sobota, 28 czerwca 2025

185 Sesja, sesja i po sesji

 Kolejna sesja egzaminacyjna za mną. Zaczęło się w środę przygotowaniem sal. Na szczęście tym razem mnie to ominęło, bo miałam zajęcia.  Za to w sobotę zaczęliśmy przed siódmą rano, a skończyliśmy około 19.00. Niedziela to końcówka egzaminu ustnego, więc około południa przenieśliśmy się do "bazy'', czyli do naszej szkoły. Dopiero tam zaczęła się mozolna robota, którą skończyłyśmy w piątek rano.

Hania z bloga "W środku niczego" napisała, że taka forma egzaminu i sposób oceniania zniechęca ją, bo to urawniłowka. Ja mam inne zdanie na ten temat. Po pierwsze na każdym poziomie wymagane są inne kompetencje, które szczegółowo opisane są w Dzienniku Ustaw. Nikt nie może być zaskoczony wymaganiami. Sprawdzane są wszystkie aspekty znajomości języka: słuchanie ze zrozumieniem, rozumienie czytanego tekstu, znajomość gramatyki oraz pisanie krótkich tekstów użytkowych i dłuższego tekstu oficjalnego lub prywatnego. Uzyskanie certyfikatu na poziomie B1 to drzwi do uzyskania karty pobytu, karty rezydenta czy starania się o obywatelstwo, B2 jest wymagany przy podejmowaniu studiów na polskich uczelniach, C1 daje możliwość studiowania za darmo. Ludzi starających się o te dokumenty jest bardzo wielu. I nie są to tylko Ukraińcy, chociaż ich jest najwięcej. Są Azjaci, Afrykańczycy, Niemcy i Rosjanie.  Są wśród nich ludzie z wyższym wykształceniem i bez wykształcenia, starsi i młodsi - wszyscy, którzy swoją przyszłość wiążą z Polską. Wymagania są takie same wobec wszystkich, ale dotyczą tylko codziennego języka. Nikt nie wymaga od zdających cudów. Chodzi o to, żeby w każdej życiowej sytuacji dał sobie radę - w urzędzie, w sklepie, u lekarza czy w szkole swojego dziecka. Kiedy idę do sklepu, chcę, żeby kasjerka mówiła do mnie poprawnie po polsku. Tego samego wymagamy od  opiekunki w żłobku, pielęgniarki w szpitalu i wszystkich obcokrajowców, których codziennie spotykamy. Żyjemy w takich czasach, kiedy ludzie wędrują po świecie w poszukiwaniu lepszego życia  i jeśli chcą u nas pracować i płacić podatki, to muszą uczyć się polskiego. Uczyć się systemowo, żeby rekruter przyjmujący kogoś do pracy, miał przynajmniej wstępną informację, czy w ogóle warto taką rozmowę zaczynać. 

Bardzo szanuję swoich kursantów, bo nasz język jest trudny nawet dla innych Słowian, a co dopiero dla Węgra czy Filipińczyka.

Wyniki sesji będą znane prawdopodobnie  za 2-3 miesiące, bo po drodze od napisania do wręczenia certyfikatu jest jeszcze sporo trudnych procedur.

Jeśli chcecie zobaczyć, jak taki egzamin wygląda wejdźcie   na   https://certyfikatpolski.pl . Znajdziecie tam testy i klucz do sprawdzania. Kto zda na 100% ? Wypracowanie mogę Wam  sprawdzić fachowo, zgodnie z obowiązującymi zasadami, których na stronie nie ma. 😀

Niestety, nie tylko egzaminem żyłam i ciągle żyję. Ale o tym pewnie innym razem, bo dziś nie mam siły. Za bardzo ściśnięte mam gardło...

piątek, 20 czerwca 2025

184 Sesja

 Jutro zaczyna się kolejna sesja egzaminacyjna z języka polskiego, którą zdawać będą obcokrajowcy. U nas prawie setka chętnych do zdobycia certyfikatu na poziomie B1 i kilkanaście osób na B2. W mieście są trzy ośrodki egzaminacyjne i w każdym sporo chętnych.  Uczelnie już nie przyjmują na pierwszy rok studiów z nikłą znajomością polskiego. Wiele uniwersytetów wymaga państwowego egzaminu B2. Podobnie jest z przyjęciami do pracy.  Tu też nie wystarczy poziom A1. Więc ludzie zapisują się na kursy, a potem na egzaminy. Ani jedno,  ani drugie do tanich nie należy, a mimo to pojawiają się takie cudaki, co to polski znają ze słyszenia i dzień przed dzwonią do właścicielki szkoły z pytaniem:"A na tym egzaminie to coś napisać trzeba"?🙈

No trzeba. Napisać trzeba, trzeba wykazać się rozumieniem tekstu pisanego, znajomością gramatyki, umiejętnością mówienia na temat.

