piątek, 20 czerwca 2025

184 Sesja

 Jutro zaczyna się kolejna sesja egzaminacyjna z języka polskiego, którą zdawać będą obcokrajowcy. U nas prawie setka chętnych do zdobycia certyfikatu na poziomie B1 i kilkanaście osób na B2. W mieście są trzy ośrodki egzaminacyjne i w każdym sporo chętnych.  Uczelnie już nie przyjmują na pierwszy rok studiów z nikłą znajomością polskiego. Wiele uniwersytetów wymaga państwowego egzaminu B2. Podobnie jest z przyjęciami do pracy.  Tu też nie wystarczy poziom A1. Więc ludzie zapisują się na kursy, a potem na egzaminy. Ani jedno,  ani drugie do tanich nie należy, a mimo to pojawiają się takie cudaki, co to polski znają ze słyszenia i dzień przed dzwonią do właścicielki szkoły z pytaniem:"A na tym egzaminie to coś napisać trzeba"?🙈

No trzeba. Napisać trzeba, trzeba wykazać się rozumieniem tekstu pisanego, znajomością gramatyki, umiejętnością mówienia na temat.

Najgorzej, jak człowiek, który nie ma żadnego wykształcenia trafi na egzaminie ustnym temat o książkach, imprezach kulturalnych czy filmie...

12 komentarzy:

  1. Oha, wiele, wiele lat temu też zdawałam. Nie jest tak o 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezmiennie podziwiam kursantów- polski to wyjątkowo trudny język!

    OdpowiedzUsuń
  3. Też ich podziwiam. Biegle mówię tylko po rosyjsku, ale żeby to osiągnąć uczyłam się dłuuuugo. Innych języków języków nie zdążę się nauczyć.🤷‍♀️

    OdpowiedzUsuń
  4. To sporo macie chętnych na te egzaminy. Z mojego miasta zdaje tylko parę osób na B1 i tylko Ukraińcy. Muszę rejestrować się w mieście wojewódzkim. Angielskojęzycznych namawiałam najpierw na A2, żeby zobaczyli na czym polega ten egzamin, bo ciągle z nimi robiłam głównie testy na pracę domową. Niektórzy w Polsce są już od 7 lat, pracują głównie w kebabach. Bardzo dobrze się komunikują i mówią całymi zdaniami. Ale z pisaniem nadal jest kłopot. Wiedzą dużo o Polsce podróżują.
    Córka przyjęła mojej grupki, gdy wyjechałam do Islandii bardzo jej się podoba ta nauka, bo uczniowie wyjątkowo pilni i chętni. To tak miło słyszeć, że chcą się uczyć naszego języka, podoba im się życie w naszym kraju. Azjaci są bardzo grzeczni i mają w sobie taki spokój, ugodowość, uśmiech w oczach. Ja tak ich postrzegam.
    Miłych wakacji, Ja już przyjechałam na Dolny Śląsk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też większość zdających to Ukraińcy. Z poziomem umiejętności bywa różnie. Z chęcią do nauki też.
      Z Azjatami mam dwa rodzaje doświadczeń - bardzo dobre i fatalne. Te ostatnie dotyczą panów z Bangladeszu. Swoje za uszami mają też Egipcjanie. Natomiast Filipińczycy są zwykle bardzo sympatyczni. Myslę jednak, że jest to kwestia charakteru człowieka, a nie narodowości.

      Usuń
  5. Każdy egzamin to też "szczęście lub jego brak".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to prawda! Trochę też zależy od życzliwości egzaminatora. Nie mówię tu o podpowiadaniu czy zawyżaniu oceny, ale o stworzeniu przyjaznej atmosfery.

      Usuń
  6. Czyli już po egzaminach! A kiedy wyniki? Czy już masz wakacje? Wiem, że jakoś trzeba udowodnić swoją znajomość języka. Ale akurat te egzaminy na ABC zupełnie mi nie pasują. Mój syn aplikował o pracę w firmie szwajcarskiej. Nie potrzebował żadnych egzaminów tego typu. Po prostu rozmawiał, po niemiecku i angielsku z osobą odpowiedzialną za "nabór', przechodząc z jednego języka na drugi, w zależności, w którym języku odezwała sie owa osoba. Mógł też wyjaśnić, że pisze w obu tych językach (nie chwaląc się, że równie dobrze, jak mówi). Zresztą drugi syn również zna biegle oba te języki (których używa wymiennie w swojej pracy). Czy jesteś pewna, że zdałabyś rosyjski na C1? Ja mam już wątpliwości (nie używam, nie mam kontaktu, zapominam). Pozdrawiam i życzę zasłużonego wypoczynku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi się przypomniało, że kiedyś poszłam na rozmowę przed kursem na przewodnika miejskiego. Napisałam w podaniu, że jestem rusycystką, mimo to wezwano mnie na rozmowę po rosyjsku! Po dwóch zdaniach (po rosyjsku) pani odpuściła, "zdałam". Czyżby owa pani wątpiła w to, że rusycystka zna rosyjski? Ciekawe, czy jakiś B2 (nawet) by ją przekonał?

      Usuń
  7. Wyniki będą za 2-3 miesiące. Tyle zwykle się czeka. Oczywiście my już wiemy, kto zdał, a kto nie, bo prace sprawdzamy nie dłużej niż kilka dni, ale w całej Polsce jest kilkuset zdających, a po nas jest jeszcze audyt, który wyrywkowo sprawdza prace i redaguje uwagi. Ktoś wprowadza raporty do systemu, żeby na koniec wydrukować i rozesłać certyfikaty. Są potrzebne ludziom, którzy starają się nie tylko o pracę, ale przede wszystkim o kartę pobytu czy możliwość rozpoczęcia studiów. Bez certyfikatu B2 nie przyjmują np. na Politechnikę Morską, US czy PUM. Przy rekrutacji nikt nie będzie sobie zawracał głowy indywidualnymi rozmowami.
    Dlaczego nie pasują Ci tego rodzaju egzaminy?
    Pani rekruterka nie musiała wierzyć w to, co napisałaś. Dyplom jest jednak dokumentem, a i on nie zawsze jest honorowany. Starając się o uprawnienia tłumacza przysięgłego, trzeba zdać dodatkowy egzamin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłumacz przysięgły to perfekcyjna znajomość w mowie i piśmie "Zawsze podziwiam, wyższa szkoła jazdy". Chyba zraziłam się do egzaminó na ABC, gdy byłam na akademickich kursach (UŁ) przygotowujących do tych egzaminów . To było na początku, dawno temu, gdy dopiero ta forma testowania była wprowadzana z j, rosyjskiego. Dużo niejednoznacznych pytań. Nie dla takiej indywidualistki, jak ja. Nie nadaję się "pod linijkę". Punktowanie za konkretne elementy pytania (czy raczej odpowiedzi), to mnie zniechęca. Urawniłowka. Jak na szkolnych maturach. Wiem, że jakoś trzeba 'wycenić" tę znajomość języka, ale się buntuję ;) Na szczęście to tylko moja prywatna opinia i mam do niej prawo. ;)

      Usuń