Nie. Nie pamiętam wojny. TAMTEJ wojny. Urodziłam się trzynaście lat po jej zakończeniu. Ale pamiętam Pana Kazia, który miał sztuczną drogę, bo tę prawdziwą stracił na froncie. Pamiętam, że stryj mojego dziadka został rozstrzelany w Warszawie, a jego nazwisko znajduje się na tablicy pamiątkowej w kościele św. Boromeusza. Pamiętam łuski i naboje, znajdowane w czasie zabawy w gruzach domów, w krzakach.
Żadne dziecko, nigdy nie powinno mieć takich "zabawek", nie powinno znać ofiar wojen, nikt nie powinien mieć takich wspomnień.
Moja studentka, Masza boi się o los swojej mamy, która jeszcze do wczoraj nie chciała się ewakuować z okolic Ługańska. Wszystkich ogarnął strach. Maszę, Andreja, Julkę, Wasyla... Wszystkich, którzy TAM mają bliskich. Oni nie mają wspomnień z czasów TAMTEJ wojny. Ja też nie, ale i tak od rana mdli nnie ze strachu.
Najwyraźniej nie wszyscy tak chcą. Są ludzie, którzy żyjąc w swojej głowie w poczuciu ciągłego zagrożenia, nie spoczną, aż inni także tego nie poczują.
OdpowiedzUsuńJestem przerażona......
OdpowiedzUsuńJa jeszcze do wspomnień po-wojennych. Być może Ty tego nie pamiętasz już, jesteś młodsza. Aleja byłam pierwszy raz w Szczecinie w 1967 roku i zaszokowały mnie wielkie ilości ruin, zwłaszcza ruiny katedry. Poznań był wtedy już całkowicie odbudowany, były puste place po przedwojennych budynkach, ale ruin w 67 roku nie było. A tu w centrum Szczecina - ruiny, szok!
OdpowiedzUsuńGdy widzę te bombardowania, te wypalone, zrujnowane ukraińskie domy, to cierpię, że upłynie sporo lat po wojnie, żeby miasta wróciły do swej dobrej formy. A ludzie? Ile lat musi minąć, żeby spokojnie spać w nocy? Ściskam Cię!