Na dziś rano byłam umówiona z moim Ulubionym Chirurgiem w wiadomym celu. Najpierw przyjęła mnie cudownie sympatyczna Pani Pielęgniarka, a potem za robotę wziął się Doktor. Ciął z dużym marginesem wokół i w głąb, a potem szył, szył i szył. W ten sposób pozbyłam się dziada. Teraz zajmie się nim histopatolog.
Ponieważ nie dostałam naklejki "Dzielny pacjent", to sama się nagrodziła - kupiłam sobie lody czekoladowe z wiśniami. 😋🍨
A niech idzie precz! I nagroda jak najbardziej się należała ❣️Teraz czekamy na dobre wieści!
OdpowiedzUsuńMuszę zacząć truć Tuśce, bo już dawno powinna się wybrać do swojej dermatolożki, gdyż znów się coś pojawiło. Ech…od wiosny zwleka…
Ściskam serdecznie😘
"Niech idzie w pioruny"!, powiedziałam, gdy Ulubiony Chirurg pakował dziada w pojemniczek, w którym pojechał na histo. Na co Doktor opowiedział mi historię o liczeniu bocianów, zakończoną podobnym wyrażeniem, którego tu nie przytoczę, będąc stateczną niewiastą o ugruntowanych cnotach niewieścich.🤣 🤣
OdpowiedzUsuńDoktor jest cudny!❤
Tuśkę koniecznie wyślij do dermatolożki! Czas jest pojęciem względnym...
Będzie dobrze Halinko :-)
OdpowiedzUsuńPrzytulam najserdeczniej...
Dziękuję. :-)
OdpowiedzUsuń