piątek, 6 września 2019

8. Juz po

Czekałam, czekałam i doczekałam się, choć wszystko przebiegło inaczej, niż się spodziewałam.
W czwartek dostałam skierowanie do szpitala i pojechałam dowiedzieć się, kiedy ewentualnie mogą mnie przyjąć. Ewentualnie, bo musiałam przejść jeszcze przez konsultację u chirurga ręki. Przy okazji dowiedziałam się, że ręka do łokcia zajmuje się chirurgia ręki, a powyżej - ortopedia. To się nazywa wąska specjalizacja!
Nawet nie czekałam na tę konsultację długo. Doktor obejrzał moje rentgenowskie fotki, mamrocząc coś pod nosem i  w końcu nieco wyraźniej wymruczał: "No to zaraz operujemy".
Przyznam, że mnie zaskoczył. No bo jakie "zaraz", skoro nie mam przy sobie nawet szczoteczki do zębów, gaci na zmianę, że o lekach, które codziennie łykam, nie wspomnę? Ale na wszystko jest rada. Doktor szybko popchnął mój tok myślenia na właściwe tory i po chwili wnuczka mnie zapewniała, że "Ja ci wszystko, babcia, przywiozę".
W tym czasie z oddziału przyszła Pani Doktor Ada, która pomogła mi się przebrać w gustowny niebieski garniturek z flizeliny, moje ciuchy porzucała do plecaka i pojechalysmy windą na górę. Tam szybciutko na salę, żeby zostawić plecak, potem wypełnianie dokumentów i do zabiegowego na znieczulenie. Potem Pani Doktor Ada swoimi ścieżkami popędziła na blok, a ja dostojnie pojechałam tam na wózku.
Przed blokiem dostałam gustowny czepeczek i ochraniacze na skarpetki i na piechotkę, w towarzystwie "blokowej" pielegnierki, doczłapałam się na salę operacyjną. Oszczędzę Wam szczegółów operacji, bo może ktoś jest wrażliwy albo, bo nie daj Boże,rzytrafi mu się podobna przygoda, a ja nie chcę chcę nikogo na nic narażać. Powiem tylko, że wszystko słyszałam i trochę widziałam, ale - mimo braku premedykacji, czyli tak zwanego głupiego Jasia - wszystkie te historie nie zrobiły na mnie złego wrażenia.
Po pół godzinie  było po wszystkim i mogłam wrócić na salę.
Niefajnie było po południu i w nocy, ale trudno, żeby nie bolało, kiedy kilka godzin wcześniej zdrutowali mi kość czterema drutami.
Nie minęła doba od operacji, jak już byłam w domu. Wróciłam sama, autobusem, bo nie chciałam nikomu głowy zawracać.
Od chwili powrotu spałam przez prawie osiemnaście godzin z krótkimi przerwami.
Boli mniej. Myślę, że około południa będę się mogła wybrać na drobne zakupy.
Za dwa tygodnie kontrola, może zamiana szyny na ortezę albo na nic i wyznaczenie terminu wyjęcia drutów. A od wczoraj rehabilitacja. Na razie polega na ruszaniu palcami, stawem łokciowym i barkowym.
Już NIGDY nie stanę bosą stopą na gładkim podłożu!!!
Przepraszam za literówki, ale nie mam siły ich sprawdzać.

10 komentarzy:

  1. No super, że tak prędko i sprawnie! Nie miałaś czasu się przejąć (bardziej). Takiego ekspresowego tempa bym się nie spodziewała w naszych warunkach szpitalnych. Czy to był państwowy szpital? Bo aż chce się ich pochwalić :) Miałaś znajomości?;) ja boję się szpitali, tego bycia tam "szarą masą", tego braku możliwości decydowania o sobie. Chociaż mój jedyny (poza porodami) pobyt w szpitalu był całkiem pozytywny. Ale byłam jeszcze młoda. Ale napatrzyłam się, jak mama i tato byli w szpitalach (mama zmarła w szpitalu, a tato nie chciał słyszeć o szpitalu przed śmiercią). Dobrze, że tak szybko wróciłaś do domu. Nadal uważam, że szpital, to nie miejsce do (dłuższego) przebywania. Dużo zdrowia, teraz już będzie tylko lepiej! Tego Ci najszczerzej życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. To był szpital państwowy - Klinika Chirurgii Ręki. Nie miałam tam nikogo znajomego. Nie czułam się "szarą masą". Wręcz przeciwnie. Miałam wrażenie, że cała uwaga zajmującego się mną personelu była skupiona na mojej ręce, na tym, żebym się dobrze czuła. Prawdę mówiąc, wolałabym zostać w szpitalu dobę dłużej, bo wróciłbym do domu w lepszej kondycji, ale w sumie nie mogę narzekać. Jeśli dalsze leczenie będzie przebiegało tak sprawnie, to za kilka miesięcy będę zdrowa!
    Serdeczności, Haneczko!🌷

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo pocieszające, co napisałaś o szpitalu. Jest dla pacjentów jakaś nadzieja, a nie tylko beznadzieja.
      Jeszcze raz dużo, dużo zdrowia i szybkiego powrotu do sprawności! Ściskam Cie !

      Usuń
  3. Cieszę się, że nie musiałaś długo czekać na operację, a na dodatek nieźle ją wspominasz.
    Nie ma to, jak lekarze profesjonaliści oraz pielęgniarki wykonujące swoją robotę po ludzku.
    Obyś szybko wyzdrowiała i wróciła do dawnej sprawności.

    OdpowiedzUsuń
  4. Operacja musiała być przeprowadzona w ciągu czternastu dni od wypadku, więc dłużej czekać nie mogłam, ale coś mi się wydaje, że zanim całkiem wrócę do formy, minie kilka miesięcy.Póki co wszystko idzie planowo.
    Pozdrawiam!🌷

    OdpowiedzUsuń
  5. Obyś jak najszybciej wróciła do zdrowia i ręka odzyskała poprzednią sprawność.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że już po! Teraz w swoim tempie ku zdrowotności i sprawności! I zobacz, nawet operację można przeprowadzić „od ręki” 😀

    Uściski😘
    I Cię rozumiem, bo ja jednym palcem i w tel. przy obu sprawnych rękach, a się męczę pisząc 😉

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam szczęście do służby zdrowia. Wczoraj Pani Pielęgniarka zmieniająca mi opatrunek, stwierdziła, że to dzięki mojemu pozytywnemu nastawieniu i uśmiechowi. A ja od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy to normalne, żeby - mając złamaną rękę- witać ratowników medycznych uśmiechem i żartami. Chyba niekoniecznie, ale to budzi sympatię i jakieś takie milsze traktowanie.😃
    Uściski wzajemne.😘

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam że dopiero dziś do Ciebie zajrzałam.
    Halinko - to cieszę się, że już po i że teraz będziesz wracać do zdrowia i do całkowitej sprawności.
    Najserdeczniej Cię pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli zdrowieję. Za tydzień kolejna wizyta u chirurga. Na razie pilnie ćwiczę ruszanie palcami. Jest mały problem, ale zdecydowałam, że musi być dobrze!
      Uściski!🌷

      Usuń