sobota, 2 marca 2024

130 Katastrofa

 Wczoraj,  w piątek, skończyłam pracę chwilę po 14 i miałam ochotę pojechać do galerii handlowej. Na przystanku tramwajowym przy Placu Rodła byłabym pewnie około 15. Zwykle dwa razy dziennie czekam tam na tramwaj. Ale nie pojechałam, bo stwierdziłam, że nie będę się targała z zakupami po tramwajach. W sumie zakupy zrobiłam w swoim osiedlowym Netto

Przyszłam do domu i pierwsze co zrobiłam, to włączyłam telewizor. Akurat na tvn24. A potem szybki telefon do wnuczki, która pracuje niedaleko miejsca wypadku. Na szczęście,  była bezpieczna. Średnia też, choć w chwili wypadku była po drugiej stronie ulicy. Mąż nie odbierał telefonu. Włos mi się zjeżył na głowie,  bo  redakcja też jest w centrum, a jemu zdarza się wędrować po mieście. Potem okazało się, że był w pracy. Przez to nieszczęsne skrzyżowanie przechodził pół godziny później.

Patrząc z przerażeniem na ekran telewizora, odbierałam i wysyłałam wiadomości "Jesteś bezpieczna"? "Tak, wszystko w porządku". W pewnym momencie  zobaczyłam w tv przyjaciółkę Najstarszej. Na szczęście  całą, zdrową,  choć mocno zdezorientowaną. 

Każdy mógł tam być. To był piątek, pora powrotu z pracy, z zakupów. Tam zawsze jest mnóstwo ludzi. To podwójny przystanek, a zwykle brakuje miejsca, żeby usiąść. Często stoją tam grupki uczniów z pobliskich liceów. Stamtąd do domu jeździ czasem moja Średnia.

I nigdy nie wiadomo, kiedy i skąd pojawi się szaleniec,  którego gonią potwory, pijany albo naćpany "rajdowiec", któremu real myli się z grą komputerową...

Od czasu, kiedy kilka lat temu kierowca wjechał w przystanek na ul. Wyszyńskiego, bałam się czekać na tramwaj przy Rodła. Tam są po trzy pasy ruchu w każdą stronę, rondo, a torowisko przebiega przez środek tego węzła.  I do tego masa ludzi, bo to przecież niemal środek miasta. Mogłam się spodziewać,  że ktoś zjedzie z lewego pasa ruchu i wpadnie na przystanek. Wersja, że ktoś wjedzie na przejście dla pieszych zgodnie z kierunkiem ruchu nie przyszła mi do głowy. A jednak ktoś to zrobił.

Strasznie mnie zabolało   że niemal natychmiast  pojawiły się na różnych forach nienawistne komentarze, że sprawcą był Ukrainiec. A jakoś nie ma takich wpisów na temat mordercy Białorusinki w Warszawie.  

Kim my jesteśmy?


czwartek, 29 lutego 2024

129 Bańka wspomnień

 Zbieram wspomnienia. Każde jest wspólne z kimś. Zbieram je, zbieram aż w końcu bańka z tymi wspomnieniami się zamyka. Już nic z niej nie ubędzie i nic nie przybędzie.  Już nie mogę zapytać: "A pamiętasz"? Wspomnienia są już tylko w mojej głowie.  Jak długo jeszcze?

piątek, 16 lutego 2024

128 Kobieta w czerwonym kapeluszu

 Jest wysoka i szczupła.  Ma długie  blond włosy. Zawsze nosi piękny,  czerwony kapelusz. Do mnie i do wielu innych osób mówi po imieniu, zawsze wita się z każdym serdecznie. Tak też było wczoraj, kiedy przyszłam do Willi Lentza  na koncert Martyny Jakubowicz.  Przed koncertem, na piętrze odbywały się spotkania ze szczecińskimi pisarzami (jest to dość liczne grono) i tam na siebie wpadłyśmy.  Pani zauważyła mnie pierwsza, powitała z uśmiechem i cmokiem , potem zaczęła opowiadać, że "Wiesz, Leszka (Hermana - dość poczytnego autora) już nie ma, spóźniłam się, ale o!, mam trzy książki, to dla syna, no i wiesz miałam operację na to ucho, ale coś źle poszło  i znowu tam idę, a tam jest Basia, ale ona chyba idzie na wernisaż...".  I tak ciągle, niemal na jednym oddechu.  I dobrze, bo mialam chwilę, zeby ochłonąć z zaskoczenia. Przypomniałam sobie, że już kilka razy była podobna sytuacja, ale ciągle zastanawiałam  się, z kim rozmawiam!  Trochę  głupio zapytać tak prosto z mostu "Kim Pani jest"? skoro ona mnie rozpoznaje i chyba nawet uważa za znajomą. W końcu się rozstałyśmy,  znalazłam Basię, wspomnianą przez Kobietę w Czerwonym Kapeluszu, i pytam: "Basia, kto to jest"? A Basia na to: "Nie wiem"!😂😂😂😂

