Od zawsze interesowała mnie medycyna, ale zabrakło mi zdolności, żeby pójść na studia medyczne, więc kiedy trafiła się okazja, bez namysłu zapisałam się na Medyczny Uniwersytet Seniora. To jeden z projektów edukacyjnych Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. Warunkiem wzięcia udziału w zajęciach jest matura i ukończone 60 lat. Pierwszy warunek spełniam od ponad czterdziestu lat, drugi od prawie dwóch, a poniewż nie mogę teraz chodzić na fitness, to postanowiłam rozwijać się intelektualnie.😉
Wykłady wygłaszają tuzy naszego świata medycznego, a tematyka dotyczy problemów osób w starszym wieku.
Mimo oczywistych faktów nie czuję się "osobą starszą" ani "seniorką". Zupełnie nie utożsamiam się z tą grupą wiekową i na wykładach, na których jest ponad dwieście osób 60+ po prostu źle się czuję. Jakbym była nie na swoim miejscu. Przeraża mnie taka liczba starszych ludzi zgromadzonych w jednym miejscu.
Wiem, ile mam lat, ale nie potrafię zrezygnować ani z aktywności fizycznej, ani z mojego stylu ubierania się, ani z towarzystwa ludzi młodszych ode mnie. Oczywiście mam znajomych i przyjaciół w moim wieku, ale też dużo młodszych i ta konfiguracja najbardziej mi odpowiada.
Ale boję się, żeby nie przekroczyć granicy śmieszności. Szczególnie w ubiorze i zachowaniu. Bo potrafię też wygłupiać się i śmiać na ulicy, albo chodzić zimą w żółtej kurtce.
Pewnego razu szłam do wnuków i kiedy Najstarsza zobaczyła mnie z daleka przez okno, powiedziała mamie, że babcia idzie. Synowa zdziwiła się, że córka potrafiła mnie dostrzec z takiej odległości, na co Najstarsza wygłosiła zdanie, które dobrze utkwiło mi w głowie: "Po kurtce poznałam, bo kto zimą chodzi w żółtej kurtce? Tylko nasza babcia".
Inne babcie chodzą ubrane stosownie do wieku.😉
Panie, z którymi chodzę na wykłady są w pewien charakterystyczny sposób eleganckie taką schludną elegancją. Ten styl mnie dołuje.😢 Nie potrafiłabym się tak ubrać. Nie jestem i nie chcę być starszą panią. Nawet gdybym miała żyć sto lat, nie będzie we mnie powagi ani dostojeństwa. Ja tak po prostu nie potrafię i trochę mnie to martwi.
Nobel dla Olgi Tokarczuk! Uzasadnienie Komitetu Noblowskiego zmusiło mnie do refleksji nad odbiorem jej prozy przez różnych ludzi. Tokarczuk antypolska? Nigdy mi do głowy nie przyszła taka myśl. Tokarczuk jest pozanarodowa. U niej jest tylko człowiek ze swoim życiem, swoją historią.
Właśnie wróciłam do "Ksiąg Jakubowych" i "Opowiadań bizarnych". Czytam na zmianę.😃
Strasznie podoba mi się słowo "bizarne". Tokarczuk stworzyła je od francuskiego "bizarre" - dziwaczny, dziwny, fantastyczny. Trudno o słowo dokładnie przetłumaczyć. Jest pojemne, niejednoznaczne, pełne odcieni znaczeniowych. Tak jak te opowiadania. One są po prostu bizarne.
Może niektóre z Was pamiętają Młodego - syna mojego męża. Od zawsze dawał nam nieźle popalić. Dawno o nim nie pisałam. Trzymajcie kciuki, bo wszystko wskazuje na to, że Młody odzyskuje siebie, a my odzyskujemy jego. Przed nim długa i trudna droga, ale wierzę, że mu się uda. Nam się uda.
Nie da się ukryć, że od kilku tygodni jestem babcią z drutami. Z czterema drutami w lewej ręce. Jeden co rusz daje o sobie znać, bo kłuje mnie od środka. Mimo tej drobnej niedogodności, z każdym dniem jest lepiej. Ręka jest coraz bardziej sprawna, coraz więcej mogę nią zrobić. Problem jest tylko jeden - drętwieją mi dwa palce i podejrzewam, że to może być zespół cieśni nadgarstka albo jakieś uszkodzenie nerwu. Mogło do tego dojść przy złamaniu albo przy składaniu ręki, bo nie patyczkowali się wtedy ze mną. Wielki siniec mam na przedramieniu do dziś.
Oby do 5 listopada! To będzie koniec kolejnego etapu leczenia.
Z ubiorem mam podobnie i również podobnie mają moje bliskie koleżanki. Fakt, od kilku tal przybyło mi ubrań w czerni i szarościach, aż mój syn zwrócił na to uwagę. Sama nie wiem dlaczego, bo nie miałam wewnętrznej potrzeby noszenia żałoby, a jednak w tym czasie kilka sztuk mi przybyło, łącznie z czarną lnianą sukienką na lato...co chyba najbardziej mnie samą zaskoczyło.
OdpowiedzUsuńTęsknię za miastowymi możliwościami, które inspirująco zapełnią czas, choć u nas w GOK-u tez się dużo dzieje ostatnio, ale... no ja wciąż z boku w tym środowisku i nie mogę się przemóc. Pewnie to błąd.
Radość z Nobla i Noblistki- to już wiesz!
Oczywiście, że trzymam kciuki, niech się dzieje i układa jak najlepiej! I za sprawna rękę również!
Pięknej niedzieli dla Cię i Twoich bliskich 💕🌞🍁
Czarne ciuchy też mogą być odlotowe. 😃
UsuńTobie też pięknej niedzieli i cudnego tygodnia!💖🌞🌷🍄🍁🌞💖
Chciałabym umieć ubrać się na luzie, bo przez całe życie ubierałam się w garnitury, garsonki i sukienki, które szyła mi Mamcia. Teraz jest z tym bieda, bo Jej wiek na to nie pozwala, a raczej siły. Kupić nie ma gdzie, bo to co jest w sklepach, to raczej do rozmiaru 40, a mnie niestety gabaryty się powiększyły. Chyba przyjdzie mi znów schudnąć do rozmiaru 40.
OdpowiedzUsuńDobrze, że już bliżej , niż dalej do wyjęcia drutów i do pełnej niezależności od innych. Pozdrawiam :-)
Bogusiu, polecam Ci sklepy internetowe. Tam jest naprawdę masa niedrogich ciuchów w różnych stylach i rozmiarach.
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz zacząć ubierać się na luzie, to co stoi na przeszkodzie?
Pozdrawiam!😃
Rozumiem Cię dobrze Halinko
OdpowiedzUsuńI ja mimo wieku /a jestem od Ciebie starsza/ nie czuję się staro. Dlatego nie przepadam za towarzystwem osób w moim wieku i starszych. Chociaż w Towarzystwie Przyjaciół Warszawy są dużo starsi ode mnie... ale głowy mają tak młode, że nie jedna dużo młodsza osoba mogłaby im pozazdrościć.
Jeśli chodzi o Olgę Tokarczuk to jestem z NIEJ bardzo dumna. Już dawno przewidywałam, że może zdobyć nagrodę Nobla.
A na te swoje druty to uważaj Halinko!!!
Serdeczności
Starość to nie tyle kwestia metryki, co mentalności. Jednak biologii nie da się oszukać i widok dwustu osób młodych jedynie duchem lekko mnie zestresował.
