Marzec zaczyna się tak, że aż we łbie mi huczy. Złapałam przeziębienie i ogłuchłam nieco od kataru. Musiałam przez to odwołać wizytę u dentysty. Żeby się podkurować, trzy dni przewalałam się z kanapy na kanapę, piłam herbatę z imbirem, przegryzając metafenem.
Dziś synek mój malutki wyjechał na drugi koniec kraju i oczywiście nie zadzwonił, że jest już na miejscu, bo i po co? Pewnie żonie się zameldował i wystarczy.
Najstarsza wnuczka zaczyna jutro pracę w nowym miejscu. Denerwuje się, bo chciałaby wypaść jak najlepiej. Ja też przeżywam ten jej pierwszy dzień. Tym bardziej, że wchodzi w znane mi środowisko.
I najważniejsze, co spędza mi sen z powiek już od kilku dni, to operacja mojej Cioci. Resekcja żołądka. Jutro o 10.00 idzie pod nóż bardzo dobrego wrocławskiego onkologa. Potwornie się o nią boję. Nawet nie chcę moich lęków nazywać po imieniu. Kto był w podobnej sytuacji, ten wie.
Ciocia jest najważniejszą kobietą w moim życiu. Jeśli nie ważniejszą, to na pewno ważną na równi z Mamą.
Trzymajcie kciuki za moją Jancię.❤️
Ileż to mamy codziennie powodów do denerwowania się. Nie wiem czy Cię to pocieszy ale i u mnie jest podobnie.
OdpowiedzUsuńMyślę o Tobie bardzo często Halinko... chociaż przecież nie widziałyśmy się nigdy.
Zdrowiej...
I ja o Tobie myślę, i martwię się Twoim zdrowiem.
OdpowiedzUsuńDziś w nocy znalazłam swoją obrączkę. Czy to zapowiedź dobrego dnia?
Ściskam Cię mocno, Kochana.❤️