piątek, 25 kwietnia 2025

174 Postęp medycyny

 Pamiętam,  że w dzieciństwie przerażały mnie opowieści taty  o diagnostyce chorób żołądka. Wojnę spędził jako przymusowy robotnik gdzieś koło Hanoweru, karmiony był mało wykwintnym jedzeniem w niedużych porcjach, w wyniku czego przez resztę życia cierpiał  na dokuczliwe  choroby. Leczenie było dość nieprzyjemne i mało skuteczne, a badania paskudne, za to relacje taty barwne i dokładne.  W efekcie skóra mi cierpła na samą myśl, że mnie by coś takiego mało spotkać.  Jakieś 20, a może i więcej lat temu dostałam skierowanie na gastroskopię.  Poszłam,  bo musiałam. Szczegółów Wam oszczędzę, ale przeżycie było hardcorowe!  Zapomnieć tego się nie da. Dziś byłam drugi raz.  Tym razem prywatnie i w znieczuleniu ogólnym. Cóż za komfort! Miła ekipa, pełen profesjonalizm i słodki sen w czasie, kiedy pani doktor gmerała mi w żołądku i przyległościach. Wprawdzie lekko się skompromitowałam przed wnuczką, która mi towarzyszyła, bo po wybudzeniu plotłam jakieś bzdury kompletnie bez związku z sytuacją, ale co tam! Zdradziłam  tajemnicę  służbową,  bo  wypaplałam, kto zdał egzamin.😂

Wynik badania taki sobie. Spodziewałam się tego, bo jak coś boli, to zwykle nie bez powodu.  Trzeba iść do rodzinnej i niech ona się tym martwi.

Postęp medycyny obserwuje się we wszystkich dziedzinach.  W diagnostyce również.  Szkoda tylko, że NFZ  nie  oferuje pełnego dostępu do komfortu, który mają w ofercie prywatne placówki. Jednak za komfort  w czasie tego badania  jestem w stanie  dać ostatnie pieniądze.

 

wtorek, 22 kwietnia 2025

173 Taka praca

 We wtorki pracuję od godz.15.00, więc przed 14.00 wychodzę z domu, żeby spokojnie dojechać, dość  i przygotować się do zajęć. Dziś o 14.39 dostałam esemesa, że moje dwie panie nie przyjdą. Tak po prostu. 😀 Kolejną lekcję mam o 16.30, więc siedzę, czekam. Ten kursant się pojaei, bo mama go pilnuje. O 18.30  przyjdzie grupa A1. Ciekawe,  ile osób przedłuży sobie święta?


poniedziałek, 21 kwietnia 2025

172 Święta inaczej

 Rodzinny obiad był w sobotę, bo tak wyszło. Niedziela to kilka rozmów telefonicznych i korespondencja na komunikatorach, czyli nowoczesność w domu i zagrodzie. Takie czasy. W sumie to dobrze, bo nigdy nie lubiłam "zasiadanych" świąt i tego: "A może jeszcze trochę sałatki "?; "Oj, pewnie ci nie smakuje"!; "Jedzcie, jedzcie, bo co ja teraz z tym zrobię "?

Jedynie rozmowy przy stole były fajne, bo zwykle wspominaliśmy bliskich  i różne wydarzenia.

W tym roku przeprowadziłam eksperyment socjologiczno-rodzinny. Nie zadzwoniłam ze świątecznymi życzeniami do moich dwóch ciotecznych sióstr. Byłam ciekawa, czy przyjdzie im do głowy, żeby zadzwonić do mnie. Nie przyszło. Mówi się trudno.🤷‍♀️ Pewnie były bardzo zajęte.  Nie mam im tego za złe i chyba nawet nie jest mi przykro. Po prostu im jesteśmy starsze, bardziej schorowane tym bardziej koncentrujemy się na sobie, swoich dzieciach i wnukach. Życie...

Odpoczywam. Czytam.  Rozwiązuję krzyżówki. Śpię. 

