niedziela, 5 października 2025

193 Piątek, 21.00 - 23.00

 Nie pracuję w piątki,  a tym razem zgodziłam się na dodatkowe zajecia. Na dodatek przedłużyłam je o pół godziny, bo i parze kursantów, i mnie zależało na omówieniu jeszcze jednego zagadnienia. Wyszliśmy  po zajęciach i mogłam zgodzić się na propozycję ucznia, że odwiezie mnie do domu, ale oczywiście  odmówiłam.  

Pojechałam tramwajem.  Wieczór był przyjemny i chciało mi się po prostu przejść spokojnie, pooddychać jesiennym powietrzem. Mogło być miło, trochę refleksyjnie. I pewnie by było, gdybym idąc do domu nie potknęła się i nie wyrżnęła się jak długa. Moment i zaliczyłam glebę, klnąc przy tym siarczyście. Ból kolana, łokcia i szum we łbie tak mnie wkurzył, że jak szybko upadłam, tak szybko się podniosłam, wspominając przy okazji chyba wszystkie panienki lekkich obyczajów. Doszłam do domu i tam zaczęłam liczyć straty. Kurtka cała, spodnie też, sweter lekko czerwony w okolicy łokcia. Czyli coś jednak jest na rzeczy. Najpierw  obejrzałam strasznie bolące kolano. Okazało sie lekko obdarte ze skóry. Idzie przeżyć. Za to łokieć!🙈 Krew się  z niego lała jak z zarżnietego świniaka. Zanim się połapałam, zdążyłam zaznaczyć ścieżkę z pokoju do łazienki, zaświnić dywanik w łazience i zachlapać umywalkę. Nie wiem, jak to się stało,  ale skóra nad łokciem po prostu pękła, tworząc ranę jak od cięcia nożem. Mąż, jak zwykle w takich  sytuacjach, decyzję o tym, co dalej, oddał w moje ręce. On zawsze działa powoli i z rozwagą, a ja spontanicznie. Żeby wypośrodkować,  zadzwoniłam do synowej, żeby usłyszeć głos fachowca (kończy właśnie studia pielęgniarskie). No i usłyszałam, że mam jechać do chirurga. 

Najbliższą izba przyjęć:   - Jedźcie do wojskowego,  bo tam mają ortopedę.  Ok. W wojskowym ruch jak na Urwańskiej ulicy. Dwóch śmierdzących pijaków śpi w korytarzu na łóżkach (takich z kółkami), kobieta z plastrem na czole uporczywie chce iść do domu, a jest tak pijana, że nie widzi drzwi. Starsza pani, która w domu straciła przytomność, jest wożona w tę i z powrotem na rozliczne badania. No i jeszcze chorzy, ktorych nie widać,  bo są w sali segregacji. Tam to już elegancja - łóżka, parawany. Normalnie jak w serialu "Szpital".

Weszliśmy. Podchodzę do okienka, mówię co się stało. Mimo opatrunku, czuję, że rękaw kurtki mam w środku mokry od krwi. Pani prosi mnie do dyżurki. Zdejmuję kurtkę, a tam - wiadomo co - pozioma, dość głęboka rana długości 4 cm. Jak od noża czy innego tasaka. Ekipa z dyżurki zaczyna się dopytywać  jak to ja upadłam i jednocześnie spoglądają na mojego Osobistego. Osobisty milczy, ja zaczynam się śmiać,  bo wiem, co wszyscy sobie myślą. Lekarz ogląda moje potłuczone kolano i chyba dochodzi do wniosku, że mówię prawdę. Potem krótki lekarski wywiad, szycie, RTG i czekanie na wypis. W międzyczasie  podchodzi ratownik medyczny i pyta, czy jestem nauczycielką. Trudno zaprzeczyć.😀 A czy uczyłam w SP xy.

- Oczywiście !

- Nie pamiętam czego,  ale Pani mnie uczyła.

- Pewnie  polskiego. A jak Pan się nazywa?

- Michał Iksiński.

- A, tak. Pamiętam.  Pana mama jest pielęgniarką. Pan siedział w czwartej ławce, w środkowym rzędzie, od strony okna. - otworzyła mi się klapka z kadrem lat dziewięćdziesiątych. Czasem tak mam. 

- ... - Pan Michał  zaniemówił.😂 Nie mógł uwierzyć, że po ponad trzydziestu  latach można coś takiego pamiętać. 

No i w końcu dostałam wypis, recepty, zalecenia, życzenia zdrowia i około 23.00 byliśmy w domu.

