*Dla Asi.
Otwierasz album i widzisz czarno - białą fotografię. Na niej dwie młode kobiety i niemowlak. W kobietach z trudem rozpoznajesz swoją mamę i ciocię. Bardziej wierzysz w to, że to one, niż wiesz. Dziecka w ogóle nie kojarzysz. Nawet nie wiadomo, czy to chłopiec czy dziewczynka, bo niemowlaki są do siebie podobne. Powiedzieli ci, że to ty, więc wierzysz.
Kolejne zdjęcia przedstawiają małą dziewczynkę. To też podobno ty, ale nie pamiętasz ani okoliczności powstania fotografii, ani ubrania, w którym jesteś, więc wierzysz, że to ty, bo tak ci powiedzieli.
Potem są fotki, na których już się rozpoznajesz. Nie tyle poznajesz rysy twarzy, co wiesz, że to tobie te fotki zrobiono. Pamiętasz kiedy i gdzie to było, pamiętasz ten płaszcz i choć fotka jest czarno-biała, to wiesz, że miał piękny miodowy kolor.
Kolejne zdjęcia i coraz lepiej pamiętasz okoliczności ich powstania. Tu prywatka po maturze, tam wycieczka ze znajomymi w góry, ślub, wesele kuzynki, impreza w pracy, wakacje z dzieckiem, ślub dziecka... Całe życie w albumie.
A potem patrzysz w lustro i pytasz:
Gdzie jest ta dziewczyna ze zdjęć w albumie?
Kim ona jest?
Czy to ja?
A kim jest ta kobieta w lustrze?
Czasami się zastanawiam, czy moje wspomnienia z wczesnego dzieciństwa są naprawdę moje, czy to obrazy, które przez lata mi wpajano i moja wyobraźnia...
OdpowiedzUsuńEch... pewnie coś tam, choć już niewiele jest w nas z tamtych dziewczyn ze starych fotografii...
Uściski 💕😘
Mam bardzo podobne odczucia. Jednak to ciągle MY.💖
OdpowiedzUsuńWzruszające są takie przemyślenia przy oglądaniu starych zdjęć...
OdpowiedzUsuńPrzytulam serdecznie Halinko :-)
Mam takie zdjęcie, na którym jest chyba z dziesięć osób. Dziwnie się czuję, widząc ich i wiedząc, jak wypełnił się ich los...
OdpowiedzUsuń