Spotykaliśmy się rzadko. Najwyżej kilka razy w roku i raczej nie towarzysko, a przy okazji moich zakupów w jego sklepie. Witaliśmy się zawsze głośno i serdecznie, a potem były wspominki, bo wychowaliśmy się na jednej, wiejskiej ulicy i kłóciliśmy się o to, czyj jest stryjek. Wszystkie dzieci uwielbiały naszego stryjka i chciały, żeby był wspólny. On chciał chyba najbardziej.
Tak jak wszyscy towarzysze dziecięcych zabaw po prostu był. I w ułamku sekundy powstała wyrwa. Pustka.
Czuję się tak, jakbym siedziała z kimś przy stole i nagle tego kogoś pochłonęła czarna dziura.
Parę dni temu dowiedziałam się, że moja siostra stryjeczna, mlodsza ode mnie o rok, lekarka, walczyła dwa lata ze skorupiakiem i przegrała.... Nie mogę pozbierać ...
OdpowiedzUsuńKochana! Współczuję Ci serdecznie. Nie sposób pozbierać się po takiej wiadomości.😢 Ja też nie mogę sobie wyobrazić, że mojego żywiołowego Jacka już nie zobaczę.
OdpowiedzUsuńPrzytulam.