piątek, 6 grudnia 2024

154 * * *

 Wysiadam. Wszystko wokół mnie irytuje. Okruchy na podłodze,  zużyta bateria w kuchennej wadze, telefon od energetycznej wampirzycy, mąż, bo umówił nas na kawę z naszą wspólną koleżanką i ta koleżanka też.  Kolejny raz zmagam się z nawrotem depresji. Za mało słońca,  za dużo obowiązków, problemów i różnych bodźców, a kolejne na horyzoncie. I do tego święta, których tak naprawdę nie lubię, a trzeba będzie się uśmiechać  i cieszyć.🤦‍♀️ Wszystko się wyostrza, rośnie i wkurza tak, że mam ochotę uciec z domu albo  zabarykadować się w nim i nikogo nie wpuszczać,  z nikim nie rozmawiać, nie uśmiechać  się, nie zmuszać do miłego i wesołego tonu.  

Znacie pojęcie "uśmiechnięta depresja"? To mój przypadek. Czasem nie wyrabiam na zakrętach. Tak, jak teraz.