sobota, 31 maja 2025

179 Dzień Dziecka

 Jest 3.23 a ja się jeszcze plączę po domu. Coś tam sprzątam, rozwiązuję krzyżówki, rozmawiam z mężem, a tak naprawdę to denerwuję się wyborami. Normalnie serce  mnie boli ze strachu. Włącza mi się syndrom ucieczki - przespać to całe zamieszanie, nie słuchać tv, nie zaglądać do neta, schować glowę w piasek, wyjść w poniedziałek  na ulicę i zobaczyć,  co się dzieje. 

Na szczęście jutro przyjdą wnuki i urządzimy sobie bardzo niezdrową ucztę - będzie pizza, słodycze,  owoce, lody.  W końcu jest Dzień Dziecka

Sprzęt na jutro gotowy.

sobota, 24 maja 2025

178 Dzień Matki

 Mam jedno dziecko rodzone - syna, i drugie - adoptowane - synową. Właściwie to ja jestem mamą adoptowaną przez synową.  Kilka lat temu do kwiatów była dołączona karteczka z pytaniem: "Czy mogę cię adoptować na mamę, bo mam dosyć bycia sierotą".  Dobrze, że wysłała bukiet kurierem (czas pandemii), bo lepiej, żeby nie widziała, jak ryczałam.

Tegoroczna dniomamowa wizyta była dziś, bo syn jutro wyjeżdża. Przyszli bez dzieci, więc mogliśmy spokojnie pogadać. Dzieciaki  mają 25, 19 i 12 lat, ale to jednak dzieci  - robią szum, więc czasem chce się posiedzieć bez nich.

Wypiliśmy kawkę, zjedliśmy ciasto, złożyłyśmy sobie wzajemnie życzenia. Wszak synową jest mamą x 3! 

Kiedy wychodzili, wyściskałam oboje, żegnając słowami "Kocham Cię ".  Synowa nie ma problemu z wyrażaniem uczuć, czego nie mogę powiedzieć o synu. Przymuszony przez żonę wydusił to nieszczęsne "Kocham Cię" , ale od razu dodał: "Tylko nie myśl, że w ciągu najbliższych  30 lat jeszcze raz to ode mnie usłyszysz". 😂 Pokonał sam siebie, a zmieszanie musiał  pokryć żartem. 









niedziela, 18 maja 2025

177 Wiosna?

 Zimno, jak jasna cholera! Wyciągnęłam z szafy polarową piżamę, którą dostałam pod choinkę od Dzieci na wypadek wielkich mrozów. A mówili, żeby nie myśleć o czymś niefajnym, bo się sprawdzi. No to mam -  przymrozki i zimne kaloryfery w maju. 

Udało mi się przetrwać kurację żołądka.  Mimo pełnego spektrum efektów ubocznych, chodziłam do pracy. Trochę mnie to kosztowało, ale dałam radę.  Może to głupota, ale zależało mi na tym, żeby się nie poddać, nie położyć  do łóżka i skupiać się na niedogodnościach. Z życiem trzeba chcieć się brać za bary.😉

W piątek zrobiłam mammografię i skończyłam "renowację" uzębienia.  Bardzo lubię moją dentystkę, za to mam problem z panią rejestratorką na mammo. Co roku przed badaniem muszę odpowiedzieć na kilka pytań zawartych w ankiecie i nie jest w tym nic trudnego, ale ta kobieta mieszka w moim bloku, absolutnie nie mam do niej zaufania,  nie utrzymujemy ze sobą żadnych kontaktów,  bo dużo niedobrego o niej wiem i ona wie, że ja wiem. Ale mus, to mus. Każdy gdzieś pracuje i może mieć dostęp do naszych  danych.

Wybory już za nami. Teraz pozostaje już tylko się  modlić o rezultat.

Przy okazji okazało się, że moja sąsiadka,  będąc od kilku lat właścicielką mieszkania,  zapomniała się w nim zameldować i nie figuruje w spisie wyborców. 😀


niedziela, 11 maja 2025

176 Kuracja

 Zaczęłam kurować żołądek lekiem, który ma tyle skutków ubocznych, że biorąc go w zasadzie nie powinno się wychodzić z domu. Poza tym wymaga dość ścisłego czasu przestrzegania posiłków,  więc wszystko  trzeba  jakoś pospinać. Tak sobie wymyśliłam, że skoro w czwartek mam najmniej zajęć i zaczynam po południu, to najlepiej  będzie zacząć łykać cudowne  kapsułki właśnie tego dnia. Piątek mam wolny, potem jest weekend,  więc będzie ok.