Umarł papież Franciszek. Dość niespodziewanie, bo udało mu się wyjść z ciężkiej choroby i wydawać by się mogło, że jeszcze trochę życia przed nim. Jednak organizm powiedział, że już nie ma siły.  

Życie jest nieprzewidywalne.






czwartek, 17 kwietnia 2025

171 🐣🐣🐣

                         ŻYCZĘ WAM

WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH!



 Wielkanoc zawsze kojarzy mi się z wiosną, choć czasem padał śnieg. Ale  te święta zawsze  niosą nadzieję  na lepsze dni. Budzi się przyroda, dni stają się dłuższe, kwitną drzewa i w ogóle robi się jakoś tak raźniej i radośniej. Nawet jeśli coś tam boli i z kasą krucho.😉

Życzę Wam, żebyście tej wiosny wszyscy byli radośni, jak te dziewczynki na zdjęciu. Życzę Wam zdrowia i dobrych relacji w rodzinie, kolorów i pięknych widoków, pogody w sercu i powodów do uśmiechu.

Bądźcie szczęśliwe i szczęśliwi. Nie tylko w Wielkanoc.❤️ 🐣🍀🐣🌷🐣❤️

środa, 16 kwietnia 2025

170 Udało się

  Udało się sprawdzić i ocenić wszystkie prace egzaminacyjne dwa dni przed terminem! Pracowaliśmy w dwuosobowych komisjach i naprawdę zależało nam na tym, żeby jak najszybciej skończyć, bo święta za pasem i każdy ma trochę więcej pracy w domu.  Zaczynaliśmy rano, kończyliśmy  późnym wieczorem. Oczywiście  nie wszyscy i nie w jednym czasie, ale od niedzieli  w każdej chwili sześć osób "dziubało" prace pisemne. Dla mnie to za każdym razem jest bardzo ciekawe doswiadczenie. 

W sumie to mogę powiedzieć,  że już mam wolne - jeszcze tylko jutrzejsze zajęcia z jedną grupą i całe cztery dni w domu! Rodzinne spotkanie robimy w sobotę, bo w niedzielę  synowa idzie do pracy na dłuuuugi dyżur, a w poniedziałek  syn wyjeżdża służbowo.  Trudno nam się spotkać w pełnym składzie.  Tym razem nie będzie mojego osobistego męża. 🤷‍♀️

poniedziałek, 14 kwietnia 2025

169 Być albo nie być

        Już po egzaminie z naszego ojczystego języka. Dla wielu obcokrajowców to być albo nie być w Polsce, mieć pracę, albo żyć z zasiłku,  studiować  za darmo, albo słono płacić za dzienne studia. Egzamin składa się z kilku części i każdą trzeba zdać przynajmniej na 50%, żeby zaliczyc całość. Na poziomie C1 to 60%. Rzadko zdarza się, żeby ktoś miał tylko to minimum, ale też sporo osób nie zdaje. Przykro, kiedy ktoś zdaje kolejny raz na C1 i nie zalicza tylko jednej części egzaminu. Nam jest przykro, a co dopiero zdającemu. Pamiętam dziewczynę, która zdawała po raz trzeci i kolejny raz zabrakło jej dwóch punktów.  To już zwykły pech.  

Ciekawa jestem, ilu Polaków zdałoby taki test. Sądzę,  że dwielu maturzystów miałoby z nim problem.

Zdawałyście/- liście taki egzamin z języka kraju, w którym mieszkacie?

czwartek, 10 kwietnia 2025

168 Środa, czwartek ...

