sobota, 10 sierpnia 2019

3. SCHYŁEK LATA

                     Nie ma się co oszukiwać - lato ma się ku końcowi. W tym roku nigdzie nie wyjeżdżałam, więc ani letnie upały, ani susza, ani burze nie nie miały okazji  dać mi się we znaki, ale jesień  w mieście można  już poczuć. Na mojej dawnej drodze do pracy rosną jarzębiny. Kilka dni temu przechodziłam tamtędy i zobaczyłam, jak bardzo się już czerwienią. To znak, że zbliża się wrzesień... 
Kiedyś oznaczał dla mnie początek roku. W połowie sierpnia stałam w blokach startowych gotowa do nowych zadań, z nowym zapałem, z pomysłami. Teraz wrzesień to początek jesieni. Tylko. 

                      Ta jesień będzie szczególna, bo Najmłodszy idzie do pierwszej klasy, a Najstarsza rozpoczyna studia. Starzeją mi się wnuki!

                       Lato było trudne. Spędziłam je sama, bo mąż jest w pracy w Obcych Landach. Wprawdzie w czerwcu byliśmy jeszcze razem, ale było dość pracowicie, bo wspólnie z Artystą przygotowaliśmy wystawę, a to wymagało trochę zachodu. Ale był sukces, więc nie narzekam.
 Potem dobre wiadomości zaczęły przeplatać się ze złymi. Szwagierka zdecydowała się na leczenie, ale chyba jest już za późno. Córeczka znajomych od 20 lutego jest na Intensywnej Terapii i nic nie zapowiada polepszenia stanu jej zdrowia. Żyjemy od kryzysu do kryzysu. W kwietniu skończyła roczek...
Moja wirtualna przyjaciółka czuwa przy gasnącym ojcu. Bardzo dobrze wiem, jak to jest. To samo przeżywałam czternaście lat temu.
                      Udało mi się  kilka dni spędzić z wnuczkiem. Ja wiem, że żadna babcia nie jest obiektywna jeśli chodzi o wnuki, ale dni  spędzone z Najmłodszym były  najmilszymi od bardzo dawna. To dziecko wnosi ze sobą tyle pogody, że powinni go przepisywać na receptę.
Moja najstarsza ciocia ma się dobrze i jeszcze nie chce żadnej pomocy, a ma już 92 lata. Dwie młodsze, siostry mojej Mamy, też nieźle się trzymają. To cieszy. Bardzo cieszy.
Za kilka dni, po raz kolejny tego lata, spotkam się z moją młodą przyjaciółką. Kiedyś była moją uczennicą. Dziś uczy cudzoziemców polskiego. Wiecie, że zawsze na Dzień Matki dostaję od niej życzenia?  
I tak mija mi lato...







4 komentarze:

  1. I mnie mija lato na radościach i smutkach. Jak zycie...
    A tę Twoją uczennice to i ja rok temu /jak wiesz/ poznałam. Niesamowicie życzliwa i miła z niej dziewczyna.
    Pozdrawiam serdecznie Halinko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, że tu zaglądasz.:)
    Tak, Ania to wspaniała dziewczyna.
    Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, ja mam wrażenie, że jesień zaczęła się w tym roku juz w końcu lipca. Mamy taką klęskę suszy, że liście więdną schną i opadają na drzewach nie tylko owocowych (a te podlewamy). No i jarzębina przed oknem ma dojrzałe owoce już od końca lipca (tylko nie czerwone, a pomarańczowe, taka dzika jakaś, samosiewka). Moje lato było bardzo chaotyczne, teraz nerwowo "nadrabiam" czas i okazało się, że trudno mi wygospodarować parę dni dla pobytu wnuków u nas (bo ciągle jakiś wyjazd sobie zorganizowałam). Cieszę się, że mogę znów bywać na Twoim blogu :) Ściskam serdecznie.
    p.s
    Artyści nie powinni mieć rodziny na utrzymaniu albo powinni być na utrzymaniu bogatej żony. No chyba, że mają światową renomę i o byt nie muszą się martwić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję, że zajrzałaś do mnie!

    U mnie dziś typowo jesienna pogoda - świeci słońce, ale wieje i jest dość chłodno.Szkoda tego lata.

    Masz rację. Artyści powinni mieć bogate żony.

    Ściskam Cię!

    OdpowiedzUsuń