Mam swój własny, osobisty dzień świstaka. Wy pewnie też. Co rano zastanawiam się, jaki to dzień tygodnia, bo każdy właściwie jest taki sam. Żeby nie zwariować, staram się, aby każdy był nieco inny. Jednego dnia piorę, innego prasuję, jaszcze kolejnego myję okna. Zwykle tylko jedno, bo pracy musi starczyć na długo.
Okazuje się, że nie można czytać cały dzień! Zwyczajnie oczy bolą, a i kręgosłup się buntuje.
Czas pandemii jest okresem, w którym dowiadujemy się komu tak naprawdę na nas zależy. Ci ludzie do nas dzwonią, odzywają się w mediach społecznościowych. Ja też często rozmawiam ze swoimi bliskimi.
Czas pandemii jest okresem popularności różnej maści i autoramentu teorii spiskowych. Jak zawsze winni są Żydzi, jakiś tajemniczy światowy rząd (a sądząc z różnych wypowiedzi jest ich co najmniej kilka), armia i kosmici. Nie mam ochoty ani siły tego czytać, oglądać, słuchać. Moje delikatne, bo skołatane nerwy tego nie wytrzymują.
Dziś moja średnia wnuczka kończy 14 lat. Przykro, że nie mogę jej tego dnia uściskać, ale cóż mogę na to poradzić? Nic. Za to wspominam tamten kwietniowy dzień.
Jeszcze był mój Tata. Miał przed sobą trzy tygodnie życia.
Tego dnia jechałam od niego do domu i co chwila rozmawiałam z synową, która wybierała się do lekarza. Po wizycie została w szpitalu i późnym wieczorem urodziła się Tysia. W chwili, gdy przychodziła na świat, ja rozmawiałam z kolegą z dalekiego Buenos Aires i to on był pierwszą osobą, z którą podzieliłam się tą wspaniałą wiadomością.
Dziś Tysia to wspaniała, mądra i piękna dziewczynka...
Również dziś urodziny obchodzi moja kuzynka. Kończy 60 lat, a ja dalej mówię do niej "Elżbieciu" - jak do małej dziewczynki.
Podniosła się po wielkiej tragedii, która spotkała ich kilka lat temu, kiedy spalił im się dom i zostali goli i bosi. Dzięki dobrym ludziom i swojej ciężkiej pracy mieszkają dziś w nowym, małym domku. Mają długi, które pewnie będą spłacać do śmierci, ale mają też dach nad głową.
Każdy dzień jest taki sam, ale każdy czymś się wyróżnia. Wspomnieniem, pogodą, rozmowami.
Zastanawiam się nad tym, co zrobię, kiedy to wszystko się skończy?
Wzruszająco. Serce mi się ścisnęło.
OdpowiedzUsuńJa wczoraj posprzątałam loggię i umyłam jedno okno. Zadzwoniłam do dwóch bliskich koleżanek. Wysłałam wnukom na messengera fajne zdjęcie z poprzednich wakacji.
Oglądałam zdjęcia Mamy.
Na dzisiaj mam zaplanowane prasowanie ....
I rzeczywiście nie można bez przerwy czytać książek.... nawet jak się to robi normalnie w zwykłym życiu...
To inne życie nie trwa jeszcze nawet miesiąca a my przecież zuoełnie inni...Trochę jak automaty...
Cóż Ci mogę odpowiedzieć?... Po prostu przytulam.❤
UsuńPierwsze dwa tygodnie mojej izolacji w DM byłam z czasem do tyłu, a teraz odwrotnie, więc lekkie rozczarowanie, że to nie jest już... Bardzo bym chciała, żeby czas przyspieszył, bo to oznaczałoby, że coraz bliżej końca.
OdpowiedzUsuńCzytam dużo mniej niż normalnie, a każdą czynność celebruję.
Ściskam mocno 😘
Z każdym dniem jest bliżej końca. Celebrujmy nawet zamiatanie, bo musimy zająć głowę i ręce jakąś normalnością.
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię serdecznie!❤
Ja cieszę się, że mam Gutka, z którym wychodzę cztery razy dziennie na spacery, ale zaczyna mnie nosić, bo wnuczek starszych nie widziałam od świąt, a najmłodszą widziałam wczoraj z daleka i dobrze, że Mała boi się psów, bo jeszcze by przyszła się tulić, a ja wraz z dziećmi dogadaliśmy się, że ja opiekuję się Mamcią, a oni, bo Zięć cały czas pracuje będą się stykać tylko z Jego rodzicami, żeby nic nie przenieść na moją Mamcię. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPies i ogród to dziś wybawienie. Mnie musi wystarczyć balkon. Niestety, nawet nie mam się już kim opiekować.
OdpowiedzUsuńSerdeczności, Bogusiu.❤
Wpadłam w Lany Poniedziałek żeby zapytać jak się czujesz???
OdpowiedzUsuńTo miłe, Stokrotko!Jeśli nie brać pod uwagę stanu mojej ręki, to czuję się bardzo dobrze. Oglądam filmy o mądrych osłach, o pięknej Amazonii i jakoś czas płynie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u Ciebie też wszystko w porządku.
Uściski! :-)))