Mieszkam w tym samym mieszkaniu 54 lata. Mój świat to te 57 metrów kwadratowych na drugim piętrze "gierkowskiego" bloku. Spośród 15 rodzin, które zamieszkały tu w 1970 roku zostało tylko kilka. Wszyscy się postarzeli. Te dzieciaki sprzed pół wieku już mają wnuki.
Różne koleje losów przeżyłam w tym mieszkaniu. Dużo dobrych, sporo złych, ale nigdy nie chciałam się stąd wyprowadzić. Mogłam zamieszkać na wsi w wygodnym domu z ogrodem, ale to nie dla mnie.
Tu co jakiś czas robi się remont, żeby było wygodniej żyć, zmienia się meble, kolor ścian, przybywa na nich obrazków i fotografii, ale to jest ciagle to samo moje miejsce.
Nie lubię, kiedy mąż na dłużej wyjeżdża, ale jednocześnie lubię być w domu sama. Wtedy coś tam sprzątam, układam, przeglądam zawartość szaf i szuflad, przesiaduję na balkonie, czytając książki. Zastanawiam się czasem ile jest we mnie osoby towarzyskiej, a ile samotniczki.
Jestem jak kot, który przywiązuje się do miejsca - mieszkania, osiadła, miasta.
A Wy lubicie zmiany, przeprowadzki?
Gdybym nie wyemigrowala z Polski to pewnie nadal bym mieszkala w bloku do ktorego wprowadzilam sie w roku 1975 co znaczy ze obecnie dobijaloby 50 lat.
OdpowiedzUsuńW USA przeprowadzalam sie ze 6 razy a bylo podyktowane miejscem pracy meza. Przeprowadzki sa uciazliwe ale niczym strasznym a zacheta bylo to ze zawsze przenosilismy sie do wiekszego i wygodniejszego czyli z entuzjazmem.
Maz bardzo czesto przebywal na sluzbowych wyjazdach co nieraz trwalo tygodnie a ja te okazje wprost kochalam - bo jestem z natury samotnikiem, towarzystwo mnie meczy i czesto wprost nudzi. Nawet cos tak prostego jak spacerowanie solo bardziej mnie zadowala niz we dwojke.
Takie okazje, wyjazdy meza, ani mnie nie nudzily ani samotnosc nie dokuczala.
Nigdy nie odczuwalam teskonoty za wczesniejszym domem czy okolica - nawet teraz ladujac w apartamencie po sprzedazy duzego domu. Czego mi brak to czterosezonowego klimatu.
Ja jestem jak kot - przywiązuję się do miejsca.😉 Nie lubię zmian.
UsuńMoi rodzice mieli dom z ogrodem, ale nie chciałam tam mieszkać. A już na pewno nie sama. Za dużo pokoi, zbyt wiele przestrzeni.
Jestem podobnym domatorem do Ciebie Masko, najchetniej przezylabym w jednym miesjcu cale zycie, ale tak sie nie dalo. Los rzucal mna kilkakrotnie w ta i we wta, ale w sumie w trzech miejscach przezylam 25 , 10 i 20 lat :)) I z latami coraz niechetniej ruszam sie z domu. Swiat podoba mi sie z daleka , szczegolnie ze teraz mozna go zwiedzac nie wychodzac z domu :)) Asia
OdpowiedzUsuńDobrze Cię rozumiem! W dzieciństwie żyłam w dwóch miejscach, które do dziś mi się śnią. Dziś najchętniej "zwiedzam" świat, odpadając filmy na Discovery.
UsuńSerdeczności 😀
Ja też przywiązuję sie do miejsca, choćby do miejsca na mapie :) Całe życie w Poznaniu i okolicy. W rodzinnym domu mieszkałam 22 lata aż do ślubu. Potem były dwa malutkie mieszkanka tymczasowe, do których się zupełnie nie przywiązywałam i większość czasu spędzałam i tak w domu rodziców (teraz to moje mieszkanie i mieszka tam syn). Mieszkanie w bloku, z windą i balkonem, to było 42 lata temu spełnienie marzeń. Ale gdy nas było już pięcioro, to zrobiło się ciasno. I w wielkim bloku zawsze jest głośno, hałasy niosą się po kondygnacjach, po betonie, płacisz, ile powiedzą, na nic nie masz wpływu. A po długich wakacjach na daczy, w ogrodzie nie mogłam się przyzwyczaić do bloku. Gdy A. wymyślił, że chce mieć swój dom wcale nie byłam zachwycona. Ale to było jego marzenie, zarobił na dom, własnoręcznie go wykończył, ma dużo miejsca (a w jego rodzinnych 50 m kw. było 7 osób). Przywykłam do tej wsi, już nazywam ją moją :) A dom jest nie tylko budynkiem, jest moim domem. Lubię też być tu sama, ale nie za długo. I jestem pewna, że sama bym tu nie mieszkała. A ze świata z radością wracam do mojego domu.
OdpowiedzUsuńMój blok starzeje się razem ze mną. 😉Kiedyś było tu dość głośno, bo było dużo dzieci. Dziś te dzieci mają już wnuki, a na całym osiedlu jest cichutko. Podwórka mamy ładne, a robić przy tym nie trzeba. Nie obchodzi mnie stan dachu, rynny i koszenie trawy. Wszystko ma swoje plusy i minusy.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Halinko że dopiero dziś do Ciebie zajrzałam... ale ten czas jak glupi leci...
OdpowiedzUsuńJa mieszkam w tym samym mieszkaniu od roku 1989 a więc też już bardzo długo. Jestem typem domatorki który czasami gdzieś wyfruwa ale zawsze z utęsknieniem czeka na powrót do domu. Nie znoszę zmian i przeprowadzek.
Serdeczności Kochanie:-)
Stokrotka
Ależ nie ma powodu do przeprosin! 😘
UsuńMówi się, że są ludzie "ptoki" i ludzie "krzoki". Widać my jesteśmy te drugie.
Ściskam Cię mocno.❤️❤️❤️
Dzień dobry bardzo 😊. Z tą samotniczką i osobą towarzyską mam tak samo i jak kiedyś zastanawiałam się, do jakiej osoby mi bliżej to nie mogłam się zdecydować. Bardzo lubię towarzyskie spotkania albo wycieczki w większym gronie ale uwielbiam również wieczory, kiedy jestem sama w domu bo Niemąż ma trening albo wychodzi z kolegami. I moje samotne spacery uwielbiam, rowerowe wycieczki w pojedynkę, to na nich odzyskuję popracową równowagę. Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńMiło mi Cię tu widzieć.❤️
UsuńNajwyraźniej jesteśmy do siebie podobne. Pozdrawiam!😘