czwartek, 25 kwietnia 2024

136 Awaria neta

 Poszłam  do lekarza, bo mi się tabletki kończą, a telefonicznych porad u niego nie ma. Trzeba się pojawić osobiście.  Doktor zadał standardowe pytanie "Jak tam u pani"?, usłyszał szczerą odpowiedź,  że "Do dupy", poczym przeszliśmy do omawiania naszych wrażeń z wystawy obrazów. W końcu Pan zapytał, co mi się skończyło i miał szczery zamiar wypisać mi receptę, kiedy okazało się, że Internet nie działa. No i powstal problem. Doktor poczuł się kompletnie bezradny. Śmiesznie to wyglądało, jak się miotał. W końcu podpowiedziałam mu, żeby może zajrzał do mojej papierowej karty  bo tam powinno być zanotowane  jaki lek przyjmuję. Teraz czekam na info z IKP, że recepta już jest.

Nie ma neta, nie ma leczenia.



poniedziałek, 22 kwietnia 2024

135 Kwiecień

 Kwiecień - plecień, no ale bez przesady! Na (chyba) dwa tygodnie przed maturą kwitną kasztany, bzy i rzepaki pachną aż w nosie kręci i na to wszystko dziś rano padał śnieg! Byle jaki, bo byle jaki, ale jednak śnieg!  Zimowe kurtki spakowałam próżniowo, bo przecież maj za pasem i teraz marznę, ale się zaparłam, że już ich z szafy nie wyjmę. 

Jutro mam otwartą lekcję polskiego. "Występ" przed możnymi naszego miasta, od których zależy kasa na dalsze działania Centrum Integracji Polsko-Ukraińskiej. Kiedyś bym się przed taką imprezą strasznie denerwowała, a dziś luzik. A nie powinno tak być, bo rutyna gubi.


sobota, 13 kwietnia 2024

134 Postęp medycyny

 Postęp nauk, a medycyny w szczególności , otwiera przed pacjentem ogromne możliwości robienia przeróżnych badań . Zajrzą Ci do każdego zakamarka ciała,  często bezboleśnie, przeanalizują krew, mocz i wszystkie ich składniki, a na koniec usłyszysz coś , co  da nadzieję, albo ją odbierze.

Moja cioteczny babcia w którymś tam roku życia zaczęła źle widzieć, więc dostawała coraz to grubsze szkła, które po czasie przestały pomagać. Jej siostrzeniec miał postawiona diagnozę, dostawał zastrzyki do oka, które początkowo dawały nadzieję, a potem przyniosły kompletne rozczarowanie. Pod koniec życia ledwo widział.


  Ja skorzystałam z bardzo nowoczesnych badań tylko po to, żeby się dowiedzieć, że choroba jest genetyczna, nie leczy się jej, a prowadzi do ślepoty. Jedyne zalecenie to wprowadzenie czerwonych i fioletowych warzyw do diety  i przerzucenie się na podcasty i audiobooki.

Przydał mi się ten postęp medycyny. Będę wiedziała, jak się urządzić na przyszłość. No mam zamiar jeszcze trochę tu pobyć.

Muszę doczekać matury i studiów Najmłodszego, a to jeszcze przynajmniej  10 lat. Bardzo bym chciała wiedzieć, kim będzie, bo ma tak niestandardowe zainteresowania, że aż mnie korci, żeby poznać jego wybory i ich skutki. 

wtorek, 2 kwietnia 2024

133 Mowa przed myślą

 Poleciałam rano do biblioteki, bo jeszcze kilka dni i znowu bym musiała szukać dwudziestogroszówek, żeby zapłacić karę. Biorą 20 gr za każdy dzień przetrzymywania książki i czasem muszę czekać, żeby się uzbierało chociaż 2 zł, bo kto teraz ma w portfelu  moniaki.😉

No więc wchodzę  i coś mi nie pasuje. Za biurkiem  siedzi niby pani  Ula, ale jakaś inna.  Szczuplejsza i z grzywką. Może zmieniła fryzurę,  może zeszczuplała? Dość dawno jej  nie widziałam, więc mogła się zmienić. Te myśli przelecialy mi przez głowę w ciągu sekundy i w ciągu tejże sekundy wypaliłam: 

- O! Jakoś pani inaczej  wygląda!

W tej samej chwili zobaczyłam,  że to nie Ula, więc dodałam, żeby ratować swoją sytuację i nie wyjść na przygłupa:

- Jak ostatnio Panią widziałam,  to jakoś  inaczej Pani wyglądała.

