niedziela, 29 listopada 2020

46. Wiara...

 Mój najmłodszy ma 8 lat.  Jest trochę nietypowym dzieckiem,  bo jego ciekawość świata i wiedzy jest rozproszona i dotyczy wielu dziedzin nauki. Potrafi wskazać  na mapie wszystkie kraje świata, zna ich stolice i rozpoznaje fagi.  Zna nazwy nawet malutkich wysepek w różnych archipelagach. Mierzy i przelicza odległości między nimi, ogląda ich infrastrukturę dzięki mapom satelitarnym. Odtwarza i powiększa mapy przy pomocy ołówka, linijki i ekierki, zachowując proporcje.  Ostatnio zadzwonił do mnie, żeby zapytać, czy wiem, co to jest "silnia", bo  uczył się o tym w matematycznej szkółce. Kiedys wpadł na to, jak można udowodnić prawo Archimedesa i zrobił to.  Kostkę Rubika układa w niecałe dwie minuty i twierdzi, że to jest bardzo proste - wystarczy znać algorytm. Z upodobaniem wygrywa na flażolecie różne melodie, których nauczyła dzieci pani ze świetlicy.  Nasze rozmowy zwykle zaczynaja się od słów:" Babciu, a powiedzieć ci ciekawostkę"?

Jakoś rok temu ciekawostką była informacja o najbardziej znanym włoskim saksofoniście. Wybaczcie, ale skleroza wymazała mi skutecznie jego nazwisko.😉

Od tamtej pory zaczęła się miłość Najmłodszego do saksofonu. Latem zabierałam go na koncerty w kawiarni naszych przyjaciół. W miarę możliwosci bywaliśmy tam nawet dwa razy w tygodniu.  Młody słuchał z zapartym tchem, a kiedy muzyk zawiesił mu  saksofon na szyi, dziecko zamieniło się w oniemiałego ze szczęścia Janka Muzykanta. To był naprawdę wzruszający widok. 

Od tamtej  pory Najmłodszy wymyślił sobie, że Mikołaj przyniesie mu saksofon. Napisał nawet list  takiej treści: 

" Kochany Mikołaju! Bardzo Cię proszę, żebyś mi przyniósł nowy tablet, jakieś cukierki i saksofon".

I co z tym fantem zrobić? Ostatnio próbowałam mu wytłumaczyć, że zanim Mikołaj przyniesie saksofon, to trzeba pójść do pana Michała (saksofonisty), który zdecyduje o  jaki instrument Mikołaja poprosić, bo co będzie, jeśli Mikołaj przyniesie za duży? Poza tym jest pandemia i nie wiadomo, czy Mikołaj w ogóle będzie miał dostęp do magazynu z instrumentami, bo przecież wszystko jest zamknięte. I na to usłyszałam pełne nadziei: " Babciu, ale to przecież jest Mikołaj"...

wtorek, 24 listopada 2020

45. Moja duma

 Wnuki to wielka radość dla dziadków. Przeżywamy, kiedy pojawiaja się na świecie, kiedy stawiają pierwsze kroki, kiedy pierwszy raz powiedzą "baba". Cieszymy się, gdy idą do szkoły, zdobywają wykształcenie. Obserwujemy te nasze skarby i jesteśmy z nich dumi. Pamiętam, że kiedy mojej kuzynce urodzili się dwaj pierwsi wnukowie i ona kompletnie straciła dla nich głowę, to żeby jakoś ją otrzeźwić powiedziałam coś  w tym stylu: " Rozumiem, że Marcelek i Igorek są wyjątkowi, ale ustalmy, że to moje wnuki są najmądrzejsze". Liczyłam na jej poczucie humoru i nie zawiodłam się. Śmiałyśmy się same z siebie i z tego, jak bardzo jesteśmy zakręcone na punkcie wnuków.

Tak sobie to wszystko przypominam, bo dziś przyjechała do mnie moja najstarsza wnuczka. Przyjechała swoim własnym samochodem, który kupiła za własne pieniądze. Od drugiej klasy liceum pracowała dorywczo i każdy zarobiony gosz odkładała na prawo jazdy i auto. Egzamin zdała za pierwszym podejściem bez żadnego błędu. Jestem z niej bardzo dumna, bo widzę jak krok po kroku zamienia swoje marzenia na plany, które po prostu realizuje.  A ma trudniej, bo jest osobą niepełnosprawną. 

No i niech mi ktoś powie, że moje wnuki nie są najmadrzejsze!

Młodsza dwójka też jest wspaniała! Ale o nich to przy innej okazji.


sobota, 21 listopada 2020

44. Pisane nocą

 Powoli przestaję wyrabiać. Gdzieś ulotnił się mój wrodzony optymizm. Siedzę w domu, bo "drogi budują, a pójść nie ma dokąd", jak mawiał Jan Himilsbach. Mąż w obcych landach, syn, synowa i dzieciaki z troski  omijają mnie szerokim łukiem, więc nie bardzo jest do kogo gębę otworzyć. W zasadzie nie mam co robić, bo ileż można czytać? 

Raz w tygodniu dzwonię  do cioci, która ma taką sklerozę, że rozmowa toczy się albo o tym, co było pół wieku temu, albo są to moje odpowiedzi na ciagle te same pytania.  Druga ciotula jest sprawna umysłowo i z nią też raz w tygodniu urządzam sobie pogawędkę. Tyle naszego. To są ostatnie dwie osoby, które pamiętają czasy i ludzi mojego dzieciństwa. Kiedy ich zabraknie  w zasadzie nie będę miała komu powiedzieć: "A pamiętasz?...".

Nie mogę spać. Już nie pamiętam, kiedy udało mi się zasnąć przed 4 rano. Nie pomagają żadne waleriany czy melatoniny.  Jestem tym zwyczajnie zmęczona. 

Mimo że staram się nie słuchać programów informacyjnych, to nie udaje mi się odciąć od wiadomości, które stresują, wywołują obawy czy po prostu lęk.

Ciężki czas. Trudno mi zobaczyć jakąś jasną stronę rzeczywistości.