6 stycznia 1934 roku przyszła na świat moja Mama. Urodziła się w małej wiosce na Podkarpaciu, w drewnianym domu postawionym na zacios. Była pierwszym dzieckiem moich dziadków - Heleny i Wojciecha. Dla lata później, w 1936 roku, urodziła się Stasia, w 1941 Jańcia, a tuż po wojnie, w październiku 1945 roku, jedyny syn - Józiu.
Mojej mamy jeszcze ma już 18 lat. Stasia odeszła na wiosnę ubiegłego roku. Obie umarły 10 mają... Taki przypadek..
Mama była inna niż większość kobiet. Nigdy nie miała koleżanek ani żadnej przyjaciółki. Była małomówna. Przynajmniej ja tak ją pamiętam. Była też najzdolniejszą i najbardziej ciekawą wszelkich nauk osobą, jaką kiedykolwiek poznałam. W oczytaniu i szerokiej wiedzy nie mam szans, żeby dorosnąć Jej do pięt.
Była inna, bo w przeciwieństwie do większości kobiet, nie potrafiła nawiązać kontaktu z żadnym małym dzieckiem. Otwarcie się przyznawała, że nie jest w stanie pokonać dystansu między sobą a dzieckiem. Jej rozmowy z "kaszojadami" były sztuczne... Może dlatego umiała oddać mnie na wychowanie swojej Mamie i Siostrze? W miarę dobry kontakt złapałyśmy dopiero wtedy, gdy byłam mężatką, mamą, pracowałam. Nie, nie skarżę się. Takie po prostu było nasze życie...
Tak mi się zebrało na wspominki... Jeszcze nie nauczyłam się żyć bez Mamy.🤷♀️