Zapowiadał się piękny dzień. Wstałam nieśpiesznie, ciesząc się piękna pogodą. Po śniadaniu poszłam do szpitala odebrać wyniki mammografii. Pod tekstem, że " nie ma niepokojących zmian" podpisała się moja ulubiona Pani Profesor, co daje mi gwarancję, że faktycznie wszystko jest w porządku.
Potem poszłam na cmentarz, żeby zapalić światełka moim teściom, których nie miałam możliwości poznać, mojej koleżance i koledze. Przy okazji mogłam podziwiać piękne drzewa, które o tej porze roku robią naprawdę imponujące wrażenie. Szczeciński Cmentarz Centralny to nie tylko największa nekropolia w Polsce i jedna z największych na świecie, ale też ciekawy ogród dendrologiczny, a spacer po nim może być naprawdę dużą przyjemnością. Jeśli jeszcze komuś chce się poczytać informacje o rosnących tam okazach, to taki spacer ma też wartość edukacyjną.
Napisałam "poszłam" , bo rzeczywiście całą trasę przedreptałam ponad 15 tysięcy kroków.
Było mi naprawdę fajnie.
Do domu oczywiście też wróciłam na pieszo. Po takim spacerze nogi powinny odpocząć, żeby już była pełnia szczęścia i wygody. Co najlepiej robi zmęczonym stopom? Oczywiście woda. Kiedy zadzwonił telefon, wiedziałam, że niedokładnie je wytarłam, ale postanowiłam go odebrać. Do przejścia miałam sześć metrów. Poległam na drugim. Dosłownie poległam. Poślizg, upadek i nagle dłoń zmieniła swoje położenie. Kość ramieniowa i nagdarstek ułożyły się w kształt przypominający literę "z".
Bolało. Jak cholera bolało. Zadzwoniłam do wnuczki, żeby przyjechała i pomogła mi się ogarnąć i pojechać gdzieś szukać pomocy. Zadzwoniłam też na 112 żeby zapytać, dokąd pojechać z tą zygzakowatą ręką. Pani dyspozytorka, usłyszawszy całą historię, stwierdziła, że wysyła po mnie karetkę. W try miga, jedną ręką, spakowałam do plecaka wszystko, co może być potrzebne w szpitalu (tak na wszelki wypadek, żeby wnuczka nie musiała jechać po moje klamoty). I wiecie, co jeszcze zrobiłam? Wywiesiłam pranie, żeby nie leżało w pralce nie wiadomo jak długo.
Przyjechali po mnie Trzej Muszkieterowie - Panowie Ratownicy. Usztywnili mi rękę, podali morfinę, bo na większość leków przeciwbólowych jestem uczulona i pojechaliśmy na SORdo szpitala, w którym jest oddział chirurgii ręki. Spędziłam tam siedem godzin, ale jednego złego słowa nie mogę powiedzieć na temat obsługi. Nawet nastawianie ręki nie bolało. Za to zastrzyk przeciwbólowy bolał jak jasne nieszczęście.
Późnym wieczorem dostałam skierowania, zalecenia i wypis, więc mogłam pójść do wnuczki na kolację. Tak się składa, że Młodzi mieszkają bardzo blisko szpitala.
Szłam sobie z tą poskładaną, włożoną w gipsową szynę ręką i naprawdę zachwycałam się ciepłym i cichym wieczorem. Bolało, ale w organizmie pewnie jeszcze hulała morfina (która wcześniej nie zadziałała przeciwbólowo), bo humor miałam świetny.
Kolacja była pyszna, powrót taksówką do domu spokojny, Metafen zadziałał jak należy i ból zelżał. Tylko spać jakoś nie mogę. Jest już piąta rano, zaraz świt...