Najgorzej, jak człowiek, który nie ma żadnego wykształcenia trafi na egzaminie ustnym temat o książkach, imprezach kulturalnych czy filmie...

wtorek, 10 czerwca 2025

183 Rocznica

 45 lat temu był wtorek. Było ciepło  i burzowo.  Właśnie w ten wtorek o godz. 5.50 zostałam mamą malutkiego chłopczyka.

Dziś mój synek skończył 45 lat. To wysoki, ostrzyżony na łyso facet z brodą. Mąż, ojciec trójki dzieci. Jest  małomówny,  żeby nie powiedzieć mrukowaty. Lubi swoją pracę, ale najważniejsza jest dla niego rodzina. 

Dziwne, że jeszcze niedawno chodził do przedszkola, a za 10 lat będzie mógł przejść na emeryturę.


niedziela, 8 czerwca 2025

182 Trzeba znać algorytm...

 ... powiedział mi 5 lat temu wnuczek, kiedy go zapytałam, jak to robi, że  w pół minuty układa kostkę Rubika. Dziś ma kilkadziesiąt  różnych kostek i w każdej wolnej chwili układa. W ten weekend  po raz pierwszy wziął udział w zawodach i odniósł sukces.  Ciekawostką jest fakt, że w tych konkursach nie ma podziału na grupy wiekowe. Liczy się tylko czas.

czwartek, 5 czerwca 2025

181 Oderwanie

 Nie włączam telewizora,  no chyba  że późnym wieczorem, żeby obejrzeć film o ufo nad Alaską.

Wróciłam do Legimi i znowu słucham audiobooków, czytam  i trochę więcej śpię. Przygotowuję lekcję dla moich kursantów. Poza tym robię NIC. To dość trudne zajęcie, ale można się przyzwyczaić.

Kiedyś nie wyobrażałam sobie dnia bez wiadomości z kraju i ze świata. Teraz żyję bez nich i naprawdę jest mi lepiej. Myślę, że tak żyją bezdomni - co dzień przyniesie, o tym myślą.


niedziela, 1 czerwca 2025

180 Chciałam...

 Dzieciństwo i wczesną młodość przeżyłam bez świadomości,  że może być inaczej. Byłam dzieciakiem, nastolatką i bardziej interesowały mnie książki, teatr niż polityczna rzeczywistość, w której żyję. Najpierw piszczała w domu powojenna bieda, potem wiadomo co, ale była rodzina, przyjaciele i było fajnie. 

Przeżyłam zmianę systemu,  ze wszystkimi problemami tamtego czasu. 

Pochowałam Rodziców i wiele bliskich, kochanych osób. Potem tragiczny dla mnie rozwód. Kochałam bezwarunkowo i do końca nie mogłam zrozumieć, że to się naprawdę dzieje.

Na szczęście pojawił  się ktoś, kto podał mi rękę i wszystko zaczęło się układać. Wróciła nadzieja. Może już nie taka młodzieńczą, entuzjastyczna,  ale spokojna, rozsądna i wyważona. Doswiadczenia robią swoje. W domu, w rodzinie nastał czas spokoju, zaufania, pewności. 

Ciągle miałam nadzieję, że i w kraju nastanie taki czas, że będzie można żyć spokojnie. Niestety... 

Mam niemal 70 lat i być może kolejnych wyborów nie doczekam. Strasznie mi żal, że nie dana mi jest normalność. Życie ucieka i znikąd nadziei. Upadły obyczaje, większość ludzi w głębokim poważaniu ma wartości. 

W takim kraju, z takimi ludźmi będą żyć moje Wnuki.  Kolejny raz jestem strasznie rozczarowana.

