sobota, 30 kwietnia 2022

84. Urodziny

       Jutro 1. maja.  Moja ukochana Ciocia  skończy 81 lat. To najmłodsza siostra mojej Mamy. Ma dwie córki, przeżyła jedynego syna, niedawno powitała na świecie swoje kolejne prawnuki - bliźnięta. Całe życie ciężko pracowała na godpodarstwie i zawsze wychowywała jakieś dzieci.  Najpierw, jako bardzo młoda dziewczyna,  przejęła opiekę nade  mną. Potem urodziła trójkę swoich dzieci,  a potem opiekowała się wnukami.   Dziś ma  pięcioro prawnuków i wszyscy ją uwielbiamy. Jest niezwykle dobrą i ciepłą kobietą.  Martwi się o nas na zapas, dba ze wszystkich sił, a my staramy się jej za to odwdzięczyć  każdego dnia.

       Mam nadzieję, że będzie żyła długo i szczęśliwie. Jutro zadzwonię do niej nie jak zwykle w niedzielę o 18.00, ale z samego rana. Muszę być z życzeniami pierwsza.😉 I jak zwykle powiem, że kocham ją nad życie.  Jej starsza córka, a moja serdeczna przyjaciółka zawsze, żartując, spiera się ze mną, że ona  kocha naszą Jancię bardziej, a ja jej na to, że ja dłużej o całe sześć lat.😉 I w ten sposób  jesteśmy kwita.😀

       Maj to początek sezonu grillowego.  Nie przepadam za tym sposobem biesiadowania,  ale jutrzejsze popołudnie spędzę ze znajomymi przy grillu w ogródku... Domku Grabarza.🙈😉 

       Miłej majówki! Niech Wam słonko radośnie świecie, a mlecze i stokrotki cieszą oczy!🌞🦋🌷 

niedziela, 24 kwietnia 2022

83. Chciałabym...

 ... żeby już w końcu było ciepło;

... żeby mi się nie chciało ciągle spać;

... żebym mogła trochę odpocząć;

... żebym mogła pojechać dokądś choćby na trzy dni;

... żeby mi kosy (a może to nie kosy?) nocą za oknem nie śpiewały, bo ich piękne trele bardzo smutno mi się kojarzą...


czwartek, 14 kwietnia 2022

82. Rozmowy

  Wczoraj, w punkcie pomocy uchodźcom na Dworcu  Głównym w moim Dużym Mieście, do naszej lady, przy której wydajemy kawę,  herbatę  i zupę, podeszła dziewczynka  w czerwonej kurteczce. Stanęła i patrzyła nieśmiało na wolontariuszki.

Podeszłam do niej...

- Skąd przyjechałaś?

- Z Ukrainy.

- A gdzie mieszkasz?

- Koło takiego dużego sklepu.

- A jak masz na imię?

- Polina.

- Masz siedem lat? 

- Nie! Tylko pięć!

- O!  To pewnie chodzisz do przedszkola?

- Już nie. Moje przedszkole jest zburzone. Jego już nie ma. Widziałam, że nie ma.

***

Imieniny u Ryszarda. Stół zastawiony, a przy stole toczą się rozmowy. Oczywiście o polityce.

W końcu zniecierpliwiona Pani Domu  zdecydowanie kończy dyskusję słowami: 

" Przestańcie w końcu żyć w wirtualnym świecie.  Co Was obchodzi jakaś tam wojna."

Reszty słów nie przytoczę, bo mnie po prostu bolą.

***

Nie mam zbyt wielu znajomych na fb, ale trochę ich na tej liście jest. Wczoraj zamieściłam tekst o tym, że potrzebny jest dach nad głową dla matki z czwórka dzieci. Trzy córki i ośmioletni chłopczyk z dziecięcym porażeniem mózgowym. Matka od Mariupola do Szczecina  podróżowała z tym dzieckiem na rękach. Ojciec, policjant, walczy na wojnie. 

Zamieściłam post i... cisza...

*** 

Życzę Wam wszystkim  radosnych Świąt Wielkanocnych! Niech przyniosą wiarę w Człowieka  i nadzieję na lepsze jutro. 🐣🐥🐇🐥🐣



środa, 6 kwietnia 2022

81. * * *

      Przeczytałam w necie, że zmarł  Żyrinowski. Jeden z bardziej znanych rosyjskich polityków. I naszły mnie takie różne refleksje...

       Wychowano mnie w  szacunku do śmierci. Uczono, że każdy ma bliskich, dla których jest kimś ważnym,  kochanym, a śmierć jest ostateczna. Nauczono, żeby nikogo nie osądzać, bo nie znamy czyjegoś życia, traum, nieszczęść, jakie go dotknęły. Dlatego, kiedy odchodził ktoś, kto nie był wzorem cnót, oddawałam mu ostatnią posługę z szacunku do śmierci. Do tego odchodzenia, które stało się o udziałem zmarłego. Do tej ostateczności. 

     Tak było z moim bratem, z kilkoma znajomymi...  Można szanować majestat śmierci, nie szanując człowieka, który umarł. Można nie szanować człowieka i jednocześnie starać się go zrozumieć. Co nie znaczy, żeby  usprawiedliwiać, to co robił.

     W Ukrainie doszło do ludobójstwa, nad którym nigdy nie przejdziemy do porządku dziennego. Widząc na zdjęciu uśmiechniętego dwudziestoletniego barbarzyńcę, myślę o jego domu rodzinnym, o jego matce i zastanawiam się, co go tak ukształtowało, że jest pełen nienawiści, która  każe mu mordować kobiety, starców, dzieci. Myślę też o tych, którzy zginęli z jego ręki.  Czy wszyscy swoim życiem zapracowali sobie na szczerą łzę bliskich? Czy może ktoś po śmierci ofiary barbarzyńcy poczuł ulgę?  Czy to coś zmienia w naszym myśleniu o tych zamordowanych?

     Nic nie jest  tylko czarne albo tylko białe. Nawet śmierć...