Chodzicie do opery? Bo ja nie. Nie mam (już) takiego słuchu, żebym mogła się delektować subtelnościami w interpretacji operowych arii, a grę aktorską wolę obserwować w klasycznym teatrze. Trochę się na tym znam i po prostu lubię. Pewnie gdybym nie dostała zaproszenia, to i na dzisiejszą "Carmen" też bym nie poszła. Ale skoro już miałam zaproszenie, to nieelegancko było nie pójść. I nie żałuję. "Carmen" to - jak czytałam - bardzo bogata opera - duża obsada, scenografia, kostiumy - pewnie w operze jest co podziwiać. To przedstawienie było jedynie skrótem fabuły. Na dodatek pokazanej w bardzo umownej scenografii.
Scena była okrągła i znajdowała się w przestrzeni pomiędzy widownia a sceną. Artyści wchodzili na nią po dostawionych schodkach. Carmen (Alexandra Rodrik),
zagrawszy emocjonalną scenę z Don Josè (Guillermo Valdes)) schodziła z impetem i o mało z tych schodków nie spadła.
No i był jeszcze Escamillo (Predrag Stojanović)
Bez niego spektakl nie miałby sensu, bo którzy by zabiegał o względy pięknej Cyganki...To były dwie godziny kontaktu z pięknymi głosami, skupienia na muzyce i grze aktorskiej.
A wszystko to dzięki Uckeroper. Może ktoś będzie miał okazję zobaczyć ten spektakl w Angermünde albo Prenzlau. A może zaprosi ich jakiś Dom Kultury w Waszej okolicy? Warto.