Kupiłam sobie sukienkę. Czarną w białe, a może szare kwiatki. Kupowałam wieczorem, a światło w sklepie było takie sobie, wiec dokladnie sie jej nie przyjrzałam. Założę ją jutro, bo wybieramy się na na wernisaż, a potem idziemy do teatru. Będzie to wernisaż wystawy Marii Majcher - dziewczyny, która zmarła w wyniku obrażeń jakich doznała w wyniku wybuchu w pracowni Akademii Sztuki. Wystawę przygotowuje pani, która ocalała. Po wernisażu przenosimy się do Teatru Polskiego, żeby obejrzeć "Politę" w reżyserii Janusza Józefowicza. Ponoć warto.
Mogłam pójść w czymś, co mam w szafie, ale postanowiłam rozładować stres nowym ciuchem. A stres jest przeogromny, bo moja ukochana Ciocia usłyszała wyrok, ale nikt nie zna terminu wykonania. Jej czas się nieodwołalnie kurczy. Nie wiem, jak to udźwignę... Mój czas w sumie też moze znacznie przyspieszyć (oby nie nas wszystkich), bo na cito szukam chirurga- onkologa. Takiego, który ma talent artystyczno-krawiecki, bo chodzi o twarz. Nie chciałabym straszyć ludzi i narażać się na domysły, że pewnie zaryłam gębą w krawężnik.
Jednak na razie mam nową kieckę i plany na sobotę.
Poszukiwania zostawiam na przyszły tydzień.