Od kilku lat miałam zamiar zrobić remont kuchni. Ileż to ja miałam pomysłów, ile planów! Tylko jakoś nie mogłam się zabrać za ich realizację. A to było lato, a to znowu zima, a to mąż za granicą, złamana ręka, pandemia... Każdy powód był dobry, żeby tylko ten straszny moment odsunąć od siebie. I pewnie trwało by to i trwało, gdyby mąż nie znalazł fachowców, którzy przyszli naprawić ścianę garażu. Nieoczekiwanie dla samej siebie, zapytałam panów, czy nie zajmują się remontami mieszkań. Coś mnie podkusiło! A panowie na to, jak na lato - że i owszem, remontują i za chwilę przyjdą pomierzyć pomieszczenia (bo mi się remont rozszerzył na sypialnię), zrobią kosztorys i w zasadzie to na poniedziałek możemy się umawiać. Matko i córko! Na który poniedziałek? Bo chyba nie ten za cztery dni! Ano na TEN! Ten najbliższy!
To było na początku czerwca. Oczywiście lato, gorąco, bajzel nieziemski w całym mieszkaniu, a ja akurat codziennie pracowałam. I dało się to wszystko przetrwać, przeżyć, choć łatwo nie było.
W swojej wielkiej naiwności, żeby nie powiedzieć w bezdennej głupocie, wyobrażałam sobie, że tak szybko jak minął remont, tak szybko doczekam się montażu kuchennych mebli. Gdybym wiedziała, że do dziś nie będę miała w kuchni żadnych mebli i żadnych sprzętów, pewnie bym się na to całe przedsięwzięcie nie zdecydowała. Na szczęście nie wiedziałam. :-)
Jednak okazuje się, że można żyć bez zlewu, bez kuchenki, bez szafek, że o blacie roboczym nie wspomnę. Gotuje mi fryderyk (w uznaniu zasług to już chyba Fryderyk, a może nawet FRYDERYK), czyli elektryczny gar, który ma wiele funkcji, z najważniejszą dla mnie - funkcją duszenia wszystkiego. Czasem używam elektrycznej patelni. Codziennie - czajnika. Przy okazji zdałam sobie sprawę z faktu, że ciepłą wodę w kuchni mieliśmy dopiero w 1970 roku. Takoż kaloryfery.
Nie mam pojęcia, kiedy w końcu będę miała te upragnione meble, ale wbrew temu, czego się spodziewałam, ani mnie to nie irytuje, ani jakoś specjalnie nie przeszkadza.
W życiu są ważniejsze problemy.
Scenariusz jak u mnie, tyle że plany wciąż w sferze planów pozostały ;p Przeszłam traumę podczas remontu toalety, który trwał cale wieki ;)
OdpowiedzUsuńCud, że fachowiec znalazł się od ręki i nie zwiał podczas prac, bo i tak się zdarza.
No cóż, jak się nie ma na coś wpływu, to trzeba uzbroić się w cierpliwość. Sprawny Fryderyk w tym pomaga, ale mimo to, życzę rychłego pojawienia się mebli kuchennych :)))
Oby Twoje życzenie się spełniło!
OdpowiedzUsuń