UsuńSerdeczności, Jagódko!🍁
W tym Studium, to może nie dbaj o towarzystwo, tylko wiedzy nabywaj ;) I masz rację; nagromadzenie ludzi starych i jeszcze starszych w jednym miejscu dołuje (bo my przecież nie stare). Poszłam raz na tzw. Wigilie dla emerytów UAM, miałam wtedy 57 lat i byłam chyba najmłodsza emerytką. Ci staruszkowie byli dołujący, wszyscy starsi ode mnie, to aż nienormalne. A w gminnym Uniwersytecie Każdego Wieku było kilka osób jeszcze pracujących, przed 60-ką, ale poziom zajęć nie, no cóż, gminny. Ja tak, jak Roksanna - "ja wciąż z boku w tym środowisku", nawet nie próbuję się przemagać, odpuściłam sobie nowe znajomości tu, mam swoje dawne w P. I też przyjaciół w młodszym wieku.
OdpowiedzUsuńTy nie będziesz stara i nie przeginasz. To Twój styl i Twoja sprawa. Innym nic do tego. Może z wiekiem sama zdecydujesz o zmianie stylu. Żółta kurtka, to bezpieczeństwo na drodze ;) Ja bym się tylko martwiła, że za szybko trzeba ją będzie prać, nic innego. Fajny kolor.
Ja nie mam takiego luźnego stylu, jak Ty, nigdy nie byłam dość odważna i nie miałam pomysłu na taką siebie. Ale większość moich bluzek jest w kolorze czerwonym, nadal i od zawsze, a w tym roku kupiłam sobie żółte spodnie "chinosy" i w nich chodziłam ;)
Tokarczuk - wspaniała! I wspaniale, że dostała Nobla w ten czas "smuty".
Druty w ręce - brzmi dość groźnie. Czy one nie utrudniają ruchów/ Zupełnie nie potrafię sobie wyobrazić, jak są tam umieszczone, rozlokowane. Najważniejsze, żeby ręka się naprawiła :) Dużo zdrowia! Ściskam serdecznie!
Podpisuję się pod Twoimi słowami! Trzeba się obracać w gronie ludzi w różnym wieku, bo siła tkwi w każdej różnorodności.
OdpowiedzUsuńDruty o tyle utrudniają ruchy, że końcówki dwóch są tuż pod skórą i kiedy nieopatrznie dotknę tego miejsca, to mnie kłują. Kość była złamana i solidnie przemieszczona, więc zespolili ją czterema drutami. To daje gwarancję prawidłowego zrostu.
Serdeczności, Haneczko
Masko, w pewnym wieku traci się zdrowie, tak jest w moim przypadku. Ostatnio dopadła mnie rwa kulszowa, nawet nie wyobrażasz sobie, jaki to jest ból. Przed chwilą wzięłam bardzo niebezpieczną tabletkę o paskudnych skutkach ubocznych, ale już z bólu przed poniedziałkową zmianą pogody nie mogłam wytrzymać.
OdpowiedzUsuńDziwię się kobietom nie dbającym o swój wygląd, nie wyobrażam sobie, aby co dwa- trzy miesiące nie pójść do fryzjera.
Od wielu lat noszę dżinsy i adidasy, bo jest mi w nich najwygodniej.
Niestety, nie czytałam niczego Olgi Tokarczuk, chyba już nie przeczytam, bo wzrok i kręgosłup mi na to nie pozwalają. Wstydzić się powinien minister Gliński, który nie dokończył żadnej książki naszej Noblistki.
Dziwne, ale w żadnym Twoim poście nie czytałam o Młodym.
Życzę zdrowia.
Bardzo Ci, Aniu, współczuję! Ból potrafi wyłączyć człowieka z życia. Mam nadzieję, że szybko ta rwa minie.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ja chodzę do fryzjera nie częściej niż raz w roku? Nie cierpię tych wizyt! Wolę iść do dentysty.😉
O Młodym pisałam kilka razy na poprzednim blogu. To było na tyle dawno temu, że raczej nikt już tego nie pamięta.
Pozdrawiam!