Zbieram wspomnienia. Każde jest wspólne z kimś. Zbieram je, zbieram aż w końcu bańka z tymi wspomnieniami się zamyka. Już nic z niej nie ubędzie i nic nie przybędzie. Już nie mogę zapytać: "A pamiętasz"? Wspomnienia są już tylko w mojej głowie. Jak długo jeszcze?
czwartek, 29 lutego 2024
piątek, 16 lutego 2024
128 Kobieta w czerwonym kapeluszu
Jest wysoka i szczupła. Ma długie blond włosy. Zawsze nosi piękny, czerwony kapelusz. Do mnie i do wielu innych osób mówi po imieniu, zawsze wita się z każdym serdecznie. Tak też było wczoraj, kiedy przyszłam do Willi Lentza na koncert Martyny Jakubowicz. Przed koncertem, na piętrze odbywały się spotkania ze szczecińskimi pisarzami (jest to dość liczne grono) i tam na siebie wpadłyśmy. Pani zauważyła mnie pierwsza, powitała z uśmiechem i cmokiem , potem zaczęła opowiadać, że "Wiesz, Leszka (Hermana - dość poczytnego autora) już nie ma, spóźniłam się, ale o!, mam trzy książki, to dla syna, no i wiesz miałam operację na to ucho, ale coś źle poszło i znowu tam idę, a tam jest Basia, ale ona chyba idzie na wernisaż...". I tak ciągle, niemal na jednym oddechu. I dobrze, bo mialam chwilę, zeby ochłonąć z zaskoczenia. Przypomniałam sobie, że już kilka razy była podobna sytuacja, ale ciągle zastanawiałam się, z kim rozmawiam! Trochę głupio zapytać tak prosto z mostu "Kim Pani jest"? skoro ona mnie rozpoznaje i chyba nawet uważa za znajomą. W końcu się rozstałyśmy, znalazłam Basię, wspomnianą przez Kobietę w Czerwonym Kapeluszu, i pytam: "Basia, kto to jest"? A Basia na to: "Nie wiem"!😂😂😂😂
Zapytałyśmy jeszcze kilka osób i NIKT nie wiedział.
poniedziałek, 5 lutego 2024
127. Wizyta
Po covidzie w 22 roku dostałam plik skierowań do specjalistów i na badania. To jeszcze było na fali paniki spowodowanej pandemią, wiec lekarze wystawiali skierowania dość lekką ręką. Drobne badania można było zrobić dość szybko, sama stwierdziłem, że jak na mnie wyniki są całkiem przyzwoite i przestałam o tym myśleć. Miałam jeszcze pójść do kardiologa. Termin - luty 2023, czyli osiem miesięcy czekania. Ale ok. Przyszedł termin, poszłam. Dostałam kilka skierowań. Jedno badanie zrobili mi w ciągu miesiąca, na kolejne czekałam od lutego do grudnia. Z gotowym plikiem papierów poszłam dziś do pani doktor, gdzie po raz kolejny musiałam opowiedzieć jakie leki biorę (mam spisane na jartce, bo zapominam ich nazwy), kiedy, kto i z jakiego powodu mnie ciął i zszywał i takie tam. Oczywiście zapomniałam o raku.🙈 Już na wyjściu z gabinetu tak od niechcenia rzuciłam, że jeszcze raka skóry miałam, ale zapomniałam powiedzieć. Spojrzenie lekarki było bardzo wymowne. Tak, jakby nie słyszała o mechanizmie wypierania. Mój mózg opanował go do perfekcji. Kolejna wizyta za rok. Oczywiście z kompletem wyników badań.