Poszłam dziś do osiedlowego warzywniaka. Klientka przede mną kupowała ziemniaki i jeszcze coś. Nie pamiętam co. Rachunek wynosił 17, 80. Pani chciała zapłacić telefonem. Okazało się, że ma na karcie 17.40 i ani grosza więcej. Poprosiła sprzedawcę, żeby wyjął z torebki dwa ziemniaki...
Znam tę Panią z widzenia. Wiem, że ma niewielkie mieszkanie, pracuje w Makro, ma chyba dwoje dzieci.
Coraz częściej będziemy świadkami takich sytuacji...
OdpowiedzUsuńA bogaczom i tak dobrze się żyje.
Gdyby nie to, że oboje z mężem pracujemy, też bym pewnie kupowała ziemniaki na sztuki.😥
UsuńObawiam się przyszłego roku. W aptece zostawiłam połowę renty... Ale niepokój jest związany z firmą, bo w zaistniałej sytuacji w obecnej formie nie ma szans funkcjonować. OM już wariuje od myśli jak przeprowadzić zwolnienia i zmniejszyć działalność, żeby nie dokładać. Bo i z czego?
OdpowiedzUsuńApteka, zwykły spożywczak... dramat! Firmy padają, a prezes zadowolony. Niedobrze mi się robi, jak patrzę na tę zakłamaną kreaturę.
UsuńNiestety, takie czasy nastały.Makro reklamuje się na MasterChef, a pracownicy muszą głodować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.