- Tak. Kiedy ostatnio bylam tu na zastępstwie nie miałam  grzywki.

Tak jest, kiedy najpierw się mówi, a potem myśli.

poniedziałek, 1 kwietnia 2024

132 Po świętach...

 Pierwszy raz w dorosłym życiu nie świętowałam Wielkanocy.  Nie robiłam wielkich zakupów, nie pucowałam mieszkania, nie myłam okien. W sobotę z rodziną syna byliśmy u nich na  działce,  gdzie pod koniec lata zacznie się budowa ich domu.  Było ognisko, kiełbaski, warzywa i kromki chleba  z grilla. I oczywiście  gadanie o wszystkim i o niczym. Świeże powietrze  mnie wykończyło. Po powrocie  do domu padłam na dwie godziny. Pewnie nawet chrapałam.😉 Niedziela  była jak każda inna. Dziś syn z dziećmi  byli u nas na obiedzie. Synowa nie miała siły na wyjście z domu,  bo była po 24-godzinnym dyżurze w pracy.  Nastąpiła wymiana serników i innych dóbr,  Najmłodszy pochłonął największego schabowego, potem tradycyjnie graliśmy w państwa-miasta. Jak zwykle. To taka nasza rodzinna tradycja.

Dlaczego tak? Trudno mi się pozbierać po śmierci wujka,  bliska mi Młoda Dziewczyna trafiła w środę do szpitala psychiatrycznego, martwię się przyszłością  - same zmartwienia i kłopoty.  Nie miałam ani sił, ani ochoty na świętowanie. 

Żeby choć wiosna przyszła...


sobota, 30 marca 2024

131 Szczęśliwości

 Wszystkim  życzę szczęśliwych świąt.  Tak szczęśliwych,  jak tego chcecie. 



Kto chce, niech sie wyśpi, kto chce, niech siedzi z rodziną przy stole,  idzie na spacer albo ogląda Netfliksa.  Byle tylko w spokoju i zdrowiu.

Niech święta przyniosą wszystkim wiarę, nadzieję i miłość.

sobota, 2 marca 2024

130 Katastrofa

 Wczoraj,  w piątek, skończyłam pracę chwilę po 14 i miałam ochotę pojechać do galerii handlowej. Na przystanku tramwajowym przy Placu Rodła byłabym pewnie około 15. Zwykle dwa razy dziennie czekam tam na tramwaj. Ale nie pojechałam, bo stwierdziłam, że nie będę się targała z zakupami po tramwajach. W sumie zakupy zrobiłam w swoim osiedlowym Netto

Przyszłam do domu i pierwsze co zrobiłam, to włączyłam telewizor. Akurat na tvn24. A potem szybki telefon do wnuczki, która pracuje niedaleko miejsca wypadku. Na szczęście,  była bezpieczna. Średnia też, choć w chwili wypadku była po drugiej stronie ulicy. Mąż nie odbierał telefonu. Włos mi się zjeżył na głowie,  bo  redakcja też jest w centrum, a jemu zdarza się wędrować po mieście. Potem okazało się, że był w pracy. Przez to nieszczęsne skrzyżowanie przechodził pół godziny później.

Patrząc z przerażeniem na ekran telewizora, odbierałam i wysyłałam wiadomości "Jesteś bezpieczna"? "Tak, wszystko w porządku". W pewnym momencie  zobaczyłam w tv przyjaciółkę Najstarszej. Na szczęście  całą, zdrową,  choć mocno zdezorientowaną. 

Każdy mógł tam być. To był piątek, pora powrotu z pracy, z zakupów. Tam zawsze jest mnóstwo ludzi. To podwójny przystanek, a zwykle brakuje miejsca, żeby usiąść. Często stoją tam grupki uczniów z pobliskich liceów. Stamtąd do domu jeździ czasem moja Średnia.

I nigdy nie wiadomo, kiedy i skąd pojawi się szaleniec,  którego gonią potwory, pijany albo naćpany "rajdowiec", któremu real myli się z grą komputerową...