Uważajcie, bo czasem chodnik potrafi zaatakować człowieka. 😂

 

 


14 komentarzy:

  1. Oha, to zaliczyłaś niestety, życzę szybkiej rekonwalescencji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaliczyłam glebę.🙈 Dzięki za życzenia.😘

    OdpowiedzUsuń
  3. A to współczucie. Ja ostatnio jak upadłam, to koleżanka myślała, że już po mnie. Bo spadłam z drabiny przy podawaniu dekoracji świątecznych na strych w moim własnym biurze. Najpierw z drabiny, a potem poturlałam się po schodach, które były obok. I wtedy skręciłam sobie kolano, co jest stanem nieodwracalnym. A teraz muszę bardzo uważać jak chodzę, bo gdybym się gdzieś potknęła i kolano mi się przekręci, to lecę jak długa. Pewnie podobnie jak ty, i łeb można rozbić dokładnie. O, jeez 😭

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z drabiny też kiedyś spadłam. Wprost na deskę do prasowania i żelazko. Oj, bolało...
      Skręcone kolano to poważny problem. Wspomagasz się ortezą?

      Usuń
    2. To już było 3 lata temu. Skręcenie kolana jest nieodwracalne. Nie boli mnie, na operację jestem za młoda 🤣 na początku chodziłam w ortezie bo się bałam. Kilka razy się przewróciłam, nauczyłam się inaczej wsiadać do samochodu. Wyćwiczyłam mięśnie. A teraz to nawet czasami chodzę w butach na obcasach. Nauczyłam się inaczej chodzić, patrzeć pod nogi i trzymać obręczy to jest najważniejsze przy schodach. Jeździć na rowerze i zeskakiwać na zdrową nogę, inaczej schodzić ze stołka przy szukaniu na wyższych półkach itd tl tańczyć najlepiej samej 🤣 bo jak ktoś prowadzi, to można źle stanąć I wiele jeszcze innych ograniczeń😭ale nie boli👏

      Usuń
  4. Ja miałam w drugą stronę: zapomniałam imienia i nazwiska osoby, którą dobrze znałam przed 30 - tu laty…😥

    OdpowiedzUsuń
  5. Masko, przestraszylas mnie tym upadkiem, ale zachwycilas swoja wspaniala pamiecia! 👌 Dzialajac jakby w druga strone, za nic nie moge sobie przypomniec twarzy ani nazwisk wiekszosci moich nauczycieli. W mojej pamieci ostalo sie jeno czterech :)) A co dopiero pamietac uczniow z roznych klas, przeciez ich byly setki 🙈 Jak ci sie to udaje? Zycze polepszenia , uwazaj na siebie 🤞Asia

    OdpowiedzUsuń
  6. Asiu, nie mam pojęcia, jak to się dzieje, ale pamiętam bardzo wielu uczniów. Pamiętam, w której ławce siedzieli, pamiętam fryzury dziewczynek, czasem głos. Czasem kogoś spotykam i otwiera mi się klapka w głowie. Swoich nauczycieli też pamiętam. Wszystkich - od podstawówki po maturę. Za to wyparowała mi cała wiedza z matematyki, chemii czy historii. 😀
    Mnie strasznie wkurzył ten nieszczęsny upadek. Dziś szłam tą alejką i już wiem, że potknęłam się na wystającej płytce chodnikowej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowite te wszystko. Od momentu jak się "wykopyrtnęłaś' na ulicy aż do momentu spotkania swojego byłego ucznia.
    Szkoda tylko, że tyle krwi się polało niepotrzebnie. No ale Ty dzielna przecież jesteś :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Najbardziej niesamowite jest to, że od wykopyrtnięcia się do powrotu do domu upłynęły tylko dwie godziny. A ludzie narzekają na SOR-y. 😉

    OdpowiedzUsuń
  9. I co? Musieli szyc?
    To rzeczywiscie byl bardzo niefortunny upadek ale dobrze ze sobie niczego nie zlamalas.
    Masz imponujaca pamiec do uczniow. Jestesmy troche zdolni do zapamietywania nazwisk czy chocby imion ale lawki? Nadzwyczajne, nic dziwnego ze chlopaka zatkalo.
    Pare dni temu sciagajac w sklepie z wieszaka miotle ktora chcialam kupic calosc spadla po drodze odrapujec mi przedramie ostrym koncem. Bylo wiecej krwi niz rany wiec poszlam do stoiska poprosic o opatrunek i powiedziec co sie stalo bo pytali a narobilo im strasznego strachu bo sie zlekli ze bede sklep sadzic o odszkodowanie. Jako ze odpowiedzialam iz nie, nie bede skladac skargi , dali mi miotle za darmo, hahaha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać na Twoim przykładzie miotła też może człowieka zaatakować. Dobrze, że nic poważnego Ci się nie stało.
      Mnie szyli. Młody lekarz-rezydent i pielęgniarka. Już się zagoiło i w poniedziałek muszę iść do przychodni, żeby mi ktoś zdjął szwy. Niestety, nie mogę tego zrobić sama, bo to na prawej ręce.

      Usuń