... I znowu środa, i znowu czwartek, i znowu. Kołowrotek. Czasem czuję się doslownie jak chomik, który pędzi donikąd. Lekcje, dom, zakupy, gary. Jakoś trudno mi to wszystko ogarnąć. Mąż niby na emeryturze, a też ciagle zajęty. W efekcie mieszkanie zarasta mchem, a my podpieramy się nosami. Czasem nie mam nawet siły, żeby cokolwiek przeczytać. W weekend Średnia Wnuczka wyeksmitowała brata i siostrę, bo robiła domówkę z okazji swoich 19. urodzin. A gdzie się dzieciaki miały podziać, jak nie u babci i dziadka? Ich rodzice istatnio rzadko bywają w domu, bo akurat oboje robią "dokształty", a i pracują w wariackich systemach, ktorych cechą charakterystyczną jest ... brak systemu. W związku z tym Mały był u nas od piątku do niedzieli włącznie, a Najstarsza w sobotę i niedzielę. Fajnie było, ale intensywnie. Potem zaczął się kolejny zabiegany tydzień. I nerwy, bo zbliża się egzamin (najbliższa sobota i niedziela), a to oznacza dwunastogodzinny dzień pracy. Na szczęście moja szefowa, zważywszy na mój starczy wiek, oszczędza mnie trochę i nie będę sprawdzać prac w poniedziałek i czwartek. Jest więc szansa, że nie padnę trupem.😉
Drugi powód do stresu to stan zdrowia mojej ukochanej Cioci. Rak żołądka. Ech...😪
Mało? To na dokładkę dziś mąż mi oświadczył, że w poniedziałek wyjeżdża na miesiąc do pracy. Nie musi. Chce. Będzie niedaleko miejsca, w którym mieszka jego syn i być może panowie się spotkają. Z tego spotkania nic dobrego nie wyniknie - on to wie, ja to wiem, ale nadzieja umiera ostatnia. Złudzeń też trudno się pozbyć.
Jutro musimy przygotować sale egzaminacyjne, a potem 🙈.
Halinko, wpadam tu do Ciebie , czytam, upewniam sie, ze jestes, ze wszystko dobrze i biegne dalej... U mnie tez podobny kolowrotek, ze wszystkim. Zycie przyspiesza , a ja coraz bardziej zwalniam:) Czas rozlazi sie nie wiadomo gdzie, nie starcza tych godzin w dobie, aby wszystko nadrabiac, bo praca zajmuje lwia jej czesc , a na reszte zostaje niewiele czasu i sil. I tak to sie kreci. Jak w kolowrotku. Serdecznie cie sciskam i pozdrawiam Asia 🥰🌷🥰
OdpowiedzUsuńŚwietne określenie: życie przyspiesza, a my zwalniamy. Trudno się w tej rzeczywistości odnaleźć.
UsuńSerdeczności, Asiu!❤️❤️❤️
Oznacza to niełatwą sytuację rodzinna z synem, ale nadzieja umiera ostatnia. Być może, nie umrze ta nadzieja na śmierć? Czego życzę.
OdpowiedzUsuńSyn mojego męża od najmłodszych lat był bardzo specyficzny. W moim odczuciu nie ma żadnych szans na poprawę relacji z ojcem, mamą i resztą rodziny. Dla nas wszystkich to bardzo trudna sytuacja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ❤️
Ech… lubię intensywności, ale musi być czas na złapanie oddechu. I tego Ci życzę.
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno 😘
Mam za sobą dłuuuugą egzaminacyjną sobotę i niewiele krótszą niedzielę. Jutro łapię oddech, żeby w piątek dobiec do mety.
UsuńBuziaki!🥰🥰🥰
Życzę spokoju i odpoczynku. Wydaje mi się, że bardzo Ci tego potrzeba.
OdpowiedzUsuńOdpocznę w Wielkanoc. Bardzo na to liczę. A potem będzie już prawdziwa wiosna i trochę mniej pracy.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.😀
Dobrze widzieć, że na emeryturze ktoś tak chętnie pracuje. To znaczy zdrowie dopisuje. A to jest plus dodatni 🤣W sumie ja też pracuję chociaż bliżej mi do 7zero niż 6zero🤣, ale nigdy się nie przemęczam. Nie wyobrażam sobie nawet nie pracować. Gdy tak nieraz się zdarza, to mam wyrzuty sumienia 🤣 ale z własną działalnością tak to jest. Do końca życia się pracuje, chociaż u mnie córka przyjęła większość obowiązków. Z przyjemnością chodzę do naszego lokalu i prawie, że głaskam nasze książki porządkując je na półkach 🤣
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie z mojego świętokrzyskiego, gdzie dzisiaj letnia pogoda.
Oj, wnuki w domu;) Twoi już samodzielni, zajmą się sobą i (mam nadzieję) pomogą. Mój 4,5 nadal bardzo lubi wspólne spędzanie czasu, aktywna obecność babci i (albo) dziadka. całe szczęście zasypia już sam po trzech bajkach i 4 kołysankach:) Ale mąż...nie skomentuję. A trudne relacje z dziećmi, to taki smutny temat. często nie ma w tym winy rodziców (a może tylko tak im sie wydaje). Dorosłe dzieci, a synowie częściej, nie czują potrzeby kontaktu. Pamiętam, co mówiłaś o synu K. To inne historia. Szkoda, że bez (dostatecznie) dobrego zakończenia.
OdpowiedzUsuń