Łza się w oku kręci.😪

 

sobota, 31 maja 2025

179 Dzień Dziecka

 Jest 3.23 a ja się jeszcze plączę po domu. Coś tam sprzątam, rozwiązuję krzyżówki, rozmawiam z mężem, a tak naprawdę to denerwuję się wyborami. Normalnie serce  mnie boli ze strachu. Włącza mi się syndrom ucieczki - przespać to całe zamieszanie, nie słuchać tv, nie zaglądać do neta, schować glowę w piasek, wyjść w poniedziałek  na ulicę i zobaczyć,  co się dzieje. 

Na szczęście jutro przyjdą wnuki i urządzimy sobie bardzo niezdrową ucztę - będzie pizza, słodycze,  owoce, lody.  W końcu jest Dzień Dziecka

Sprzęt na jutro gotowy.

sobota, 24 maja 2025

178 Dzień Matki

 Mam jedno dziecko rodzone - syna, i drugie - adoptowane - synową. Właściwie to ja jestem mamą adoptowaną przez synową.  Kilka lat temu do kwiatów była dołączona karteczka z pytaniem: "Czy mogę cię adoptować na mamę, bo mam dosyć bycia sierotą".  Dobrze, że wysłała bukiet kurierem (czas pandemii), bo lepiej, żeby nie widziała, jak ryczałam.

Tegoroczna dniomamowa wizyta była dziś, bo syn jutro wyjeżdża. Przyszli bez dzieci, więc mogliśmy spokojnie pogadać. Dzieciaki  mają 25, 19 i 12 lat, ale to jednak dzieci  - robią szum, więc czasem chce się posiedzieć bez nich.

Wypiliśmy kawkę, zjedliśmy ciasto, złożyłyśmy sobie wzajemnie życzenia. Wszak synową jest mamą x 3! 

Kiedy wychodzili, wyściskałam oboje, żegnając słowami "Kocham Cię ".  Synowa nie ma problemu z wyrażaniem uczuć, czego nie mogę powiedzieć o synu. Przymuszony przez żonę wydusił to nieszczęsne "Kocham Cię" , ale od razu dodał: "Tylko nie myśl, że w ciągu najbliższych  30 lat jeszcze raz to ode mnie usłyszysz". 😂 Pokonał sam siebie, a zmieszanie musiał  pokryć żartem. 









niedziela, 18 maja 2025

177 Wiosna?

 Zimno, jak jasna cholera! Wyciągnęłam z szafy polarową piżamę, którą dostałam pod choinkę od Dzieci na wypadek wielkich mrozów. A mówili, żeby nie myśleć o czymś niefajnym, bo się sprawdzi. No to mam -  przymrozki i zimne kaloryfery w maju. 

Udało mi się przetrwać kurację żołądka.  Mimo pełnego spektrum efektów ubocznych, chodziłam do pracy. Trochę mnie to kosztowało, ale dałam radę.  Może to głupota, ale zależało mi na tym, żeby się nie poddać, nie położyć  do łóżka i skupiać się na niedogodnościach. Z życiem trzeba chcieć się brać za bary.😉

W piątek zrobiłam mammografię i skończyłam "renowację" uzębienia.  Bardzo lubię moją dentystkę, za to mam problem z panią rejestratorką na mammo. Co roku przed badaniem muszę odpowiedzieć na kilka pytań zawartych w ankiecie i nie jest w tym nic trudnego, ale ta kobieta mieszka w moim bloku, absolutnie nie mam do niej zaufania,  nie utrzymujemy ze sobą żadnych kontaktów,  bo dużo niedobrego o niej wiem i ona wie, że ja wiem. Ale mus, to mus. Każdy gdzieś pracuje i może mieć dostęp do naszych  danych.

Wybory już za nami. Teraz pozostaje już tylko się  modlić o rezultat.

Przy okazji okazało się, że moja sąsiadka,  będąc od kilku lat właścicielką mieszkania,  zapomniała się w nim zameldować i nie figuruje w spisie wyborców. 😀


niedziela, 11 maja 2025

176 Kuracja

 Zaczęłam kurować żołądek lekiem, który ma tyle skutków ubocznych, że biorąc go w zasadzie nie powinno się wychodzić z domu. Poza tym wymaga dość ścisłego czasu przestrzegania posiłków,  więc wszystko  trzeba  jakoś pospinać. Tak sobie wymyśliłam, że skoro w czwartek mam najmniej zajęć i zaczynam po południu, to najlepiej  będzie zacząć łykać cudowne  kapsułki właśnie tego dnia. Piątek mam wolny, potem jest weekend,  więc będzie ok.