Od czasu, kiedy kilka lat temu kierowca wjechał w przystanek na ul. Wyszyńskiego, bałam się czekać na tramwaj przy Rodła. Tam są po trzy pasy ruchu w każdą stronę, rondo, a torowisko przebiega przez środek tego węzła.  I do tego masa ludzi, bo to przecież niemal środek miasta. Mogłam się spodziewać,  że ktoś zjedzie z lewego pasa ruchu i wpadnie na przystanek. Wersja, że ktoś wjedzie na przejście dla pieszych zgodnie z kierunkiem ruchu nie przyszła mi do głowy. A jednak ktoś to zrobił.

Strasznie mnie zabolało   że niemal natychmiast  pojawiły się na różnych forach nienawistne komentarze, że sprawcą był Ukrainiec. A jakoś nie ma takich wpisów na temat mordercy Białorusinki w Warszawie.  

Kim my jesteśmy?


czwartek, 29 lutego 2024

129 Bańka wspomnień

 Zbieram wspomnienia. Każde jest wspólne z kimś. Zbieram je, zbieram aż w końcu bańka z tymi wspomnieniami się zamyka. Już nic z niej nie ubędzie i nic nie przybędzie.  Już nie mogę zapytać: "A pamiętasz"? Wspomnienia są już tylko w mojej głowie.  Jak długo jeszcze?

piątek, 16 lutego 2024

128 Kobieta w czerwonym kapeluszu

 Jest wysoka i szczupła.  Ma długie  blond włosy. Zawsze nosi piękny,  czerwony kapelusz. Do mnie i do wielu innych osób mówi po imieniu, zawsze wita się z każdym serdecznie. Tak też było wczoraj, kiedy przyszłam do Willi Lentza  na koncert Martyny Jakubowicz.  Przed koncertem, na piętrze odbywały się spotkania ze szczecińskimi pisarzami (jest to dość liczne grono) i tam na siebie wpadłyśmy.  Pani zauważyła mnie pierwsza, powitała z uśmiechem i cmokiem , potem zaczęła opowiadać, że "Wiesz, Leszka (Hermana - dość poczytnego autora) już nie ma, spóźniłam się, ale o!, mam trzy książki, to dla syna, no i wiesz miałam operację na to ucho, ale coś źle poszło  i znowu tam idę, a tam jest Basia, ale ona chyba idzie na wernisaż...".  I tak ciągle, niemal na jednym oddechu.  I dobrze, bo mialam chwilę, zeby ochłonąć z zaskoczenia. Przypomniałam sobie, że już kilka razy była podobna sytuacja, ale ciągle zastanawiałam  się, z kim rozmawiam!  Trochę  głupio zapytać tak prosto z mostu "Kim Pani jest"? skoro ona mnie rozpoznaje i chyba nawet uważa za znajomą. W końcu się rozstałyśmy,  znalazłam Basię, wspomnianą przez Kobietę w Czerwonym Kapeluszu, i pytam: "Basia, kto to jest"? A Basia na to: "Nie wiem"!😂😂😂😂

Zapytałyśmy jeszcze kilka osób i NIKT nie wiedział. 






poniedziałek, 5 lutego 2024

127. Wizyta

 Po covidzie w 22 roku dostałam plik skierowań do specjalistów i na badania. To jeszcze było na fali paniki spowodowanej pandemią, wiec lekarze wystawiali skierowania dość lekką ręką. Drobne badania można było zrobić dość szybko, sama stwierdziłem, że jak na mnie wyniki są całkiem przyzwoite i przestałam o tym myśleć. Miałam jeszcze pójść do kardiologa. Termin - luty 2023, czyli osiem miesięcy czekania.  Ale ok. Przyszedł termin,  poszłam.  Dostałam kilka skierowań.  Jedno badanie zrobili mi w ciągu miesiąca, na kolejne czekałam od lutego do grudnia. Z gotowym plikiem papierów poszłam dziś do pani doktor, gdzie po raz kolejny musiałam opowiedzieć jakie leki biorę (mam spisane na jartce, bo zapominam ich nazwy), kiedy, kto i z jakiego powodu mnie ciął i zszywał i takie tam. Oczywiście zapomniałam o raku.🙈 Już na wyjściu z gabinetu tak od niechcenia  rzuciłam, że jeszcze raka skóry miałam, ale zapomniałam powiedzieć. Spojrzenie lekarki było bardzo wymowne.  Tak, jakby nie słyszała o mechanizmie wypierania. Mój mózg opanował go do perfekcji. Kolejna wizyta za rok.  Oczywiście  z kompletem wyników badań. 

