niedziela, 8 października 2023

113. Krzywa niedziela

 Krzywy/-a to w naszym rodzinnym języku znaczy "byle jaki", "niezdrowy". Krzywa niedziela to taka,  kiedy nie chce się wstać z łóżka, ubrać się ani zrobić śniadania.  Krzywy może być każdy dzień. Szczególnie  jesienny, gdy kaloryfery są zimne, porządek sam nie chce się zrobić,  a najmilszym wydaje się powrót  do ciepłego łóżka. Najlepiej  w towarzystwie  termoforu i książki. Ja też jestem dziś jakaś krzywa, bo ciągle mi zimno i głowa mnie boli.

No więc dziś była krzywa niedziela z krzywym obiadem. Zwanym inaczej obiadem "pogwizdanym".

Choć w sumie nie było tak źle, bo wczoraj były u nas wnuki, więc zostało trochę najlepszego  rosołu na świecie (wiadomo,  że każda babcia taki robi) i jakieś szczątki schabowych i mizerii. Nasze wnuki nie gustują w wyszukanych potrawach.😉 Mają to w swoich chłopskich genach i dobrze nam z tym.

A propos chłopskich genów trafiłam dziś przypadkiem na reportaż ze skansenu w Sanoku. Zobaczyłam z lotu ptaka kościół  przeniesiony tam ze wsi Bączal. Kościół, w którym  chrzczona była moja Mama i jej rodzeństwo. Z tego kościoła na cmentarz wyniesiono mojego pradziadka Józefa. Historia...  Poryczałam się na ten widok. W skansenie jest też chałupa najstardzego brata mojego  dziadka, stryjka Jędrzeja. Jeszcze kiedyś przestąpię jej  próg.❤️

Wracając do wnuków. Wczoraj Najmłodszy zapytał:  "Babciu, czy w tym roku święta też mogą być u was, bo u was jest jakoś  fajniej, uroczyściej"? Rok temu synowa miała służbę, a syn był chory i dzieci były u nas na Wigilii  same. Też to miło wspominamy.  

Nie ma rady.  Za tydzień trzeba nastawić ciasto na pierniczki, a potem kupić kapuchę, grzyby i ulepić milion pierogów i uszek. Chyba, że pierniczki zrobię oszukane. Ale z pierogami to się nie uda.

Jutro do pracy.  Najpierw  1,5 godziny z Nastia- to dobry początek dnia. Bardzo się lubimy, uczymy się przy kawce i ciachu.😀 Potem przejazd przez centrum na zajęcia z pięciolatkami. Jutro poznamy nazwy zwierząt gospodarskich,  nauczymy się "jak mówi krowa" i spróbujemy zapamiętać  zbitki liter typu "kwa kwa, muuuu, miau", potem będziemy pokazywać jak skacze żabka,  konik, jak chodzi krówka itp. Kiedy się trochę zmęczą (mam taką nadzieję) obejrzymy bajkę edukacyjną, a na koniec będziemy kolorować.

Przeczołgają mnie pewnie nieźle, więc potem szczęśliwa, że zobaczę ich dopiero w piątek, pojadę na zajęcia z moją grupą B1, a dzień zakończę z Panem Bogdanem, rozmawiając o rodzajach umów o pracę.

Mam nadzieję,  że przetrwam.🍀

Życzę Wam pogodnego tygodnia!🥰🥰🥰

5 komentarzy:

  1. Bardzo podziwiam, ale tym razem ja, nie zazdroszczę ;) Może te 5 lat różnicy wieku między nami "robi różnicę", ale wiem, że nie dałabym rady zajmować się już dziećmi (kiedyś byłam panią od pierwszaków). Dość często zajmuję się moim małym wnusiem, Marcelkiem(3 lata),(Młodzi wrócili do Poznania, a mały często choruje). Po dniu opieki jestem fizycznie wykończona, choć i tak szczęśliwa. A Ty na pewno będziesz mieć satysfakcję, gdy dzieci zaczną porozumiewać się po polsku. :) Ale za wysoką cenę. Dużo sił i zdrowia Ci życzę. Ściskam Cię mocno!
    P.s. Będę Cię odwiedzać częściej(bo skleroza kazała mi zapomnieć, że przecież masz blog)

    OdpowiedzUsuń
  2. Całodzienna opieka nad jednym dzieckiem, na dodatek chorym, to wielkie wyzwanie. Jeszcze to pamiętam, choć Najmłodszy ma już 11 lat. Trudno to porównać z półtoragodzinną lekcją z kilkorgiem pięciolatków. Powoli przyzwyczajamy się do siebie i naprawdę nie wiem, komu jest trudniej. 😉
    Uściski, Haneczko! 🥰🥰🥰

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja z jedną pięciolatką po kreatywnych wspólnych zajęciach jestem wyczerpana, więc życzę wytrwałości i sił ;) :*
    I byłam w skansenie w Sanoku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwierz mi, że ja też jestem zmęczona po takich zajęciach.😉Myślę, że liczba dzieci nie ma większego znaczenia. Ale cieszy mnie każdy ich postęp w nauce.
    I ja pojadę do Sanoka. Marzenia są po to, żeby je spełniać.
    Szczęśliwej niedzieli!❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, im jestem starsza tym wiecej mam takich krzywych dni - strzykajacych, powolnych, niechetnych niczemu poza koniecznoscia.
    Moi tez uwazaja moje potrawy za najsmaczniejsze - niestety wnuki nie bo sa nauczeni od malenkosci zyc na "smieciach".
    Corka z zieciem wprosili sie na swieta, maja juz bilety lotnicze, moze uda sie synowi tez przyjechac. U nas nie ma zwyczaju zapraszania - ktore z dzieci uwaza ze chce, ze bedzie mialo urlop to zawiadamia ze przyjezdza i na ile.
    Czyli beda sami dorosli, w dodatku wszyscy mamy podobne smaki odzywiania sie i rozrywek wiec powinno minac spokojnie i latwo., zwlaszcza ze od dawna nie urzadzam zbyt hucznych swiat - przez dwa dni troche wiekszy obiad, reszta dni jak codzien.
    Zycze by Twoje krzywe dni juz minely.

    OdpowiedzUsuń