W czwartek  wieczorem  napisała koleżanka,  że będzie przejazdem i czy możemy się spotkać. Nie widziałam jej od jesieni, nie wiadomo, kiedy znowu będzie okazja, więc oczywiście  spotkałyśmy się. Jadłam w drodze ze spotkania, żeby łyknąć prochy pół godziny później.  Uboczne skutki zaczęły się pojawiać, ale nie były zbyt dokuczliwe.

Dziś koniecznie chciałam iść na imprezę, o której wiedziałam od kilku miesięcy, więc kanapki do torby, kapsułki do pojemnika, butelka z wodą w garść i hajda na koń! Koncert był liryczny,  występ mimów świetny,  a przy okazji spotkałam mnóstwo znajomych, więc było super. Jeszcze lepiej by było, gdyby nie kolejne skutki.🙈

Podejrzewam,  że w następnych dniach może być ich więcej, a muszę chodzić do roboty, bo nie ma nikogo na zastępstwo.  Na szczęście  zawsze w pobliżu sali lekcyjnej jest toaleta. 😂

I tak do przyszłej soboty. Ale najgorsze jest to, że  pierwszą dawkę biorę o 6.00, więc o 5.30 muszę coś zjeść, a ostatnią  o północy. Zważywszy na konieczność biegania co jakiś czas do toalety, zastanawiam się kiedy  spać?

Dobrego tygodnia! ❤️

Trzymajcie kciuki,  żeby mi się jakaś kompromitacja nie przytrafiła.🙈😂


poniedziałek, 5 maja 2025

175 Po majówce

 Po majówce potrzebny jest tydzień  na adaptację do nowych warunków życia.  Nie byłam dziś pewna , jaki mamy dzień, bo jeszcze mam majówkowy zawrót głowy.  Na szczęście goście, którzy do nas przyjechali, wynajęli sobie apartament  w centrum i dzięki temu odpadła mi logistyka poscielowo-sypialniana i kolejki do łazienki. Wynajem krótkotrwały jest świetnym rozwiązaniem, gdy przyjmujący gości ma do dyspozycji 56 m kw.

Było super.  W czwartek  przegoniłam chłopaków  po mieście, bo M. był u nas pierwszy raz  a A. przyjechał po dziesięciu latach.  A. jest synem mojego byłego szwagra, a M. to jego życiowy partner. Majówkowa wizyta była oficjalnym wyjściem z szafy. Kamień z serca, bo nie jestem zwolenniczką dulszczyzny i akceptuję ludzi takimi, jacy są. Poza tym ukrywanie się ze swoim szczęściem jest dla mnie czymś,  co to szczęście częściowo odbiera. Głupie to jest i tyle.

W piątek byłam u rodzinnej z wynikami z gastro. W aptece zostawiłam kilkaset złotych, a od pani doktor usłyszałam o skutkach ubocznych działania leków.  Łatwo nie będzie,  ale nie ja pierwsza ani ostatnia.

Sobota i niedziela  były dniami rodzinnych spotkań. Pierwszego dnia przyjechał syn z rodziną, żeby poznać M. Dzieciaki nie znały żadnego  z nich, więc było ciche dopytywanie w kuchni: "Babcia,  a który to jest ten wujko-kuzyn"? Siedzieliśmy przy kolacji w absolutnie luźnej, serdecznej i rodzinnej atmosferze, a ja byłam szczęśliwa, że doszedł nam przesympatyczny członek rodziny. W niedzielę chłopaki pojechały do siebie, syn bladym świtem ruszył w kolejną służbową podróż, a my, z synową i wnukami zjedliśmy wspólny obiad okraszony ploteczkami i nerwami Średniej,  która w poniedziałek  zdawała maturę. Plany dotyczące wyników ma bardzo ambitne i odpowiedni do tego poziom stresu.

