niedziela, 22 marca 2020

27. Taki czas

             Nastał taki czas, jakiego chyba nikt się nie spodziewał. Wszystko, co złe - epidemie, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów - to wszystko działo się gdzieś tam, daleko. W krajach, których nawet nie potrafimy wskazać na mapie. Dotykało to jakichś anonimowych ludzi, z którymi łączy nas co najwyżej kod genetyczny przypisany istocie ludzkiej. Dużo i strasznie mało jednocześnie.
I nastał czas, w którym jak nigdy odczuwamy fakt, że Ziemia jest globalną wioską. Każdego może dopaść WIRUS. Dopaść i pokonać. Jak w czasie okupacji wychodzisz na ulicę i nie wiesz, czy wrócisz do domu, czy dopadnie cię wróg i - tym razem - po cichutku będzie próbował odebrać ci życie.
W zasadzie nie wychodzę z domu. Wczoraj spotkałam się z koleżanką, z którą mieszkam drzwi w drzwi, bo już minęły dwa tygodnie, odkąd wróciła z Niemiec. Z drugą, która uczy polskiego dyplomatów z różnych stron świata, zobaczę się najwcześniej za dziesięć dni. A i to nie wiadomo, bo przecież obie od czasu do czasu wychodzimy z domu, chociażby po drobne zakupy, więc mamy jakiś minimalny kontakt ze światem zewnętrznym. Na szczęście jest whatsapp, telefon...
Brakuje mi aktywności. Żeby nie popaść w marazm i odrętwienie postanowiłam, że mój dzień nie będzie się różnił od zwykłego dnia w poprzedniej epoce. Wstaję rano, ubieram się w dres  i przynajmniej pół godziny ćwiczę. Potem prysznic i śniadanie. Potem chwila na jakiś program w tv. Broń Boże nie informacyjny. Potem chwila nauki i jakieś domowe robótki. Dziś prasowałam. Po południu robię sobie obiad, a po obiedzie jakaś krzyżówka, książka, film. Na spokojnie, przy kawie. W międzyczasie rozmawiam z mężem, moimi wiekowymi już ciociami, z przyjaciółkami - miejscową  i bardzo zamiejscową. Telefon, telefon, telefon...Wieczór przed telewizorem albo z książką. Obowiązkowo "Szkło kontaktowe" i czasem "Dzień po dniu". Szczególnie wtedy, gdy pojawia się w nim Piotr Jacoń. ;-) Do późna w nocy czytam. Oczywiście kryminały. Czy już kiedyś Wam mówiłam, że drzemią we mnie mordercze instynkty? Nie? To teraz się do tego przyznaję. ;-) 
Muszę żyć w schemacie, żeby nie zwariować. Martwię się o bliskie mi osoby, które mają  bardzo poważne kłopoty ze zdrowiem. Jedna z nich nieoczekiwanie trafiła do szpitala i z wiadomych względów nie ma z nią kontaktu. Nawet telefonicznego, bo to osoba, która ledwo widzi i sama nie posługuje się telefonem, a pewnie wstydzi się poprosić kogoś o wybranie numeru. A może jest pod wpływem leków i nie myśli o rozmowach z kimkolwiek? Kto to może wiedzieć, skoro szpital jest zamknięty na klucz, dodzwonienie się do lekarza graniczy z cudem, a wszelkie wiadomości o chorych są sączone wąskim strumyczkiem, bo RODO!
Druga osoba czeka na niezbędną, bardzo trudną operację, której może nie przeżyć. Bez operacji rokowania też są kiepskie. Termin przyjęcia do szpitala to następna niedziela...
Dokładnie za miesiąc  mam termin operacji ręki. Drobnej, ale dla mnie ważnej, bo znacznie poprawiającej komfort życia. Wątpię, żeby się odbyła. Pewnie jeszcze kilka miesięcy przyjdzie mi się pomęczyć. Trudno. Ludzie mają większe problemy.
Synowa i wnuczki szyją maseczki. Na już potrzeba ich w Szczecinie dwa tysiące. Szyją one i kto tylko może. Sklepy pozamykane, więc szyją z czego mają. Jutro syn przyjedzie do mnie po bawełnianą poszwę i trzy prześcieradła. Może uda mi się kupić gumkę, bo mam na osiedlu hurtownię z pasmanterią. Chyba jest czynna. Maseczki są wielokrotnego użytku, bo mają otwór, przez który można wkładać filtr. Lekarz na dyżurze zużywa pewnie kilkanaście  takich maseczek i bardzo wiele filtrów.  Trzeba sobie pomagać. Żyjemy w tekturowym państwie, w którym - powtórzę za Szymonem Hołownią - pasy zapina się w czasie wypadku, a nie wtedy, gdy wsiadało się do samochodu.
Trzymajcie się zdrowo! Dbajcie o siebie! Pozdrawiam Was serdecznie!!!

4 komentarze:

  1. Nastały naprawdę bardzo ciężkie czasy.
    My sobie radzimy ale wiemy że wiele osób /nawet zdrowych/ jest w koszmarnej sytuacji.
    Mam Siostre Zastępczą 200 km. ode mnie. Wiem, że nikt jej nie pomoże bo nie ma już rodziny dalszej a własnej nigdy nie założyła. Ale jest bardzo dzielna i nie dość że nie wymaga od nikogo pomocy to sama robi zakupy i przynosi je do domów osób starszych od siebie. Wspieram ją jak mogę codziennym telefonem.
    Nawet najgorsi pesymiści nie przewidzieli chyba że może naszą planetę coś takiego spotkać.
    Trzymaj się Halinko! I przede wszystkim bądż zdrowa.!
    P.S. Tak sobie myślę że wiele osób zrozumiało wreszcie, że najważniejsze jest zdrowie!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego dobrego, Kochana! Bądźcie zdrowi!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trudno jest.
    Dużo rozmawiam z rodziną, z przyjaciółmi i każdemu ten wirus w mniejszym lub większym stopniu wywrócił życie do góry nogami. A to dopiero początek.
    Moc serdeczności i uścisków.

    OdpowiedzUsuń
  4. To tak, jak ja. Codziennie rozmawiam z ciocią (84 lata), która jest w swoim domu odcięta od swiata, bo wszyscy ją omijają z wiadomego powodu,rozmawiam z kuzynką, z mężem.
    Ćwiczę z Qczajem, bo potrzebuję endorfin. Staram się żyć normalnie.
    Ściskam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń