadzony za rękę, a potem już samodzielnie pozałatwiał wszystkie sprawy, których nie był w stanie załatwić przez ostatnich dziesięć lat. Od kilku dni pracuje w Niemczech, a ja drżę, żeby się udało, bo ta normalność jest bardzo krucha, choć on wydaje się być bardzo mocny.
To tak w skrócie.

11 listopada miał urodziny i postanowiliśmy go odwiedzić. W związku z tym pierwszy raz w życiu leciałam samolotem. Wiem, że to może się wydać śmieszne, ale po pierwsze nie było okazji, po drugie jestem wielbicielką Polskich Kolei Państwowych (poza jednym incydentem sprzed czterdziestu lat, o którym wolę nie pamiętać), a po trzecie zawsze twierdziłam, że gdyby Bóg chciał, żeby ludzie latali, to by dał nam skrzydła. No i po czwarte mam lekką klaustrofobię i lęk wysokości.
Niestety, Mąż kupił bilety i tym samym postawił mnie przed faktem dokonanym. Dzięki radom mojej mejlowej Przyjaciółki poukładałam sobie wszystkie strachy  w głowie i lot był całkiem miły. Dziękuję, Asiu!😘
Gdyby jeszcze nie to czekanie na lotnisku i zdejmowanie butów w czasie kontroli bezpieczeństwa, to by było całkiem, całkiem. Dobrze, że nie miałam już drutów w ręce, bo bym im tam dzwoniły koncertowo.

Kraków już lubię, więc pobyt był uroczy.  Mieszkaliśmy u Młodego w starej kamienicy przy Rynku Kleparskim i idąc po schodach niemal słyszałam szelest sukni pani Dulskiej. Aż dziwne, że ani razu za którymiś drzwiami nie rozległo się wołanie: "Mela, Hesia! do fortepianu!"
A po powrocie do domu wpadła mi w ręce książka Justyny Bednarek i Jagny Kaczanowskiej  "Okruchy dobra", której akcja dzieje się w Krakowie w okolicy Rynku na Starym Kleparzu. Jeśli któraś z Was potrzebuje chwili spokoju i okruchu dobra, to polecam tę lekturę.

No i tak leci dzień za dniem. Pozornie życie płynie spokojnie, ale tak naprawdę ciągle coś się dzieje.
Mąż wyjechał do pracy i wróci w połowie stycznia. Ja dostałam dziś zastrzyk ze sterydu, który ma mnie wyleczyć z zespołu cieśni nadgarstka (prawdopodobnie powikłanie po złamaniu). Raczej nie łudzę się, że mi to pomoże, ale takie są procedury. W styczniu okaże się, jaki jest efekt rehabilitacji i sterydu, a wtedy zapadnie decyzja o ewentualnej operacji. Zaniedbanie tej dolegliwości może doprowadzić do przykurczów palców, a to nie jest fajne. Na razie uparcie  ćwiczę, żeby uruchomić prawie całkiem sztywny nadgarstek.

I to by było na tyle. Dziękuję, że jesteście.💟