Życzę Wam pięknego dnia bez przygód!🌷
I przepraszam za literówki, bo stukam jednym palcem nn a tablecie i szczerze mówiąc nie chce mi się tych błędów sprawdzać i poprawiać. Przepraszam.🙇
Ucieszyłam się, jak zobaczyłam u Roksanny Twój powrót do pisania bloga."Gratuluję" ręki w gipsie, ja mam tylko ortezę, bo nie zgodziłam się na gips, inaczej bym nie dała rady. Pozdrawiam i cieszę się, że wróciłaś...
OdpowiedzUsuńDzięki, że zajrzałaś!
OdpowiedzUsuńNiestety, nie miałam wyjścia z tym gipsem. Będzie dobrze, jeśli obejdzie się bez operacji.
Pozdrawiam 😃
To trzymamy kciuki.😍
UsuńDziękuję!
UsuńTylko czemu tak późno dałaś znać, że wróciłaś do pisania!
OdpowiedzUsuńNo i jestem pod wrażeniem tych 15tys. Choć w tamtym roku w Muszynie zrobiłam ponad 16 tys, ale w tym to ze mnie cienki Bolek, ech... Ale fakt, ze bardziej anemiczna tego lata jestem.
Brawo dla mammo! Tak trzymać! I niech ręka się zrasta jak najszybciej bez interwencji chirurga.
Buziaki i miłego słonecznego poniedziałku! 😘
Z tym powrotem do pisania to jest tak, że nie byłam go pewna i dlatego nie trąbiłam o tym wszem i wobec.
OdpowiedzUsuńMammo to priorytet! Nie rozumiem kobiet, które nie korzystają z badań, które są bezpłatne. Choć przyznaję się bez bicia, że kiedyś miałam okres buntu. Na szczęście rozum mi wrócił.
Buziaki!😘
Pamiętam, pisałaś o tym. Warto czasem zmienić zdanie/ podejście. I mówić o tym. Bo wiesz, wciąż mnie zaskakuje niewiedza w temacie dostępnej profilaktyki.
UsuńJaka decyzja z ręka?
No i jak po wczorajszej burzy.
Wczoraj byłam na kolejnym prześwietleniu, a potem u chirurga.Jeszcze utrzymuje się obrzęk, więc decyzja o operacji została przesunięta na następny tydzień. Wszystko wskazuje na to, że nie uda się jej uniknąć.
UsuńBurza była solidna. Piorun trafił w talerz tv satelitarnej sąsiada z ostatniego piętra. Dobrze, że nie spowodowało to pożaru, ale konwerter mu stopiło.
Niczego nieświadoma napawałam się chłodnym powietrzem i deszczem.☔
Napisalas mi o tym zlamaniu ręki na moim blogu.... ale wierzyć mi się nie chcialo.
OdpowiedzUsuńKochanie - bardzo Ci wspolczuje.... ale dobrze a nawet wspaniale ze wyniki mamografii są w porzadku.
Dasz radę z tą złamaną konczyna bo przeciez niesamowicie dzielna z Ciebie Dziewczyna!!!!!! :-)
Dziękuję Ci, Kochana, za dobre słowo!💖
OdpowiedzUsuńDaję radę. Bardzo mi pomaga wnuczka. Aż mi jej żal,bo masa niepełnosprawna, codziennie jest u mnie. Sprząta, myje gary, pomaga robić posiłki, przywozi mi naleśniki, które lubię, a ona robi najlepsze na świecie.
Jutro powinna zapaść decyzja, czy ręka wymaga operacji.
Buziaki!😘😘😘
Tak bywa, że gdy się ma nogi w miednicy, dzwoni telefon. Kiedyś wróciłam obolała z działki, przyniosłam do pokoju wodę w miednicy, aby je wymoczyć i nagle zadzwonił telefon. Z mokrymi nogami poszłam po dywanie po telefon i na szczęście nic mi się nie stało. Od tej pory ilekroć moczę zmęczone nogi, zawsze wcześniej kładę telefon pod ręką.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci tego niefortunnego upadku- wypadku, oby tylko nie pozostał uszczerbek na zdrowiu.