W czwartek  wieczorem  napisała koleżanka,  że będzie przejazdem i czy możemy się spotkać. Nie widziałam jej od jesieni, nie wiadomo, kiedy znowu będzie okazja, więc oczywiście  spotkałyśmy się. Jadłam w drodze ze spotkania, żeby łyknąć prochy pół godziny później.  Uboczne skutki zaczęły się pojawiać, ale nie były zbyt dokuczliwe.

Dziś koniecznie chciałam iść na imprezę, o której wiedziałam od kilku miesięcy, więc kanapki do torby, kapsułki do pojemnika, butelka z wodą w garść i hajda na koń! Koncert był liryczny,  występ mimów świetny,  a przy okazji spotkałam mnóstwo znajomych, więc było super. Jeszcze lepiej by było, gdyby nie kolejne skutki.🙈

Podejrzewam,  że w następnych dniach może być ich więcej, a muszę chodzić do roboty, bo nie ma nikogo na zastępstwo.  Na szczęście  zawsze w pobliżu sali lekcyjnej jest toaleta. 😂

I tak do przyszłej soboty. Ale najgorsze jest to, że  pierwszą dawkę biorę o 6.00, więc o 5.30 muszę coś zjeść, a ostatnią  o północy. Zważywszy na konieczność biegania co jakiś czas do toalety, zastanawiam się kiedy  spać?

Dobrego tygodnia! ❤️

Trzymajcie kciuki,  żeby mi się jakaś kompromitacja nie przytrafiła.🙈😂


poniedziałek, 5 maja 2025

175 Po majówce

 Po majówce potrzebny jest tydzień  na adaptację do nowych warunków życia.  Nie byłam dziś pewna , jaki mamy dzień, bo jeszcze mam majówkowy zawrót głowy.  Na szczęście goście, którzy do nas przyjechali, wynajęli sobie apartament  w centrum i dzięki temu odpadła mi logistyka poscielowo-sypialniana i kolejki do łazienki. Wynajem krótkotrwały jest świetnym rozwiązaniem, gdy przyjmujący gości ma do dyspozycji 56 m kw.

Było super.  W czwartek  przegoniłam chłopaków  po mieście, bo M. był u nas pierwszy raz  a A. przyjechał po dziesięciu latach.  A. jest synem mojego byłego szwagra, a M. to jego życiowy partner. Majówkowa wizyta była oficjalnym wyjściem z szafy. Kamień z serca, bo nie jestem zwolenniczką dulszczyzny i akceptuję ludzi takimi, jacy są. Poza tym ukrywanie się ze swoim szczęściem jest dla mnie czymś,  co to szczęście częściowo odbiera. Głupie to jest i tyle.

W piątek byłam u rodzinnej z wynikami z gastro. W aptece zostawiłam kilkaset złotych, a od pani doktor usłyszałam o skutkach ubocznych działania leków.  Łatwo nie będzie,  ale nie ja pierwsza ani ostatnia.

Sobota i niedziela  były dniami rodzinnych spotkań. Pierwszego dnia przyjechał syn z rodziną, żeby poznać M. Dzieciaki nie znały żadnego  z nich, więc było ciche dopytywanie w kuchni: "Babcia,  a który to jest ten wujko-kuzyn"? Siedzieliśmy przy kolacji w absolutnie luźnej, serdecznej i rodzinnej atmosferze, a ja byłam szczęśliwa, że doszedł nam przesympatyczny członek rodziny. W niedzielę chłopaki pojechały do siebie, syn bladym świtem ruszył w kolejną służbową podróż, a my, z synową i wnukami zjedliśmy wspólny obiad okraszony ploteczkami i nerwami Średniej,  która w poniedziałek  zdawała maturę. Plany dotyczące wyników ma bardzo ambitne i odpowiedni do tego poziom stresu.

No i przyszedł poniedziałek.  Praca, wizyta u mojego ulubionego psychiatry, potem kolejne zajęcia i zakupy w aptece. Wyszłam z całym plecakiem pudełeczek z moim "kosmicznym jedzeniem". 🙈 To  kolejna oznaka starości  albo upływającego czasu - jak kto woli.

Majówka była bardzo udana, ale nic a nic nie odpoczęłam. Potrzebuję ciszy, spokoju i odrobiny samotności,  żeby złapać oddech, a było gwarno, wesoło,  gadatliwie i ludnie. Ale nie żałuję,  bo naprawdę było cudnie.😀