sobota, 20 stycznia 2024

126 Babcia

 Moja Babcia Helcia to moje dzieciństwo, to każde wakacje, opowieści o rodzinie snute przed snem. To spanie na kłującym  sienniku, strasznie nudne majowe nabożeństwa majowe, po których kolana bolały od klęczenia w czasie odmawiania litanii. To niekończące się pochwały jaka to ja jestem mądra  i grzeczna. I oczywiście  mądrzejsza od drugiej wnuczki, mojej równolatki, ale wychowywanej przez rodziców. Byłam babciną dumą i sukcesem wychowawczym.😀

Dziadek to oaza spokoju, to pasienie krowy i wyprawy po owoce róży i tarniny. To był sposób dorabiania, bo pieniędzy  w domu było malusio. 

Drugich Dziadków ledwie pamiętam. Mieszkali na lubelszczyźnie. To było bardzo daleko. Dziadka widziałam raz, babcię może że trzy razy. Umarła trzy dni przed narodzinami mojego syna. Nie zdążyła być prababcią.

Dziś odwiedzą nas moje-nasze wnuki. Mój mąż jest dziadkiem przyszywanym i mówią do niego po imieniu, ale de facto jest ich dziadkiem.

Nasza najstarsza skończy w maju 24 lata. Pracuje, studiuje,  szuka swojego miejsca w życiu. Niełatwym życiu osoby niepełnosprawnej.

Średnia w kwietniu skończy 18 lat. Za rok matura, a potem może medycyna, może psychologia,  może studia związane ze sportem. Kto to wie? Na pewno  jeszcze nie ona sama. Jej pasja to piłka nożna. Gra w drużynie Pogoni.

Najmłodszy w lipcu skończy 12 lat. Fascynuje go układanie kostki Rubika. Robi to bardzo szybko. 

"To jest łatwe, babciu.  Trzeba tylko znać algorytm i permutacje". Kiedyś chyba nawet słyszałam te słowa.😉

Najmłodszych to bardzo ciekawe wszystkiego dziecko. Szpera w Internecie,  wyszukuje różne ciekawostki, którymi potem dzieli się z nami.  Nawet jeśli nie chcemy.😀

Tak więc dziś będzie rosół,  kurczak z owocami i schabowy dla Najstarszej. Ich ulubione dania, które ponoć robię najlepiej na świecie.😂

Wszystkim Babciom - obecnym i przyszłym - życzę wszystkiego najlepszego! Zdrówka  i dumy z wnuków!🌹🌹🌹




piątek, 12 stycznia 2024

125 Koniec kursu

 Piątek. Zawsze czekam na ten dzień, bo mogę wieczorem nic nie robić. Oczywiście  powinnam, bo samo się nie zrobi, ale jest przecież sobota, a po niej niedziela. Więc nie piorę i nie prasuję, nie sprzątam (z wyjątkiem łazienki, którą ogarniam co wieczór), nie zastanawiam się, jak przeprowadzić kolejne zajęcia, nie przygotowuję pomocy naukowych. Po prostu luz! Wszystko  odkładam na jutro. To taka moja piątkowa prokrastynacja.😉

Skończyłam dziś zajęcia (50 godzin) z dziewczynami na A1. Dziewczyny w wieku od 21 do 74 lat. Bardzo sympatyczne, pracowite, życzliwe wobec siebie nawzajem i wobec mnie.

Starałam się, żeby nie odczuwały stresu na tych moich zajęciach. I bez tego mają masę problemów, bo uczą się języka, niektóre zdobywają nowy zawód, wszystkie pracują i oczywiście  opiekują się dziećmi. A dzieci,  przedszkole czy szkoła to osobny problem.

Dlatego chcę, żeby choć na moich zajęciach czuły się swobodnie i bezpiecznie. Bardzo potrzebują takiego oddechu.

Ostatnie zajęcia to test  którego wyniki każda z Pań sama sobie policzyła i wie, ile udało jej się osiągnąć. A potem było wręczenie certyfikatów i różyczek, gratulacje, obietnice spotkań i życzenia zdrowia i końca wojny.

W poniedziałek  zaczynam pracę z kolejną grupą. 


❤️Wszelkie dobre myśli,  słowa i pragnienia zdrowia przesyłam Tobie , Roksanno! 

Włączam tryb telepatycznej walki. Pamiętaj, że zawsze jestem przy Tobie i wspieram Cię we wszystkim. Jeśli będziesz potrzebowała, to również fizycznie - obecnością,  pomocą.❤️