 ... I znowu środa, i znowu czwartek, i znowu. Kołowrotek. Czasem  czuję się doslownie  jak chomik, który pędzi donikąd.  Lekcje, dom, zakupy,  gary. Jakoś trudno mi to wszystko ogarnąć. Mąż niby na emeryturze,  a też ciagle zajęty. W efekcie mieszkanie zarasta mchem, a my podpieramy się nosami. Czasem nie mam nawet  siły, żeby cokolwiek  przeczytać. W weekend Średnia Wnuczka wyeksmitowała brata i siostrę, bo robiła domówkę z okazji swoich 19. urodzin. A gdzie się dzieciaki miały podziać, jak nie u babci i dziadka? Ich rodzice istatnio rzadko bywają w domu, bo akurat oboje robią "dokształty", a i pracują w wariackich systemach,  ktorych cechą charakterystyczną jest ... brak systemu. W związku z tym  Mały był u nas od piątku do niedzieli  włącznie,  a Najstarsza w sobotę i niedzielę.  Fajnie było,  ale intensywnie.  Potem zaczął się kolejny zabiegany tydzień. I nerwy, bo zbliża się egzamin (najbliższa sobota i niedziela), a to oznacza dwunastogodzinny dzień pracy. Na szczęście  moja szefowa, zważywszy na mój starczy wiek, oszczędza mnie trochę i nie będę sprawdzać prac w poniedziałek  i czwartek. Jest więc szansa, że nie padnę trupem.😉 

Drugi powód do stresu to stan zdrowia  mojej ukochanej  Cioci. Rak żołądka.  Ech...😪

Mało? To na dokładkę dziś mąż mi oświadczył, że w poniedziałek  wyjeżdża na miesiąc do pracy. Nie musi. Chce.   Będzie niedaleko miejsca, w którym mieszka jego syn i być może panowie się spotkają.  Z tego spotkania nic dobrego nie wyniknie - on to wie, ja to wiem, ale nadzieja umiera ostatnia. Złudzeń też trudno się pozbyć.

Jutro musimy przygotować  sale egzaminacyjne, a potem 🙈.


czwartek, 3 kwietnia 2025

167 Połowa tygodnia

 Środa to ciężki dzień.  Dosłownie,  bo muszę targać ze sobą wszystkie książki, potrzebne do przeprowadzenia zająć, do tego wydruki ćwiczeń, tekstów, sprawdzone prace. Rozrzut grup  tego dnia jest niezły. Najpierw w PCK grupa A1, czyli zaczynamy od zapoznania z literami, podstawowymi zwrotami, walczymy z fonetyką.

W grupie jest kilka pań z rocznika 1949, kilka młodych i dwóch panów - Ukrainiec i Mongoł.Poziom różny, ale jakoś to sklejamy. W Ośrodku  Integracji panuje fajna atmosfera, niemal rodzinna.

Stamtąd pędzę do mojej szkoły językowej, żeby zrobic lekcję na C2 z bardzo mądra i ambitną panią taksówkarką.

Dziewczyna ma już za sobą świetnie zdany egzamin na B1 i myśli o C1, choć certyfikat na tym poziomie nie jest jej potrzebny.  Myślę, że  dobrze go mieć, kiedy chce się tu zostać na resztę życia. A ona chce.  Wiadomo, że nie wiadomo jaki urzędnik i kiedy zarząda dokumentu potwierdzającego znajomość języka.

Po lekcji z Nastią mam trzy godziny przerwy. Zdecydowanie za mało, żeby pojechać do domu, więc pędem pognałam do sklepu z zielonym szyldem po sałatkę i bułkę. Przy okazji trochę się przewietrzyłam.

Po przerwie przychodzi grupa B2 - 6 kobiet i jeden chłopak. Dwie pielęgniarki, hotelarka, laborantka, kosmetolożka i pan programista. Reprezentanci trzech krajów. Też szykujemy się do egzaminu, ale tym razem dopiero na czerwiec.

Na koniec półtorej godziny z siedemnastolatkiem, który już raz nie zdał egzaminu  na B2, a musi go zdać, żeby dostać się na studia.

Kończę o 20.00  i jeśli mam szczęście,  to udaje mi się dotrzeć do domu w ciągu 40 minut.

Na szczęście  tylko środa jest  taka długa.