czwartek, 21 listopada 2024

152 Hipochondria

 Znacie kogoś, kto lubi biegać do lekarzy? Ale nie do wszystkich, tylko takich z prof. albo przynajmniej doc. dr hab. przed nazwiskiem? Przy  czym  ten Ktoś o każdej wizycie dużo  opowiada i, jakby mimochodem,  mówi o lekarzu per Michał,  Leszek  czy inny Maciek, dając do zrozumienia, że są conajmniej dobrymi znajomymi i razem na wódkę chodzą. Albo na coś innego. Ten  Ktoś ma wszystkie  choroby wszechświata,  zna się na medycynie i farmacji, ze swobodą operuje skomplikowanymi nazwami badań. Jest "lepszy" od wszystkich.  Nawet covid miał pierwszy. Jeszcze w tv o tym nie mówili, a on już go miał.  

Wiedzę medyczną czerpie od wujka G. i cioci W., a potem ma wszystkie  objawy.  Rozmowy z Ktosiem koncentrują się wokół jego bolączek, co jest nie do wytrzymania. Dodam tylko, że Ktoś nigdy nie leżał w szpitalu. Dziś zadzwonił do mnie, ale schowałam głowę w piasek i nie odebrałam  telefonu.  Czuję lekki dyskomfort z tego powodu, ale postanowiłam,  że nie popsuję sobie wieczoru wysłuchiwaniem jojczenia. No, nie chce mi się i już. 

Domyślam się, z czego wynikają te urojone choroby (choć pewne dolegliwości  mogą być  faktem) i niekończące się opowieści o nich, ale przecież jest tyle różnych rodzajów aktywności, z których można czerpać radość,  że na wędrówki  po gabinetach lekarskich już  nie wystarczy czasu.  A co będzie,  kiedy  Ktoś naprawdę zachoruje?

Dużo zdrówka,  Dziewczyny! 🥰

1 komentarz:

  1. Ludzie różnie radzą sobie z frustracją, lękiem czy samotnością. Pewnie znam taką osobę niejedną, natomiast niekoniecznie utrzymuję kontakt.

    OdpowiedzUsuń