Zapytałyśmy jeszcze kilka osób i NIKT nie wiedział. 






poniedziałek, 5 lutego 2024

127. Wizyta

 Po covidzie w 22 roku dostałam plik skierowań do specjalistów i na badania. To jeszcze było na fali paniki spowodowanej pandemią, wiec lekarze wystawiali skierowania dość lekką ręką. Drobne badania można było zrobić dość szybko, sama stwierdziłem, że jak na mnie wyniki są całkiem przyzwoite i przestałam o tym myśleć. Miałam jeszcze pójść do kardiologa. Termin - luty 2023, czyli osiem miesięcy czekania.  Ale ok. Przyszedł termin,  poszłam.  Dostałam kilka skierowań.  Jedno badanie zrobili mi w ciągu miesiąca, na kolejne czekałam od lutego do grudnia. Z gotowym plikiem papierów poszłam dziś do pani doktor, gdzie po raz kolejny musiałam opowiedzieć jakie leki biorę (mam spisane na jartce, bo zapominam ich nazwy), kiedy, kto i z jakiego powodu mnie ciął i zszywał i takie tam. Oczywiście zapomniałam o raku.🙈 Już na wyjściu z gabinetu tak od niechcenia  rzuciłam, że jeszcze raka skóry miałam, ale zapomniałam powiedzieć. Spojrzenie lekarki było bardzo wymowne.  Tak, jakby nie słyszała o mechanizmie wypierania. Mój mózg opanował go do perfekcji. Kolejna wizyta za rok.  Oczywiście  z kompletem wyników badań. 

sobota, 20 stycznia 2024

126 Babcia

 Moja Babcia Helcia to moje dzieciństwo, to każde wakacje, opowieści o rodzinie snute przed snem. To spanie na kłującym  sienniku, strasznie nudne majowe nabożeństwa majowe, po których kolana bolały od klęczenia w czasie odmawiania litanii. To niekończące się pochwały jaka to ja jestem mądra  i grzeczna. I oczywiście  mądrzejsza od drugiej wnuczki, mojej równolatki, ale wychowywanej przez rodziców. Byłam babciną dumą i sukcesem wychowawczym.😀

Dziadek to oaza spokoju, to pasienie krowy i wyprawy po owoce róży i tarniny. To był sposób dorabiania, bo pieniędzy  w domu było malusio. 

Drugich Dziadków ledwie pamiętam. Mieszkali na lubelszczyźnie. To było bardzo daleko. Dziadka widziałam raz, babcię może że trzy razy. Umarła trzy dni przed narodzinami mojego syna. Nie zdążyła być prababcią.

Dziś odwiedzą nas moje-nasze wnuki. Mój mąż jest dziadkiem przyszywanym i mówią do niego po imieniu, ale de facto jest ich dziadkiem.

Nasza najstarsza skończy w maju 24 lata. Pracuje, studiuje,  szuka swojego miejsca w życiu. Niełatwym życiu osoby niepełnosprawnej.

Średnia w kwietniu skończy 18 lat. Za rok matura, a potem może medycyna, może psychologia,  może studia związane ze sportem. Kto to wie? Na pewno  jeszcze nie ona sama. Jej pasja to piłka nożna. Gra w drużynie Pogoni.

Najmłodszy w lipcu skończy 12 lat. Fascynuje go układanie kostki Rubika. Robi to bardzo szybko. 

"To jest łatwe, babciu.  Trzeba tylko znać algorytm i permutacje". Kiedyś chyba nawet słyszałam te słowa.😉

Najmłodszych to bardzo ciekawe wszystkiego dziecko. Szpera w Internecie,  wyszukuje różne ciekawostki, którymi potem dzieli się z nami.  Nawet jeśli nie chcemy.😀

Tak więc dziś będzie rosół,  kurczak z owocami i schabowy dla Najstarszej. Ich ulubione dania, które ponoć robię najlepiej na świecie.😂

Wszystkim Babciom - obecnym i przyszłym - życzę wszystkiego najlepszego! Zdrówka  i dumy z wnuków!🌹🌹🌹




piątek, 12 stycznia 2024

125 Koniec kursu

 Piątek. Zawsze czekam na ten dzień, bo mogę wieczorem nic nie robić. Oczywiście  powinnam, bo samo się nie zrobi, ale jest przecież sobota, a po niej niedziela. Więc nie piorę i nie prasuję, nie sprzątam (z wyjątkiem łazienki, którą ogarniam co wieczór), nie zastanawiam się, jak przeprowadzić kolejne zajęcia, nie przygotowuję pomocy naukowych. Po prostu luz! Wszystko  odkładam na jutro. To taka moja piątkowa prokrastynacja.😉

Skończyłam dziś zajęcia (50 godzin) z dziewczynami na A1. Dziewczyny w wieku od 21 do 74 lat. Bardzo sympatyczne, pracowite, życzliwe wobec siebie nawzajem i wobec mnie.

Starałam się, żeby nie odczuwały stresu na tych moich zajęciach. I bez tego mają masę problemów, bo uczą się języka, niektóre zdobywają nowy zawód, wszystkie pracują i oczywiście  opiekują się dziećmi. A dzieci,  przedszkole czy szkoła to osobny problem.

Dlatego chcę, żeby choć na moich zajęciach czuły się swobodnie i bezpiecznie. Bardzo potrzebują takiego oddechu.

Ostatnie zajęcia to test  którego wyniki każda z Pań sama sobie policzyła i wie, ile udało jej się osiągnąć. A potem było wręczenie certyfikatów i różyczek, gratulacje, obietnice spotkań i życzenia zdrowia i końca wojny.

W poniedziałek  zaczynam pracę z kolejną grupą. 


❤️Wszelkie dobre myśli,  słowa i pragnienia zdrowia przesyłam Tobie , Roksanno! 

Włączam tryb telepatycznej walki. Pamiętaj, że zawsze jestem przy Tobie i wspieram Cię we wszystkim. Jeśli będziesz potrzebowała, to również fizycznie - obecnością,  pomocą.❤️












sobota, 30 grudnia 2023

124 🍀🍀🍀

 Przeczytałam  przed chwilą  to, co napisałam w nocy i jakoś głupio mi się zrobiło,  że tak marudzę  i narzekam.  Więc bardzo proszę, jeśli tu trafisz,  to opuść część zasadniczą i skup się na tym, co jest  napisane na czerwono. ❤️



Przed  chwilą zaczął się ostatni dzień roku. Zdążyłam rozwiązać codzienną, a właściwie  conocną krzyżówkę na szarada.net  i zastanawiam  się co dalej. Już trzecią noc nie śpię. Najwyraźniej uodporniłam się na działanie moich tabletek nasennych.🤷‍♀️ Koniec grudnia to dla mnie dziadowska pora, bo zawsze wtedy wyłazi mi na wierzch deprecha.  Staram się, żeby nie było to jakoś szczególnie widoczne, ale czasem się po prostu nie da. Organizuję święta, gotuję, piekę, kupuję prezenty, serwetki i obrusy, a w środku  CZARNO.  I tak zostaję z tym CZARNYM sama czarną, bezsenną nocą.  Krótki dzień, deszcz,  koniec roku, urodziny Taty i Babci, których już dawno z nami nie ma... Wszystko do doopy.😡 Najgorsze, że wszyscy wokół zapominają,  że choruję,  bo cały czas biorę leki i zwykle udaje mi się zakładać maskę  - jestem niemal zawsze uśmiechnięta.  Tylko kurcze, Robin Williams też był zawsze usmiechnięty... No i przez to, że nie chodzę z nosem na kwintę, nie mam wsparcia w tej durnej chorobie, której nie widać. Jak złamałam rękę, to wszyscy mi pomagali, niektórzy nawet współczuli. Bo łapa w gipsie to jakiś konkret. Wiadomo jak komuś takiemu pomóc. A depresji ludzie się boją. A jak się jej boją, to ją deprecjonują, poddają w wątpliwość  jej istnienie. Bo jak czegos nie widac, to tego nie ma, prawda?  

"Ty masz depresję? No nie gadaj! A czego Ci brakuje? Masz emeryturę,  masz pracę,  jesteś zdrowa (!). Z czego ty możesz mieć depresję? Weź się w garść i nie marudź. Inni mają gorzej. I nie chodź już do tego psychiatry, bo on ci tylko w głowie miesza". 

Takie teksty słyszy człowiek w pierwszej połowie XXI wieku.

Spodziewając się takich komentarzy po prostu siedzę cicho.  Nawet na wsparcie  męża niespecjalnie mogę liczyć,  bo on ma jakąś dysfunkcję charakteru  - może się fizycznie opiekować chorą osobą, ale nie jest w stanie wykrzesać z siebie objawów  empatii. Wiem, że ma z tego powodu wyrzuty sumienia, ale nie jest w stanie się przełamać.  Ech...

Nie pozostaje mi nic innego  jak połknąć  drugą tabletkę nasenną i czekać na dłuższe dni.

Życzę Wam sympatycznego sylwestra🥂 i żeby 2024 był lepszy od tego,  który się kończy!

Przesyłam Wam koniczynki na                        szczęście.

🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀


🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