Przygotowując wystawę przez dobre dwa tygodnie pracowałam w nocy, bo w dzień się nie dało. Spisywałam wywiady, dziubałam teksty, przygotowywałam napisy do filmu promujacego wystawę i nawet nie zauważałam, że za oknem robi się widno. Potem było kilka godzin snu, a w dzień jakieś domowe zajęcia wykonywane "brajlem", bo oczy zaspane, a głowa dziwnie pusta. Tak mi się przez to wszystko dobowy rytm przestawił, że teraz nie spię po nocach. I jeszcze te temperatury, przy których można się ugotować!
No i kiedy tak nie mogę spać, to czytam, szperam w necie, bo może trafi się gdzieś jakiś fajny ciuch, oglądam filmy - ostatnio " Trzy dni i jedno życie" - przerażajacy temat, a film taki sobie - i cieszę się, że nie muszę nastawiać budzika. To jest najprzyjemniejsza strona bycia na emeryturze.🙂