Dawno temu na dwóch blogach czytałam o szczecińskim cmentarzu, a z ciekawości weszłam też na stronę tego cmentarza.
Z pierwszego Twojego bloga pamiętam, jak miałaś opory przed mammografią. Dobrze, że teraz się zdecydowałaś i możesz już spać spokojnie.
Gdybyś chciała o coś zapytać a propos nowego bloga, to chętnie służę pomocą.
Cieszę się, Aniu, że i Ty wróciłaś do blogów. Ja, póki co, stukam jednym palcem na tablecie.
OdpowiedzUsuńJuż chyba nigdy nie stanę wilgotna stopą na gołej podłodze i nigdy nie pobiegnę do telefonu!
Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy.
Dzięki, za chęć pomocy. Pewnie skorzystam, kiedy wrócę do formy!
💖💖💖
Masko, jest powiedzenie, że człowiek uczy się na błędach, więc w Twoim i w moim przypadku jest to prawdą.
UsuńOj, tak mi przykro z powodu tego Twojego bólu. Dopiero teraz dotarłam, bo w sierpniu byłam w rozjazdach. We wrześniu siedzę na miejscu. Też w takim terminie złamałam rękę 3 lata temu, tuż ponad nadgarstkiem. "Zwykłe" złamanie, dali mi półgips, czyli gips tylko od strony zginanej. I nic nie nastawiali, i jakoś bolało do wytrzymania. Kazali szybko zdejmować obrączkę(prawa ręka). I słusznie, bo potem wszystko napuchło. Operacja, to się niemiło słyszy. Jaki człowiek jest jednak kruchy. A może z wiekiem "kruszeje"? Miałaś wcześniej coś złamane? To był mój pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńA pomyślałam o Tobie wczoraj, bo przejeżdżałam przez Wińsko, w drodze do domu. I dziś koniecznie musiałam do Ciebie zajrzeć.
Wspaniale mieć taka kochaną i kochającą wnuczkę :) Mój starszy chłopiec też kochany i kochający, tylko daleko. Ciekawe, czy mi zrobi niedługo naleśniki? Albo cokolwiek innego. Właśnie zacznie naukę w Technikum Gastronomicznym :)
Ściskam Cię serdecznie (i delikatnie) i życzę szybkiego powrotu do zdrowia i pełni sprawności!
Przejeżdżałaś obok domu mojej kuzynki. Tej, która mieszka naprzeciw cmentarza. Pewnie mijałaś też spalony dom drugiej mojej kuzynki - tej, której wysłałaś paczkę, kiedy zostali po pożarze bez niczego. Pamiętają Ci ten dobry uczynek.💖
OdpowiedzUsuńMoja ręka boli, ale dziś pierwszy raz od wypadku-upadku przespałam całą noc. Szyna gipsowa pod wieczór ciąży bardzo. Gdyby nie Maja, bardzo by mi było ciężko.
Już technikum? Niewiarygodne! Jak ten czas leci!!!
Ściskam Cię mocno, Haneczko!🌷
Widziałam spalony dom przy głównej ulicy. Taki "zgrzyt" w zadbanym miejscu. Gdzie oni teraz mieszkają? też pamiętam ten ciężar(choć tylko gips był z jednej strony, ale 2 miesiące!). W zasadzie nie mam żadnych następstw. B.rzadko coś ciągnie w nadgarstku na zmianę pogody i nie zgina się już tak dokładnie pod kątem prostym. I byleby już nie upadać na tę dłoń! Życzę Ci żadnych upadków więcej! I dużo zdrowia!
UsuńPrzez pierwszy rok po pożarze zajmowali w sześć osób mieszkanie socjalne.W tym czasie za odszkodowanie i kredyt kupili od miejscowego dewelopera działkę, na której wybudowali niewielki domek. Mieszkają tam od roku.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że więcej upadać nie będę! Najbardziej żałuję przerwy w fitnessie.
Wzajemnie - zdrowia!