No i przyszedł poniedziałek.  Praca, wizyta u mojego ulubionego psychiatry, potem kolejne zajęcia i zakupy w aptece. Wyszłam z całym plecakiem pudełeczek z moim "kosmicznym jedzeniem". 🙈 To  kolejna oznaka starości  albo upływającego czasu - jak kto woli.

Majówka była bardzo udana, ale nic a nic nie odpoczęłam. Potrzebuję ciszy, spokoju i odrobiny samotności,  żeby złapać oddech, a było gwarno, wesoło,  gadatliwie i ludnie. Ale nie żałuję,  bo naprawdę było cudnie.😀



piątek, 25 kwietnia 2025

174 Postęp medycyny

 Pamiętam,  że w dzieciństwie przerażały mnie opowieści taty  o diagnostyce chorób żołądka. Wojnę spędził jako przymusowy robotnik gdzieś koło Hanoweru, karmiony był mało wykwintnym jedzeniem w niedużych porcjach, w wyniku czego przez resztę życia cierpiał  na dokuczliwe  choroby. Leczenie było dość nieprzyjemne i mało skuteczne, a badania paskudne, za to relacje taty barwne i dokładne.  W efekcie skóra mi cierpła na samą myśl, że mnie by coś takiego mało spotkać.  Jakieś 20, a może i więcej lat temu dostałam skierowanie na gastroskopię.  Poszłam,  bo musiałam. Szczegółów Wam oszczędzę, ale przeżycie było hardcorowe!  Zapomnieć tego się nie da. Dziś byłam drugi raz.  Tym razem prywatnie i w znieczuleniu ogólnym. Cóż za komfort! Miła ekipa, pełen profesjonalizm i słodki sen w czasie, kiedy pani doktor gmerała mi w żołądku i przyległościach. Wprawdzie lekko się skompromitowałam przed wnuczką, która mi towarzyszyła, bo po wybudzeniu plotłam jakieś bzdury kompletnie bez związku z sytuacją, ale co tam! Zdradziłam  tajemnicę  służbową,  bo  wypaplałam, kto zdał egzamin.😂

Wynik badania taki sobie. Spodziewałam się tego, bo jak coś boli, to zwykle nie bez powodu.  Trzeba iść do rodzinnej i niech ona się tym martwi.

Postęp medycyny obserwuje się we wszystkich dziedzinach.  W diagnostyce również.  Szkoda tylko, że NFZ  nie  oferuje pełnego dostępu do komfortu, który mają w ofercie prywatne placówki. Jednak za komfort  w czasie tego badania  jestem w stanie  dać ostatnie pieniądze.

 

wtorek, 22 kwietnia 2025

173 Taka praca

 We wtorki pracuję od godz.15.00, więc przed 14.00 wychodzę z domu, żeby spokojnie dojechać, dość  i przygotować się do zajęć. Dziś o 14.39 dostałam esemesa, że moje dwie panie nie przyjdą. Tak po prostu. 😀 Kolejną lekcję mam o 16.30, więc siedzę, czekam. Ten kursant się pojaei, bo mama go pilnuje. O 18.30  przyjdzie grupa A1. Ciekawe,  ile osób przedłuży sobie święta?


poniedziałek, 21 kwietnia 2025

172 Święta inaczej

 Rodzinny obiad był w sobotę, bo tak wyszło. Niedziela to kilka rozmów telefonicznych i korespondencja na komunikatorach, czyli nowoczesność w domu i zagrodzie. Takie czasy. W sumie to dobrze, bo nigdy nie lubiłam "zasiadanych" świąt i tego: "A może jeszcze trochę sałatki "?; "Oj, pewnie ci nie smakuje"!; "Jedzcie, jedzcie, bo co ja teraz z tym zrobię "?

Jedynie rozmowy przy stole były fajne, bo zwykle wspominaliśmy bliskich  i różne wydarzenia.

W tym roku przeprowadziłam eksperyment socjologiczno-rodzinny. Nie zadzwoniłam ze świątecznymi życzeniami do moich dwóch ciotecznych sióstr. Byłam ciekawa, czy przyjdzie im do głowy, żeby zadzwonić do mnie. Nie przyszło. Mówi się trudno.🤷‍♀️ Pewnie były bardzo zajęte.  Nie mam im tego za złe i chyba nawet nie jest mi przykro. Po prostu im jesteśmy starsze, bardziej schorowane tym bardziej koncentrujemy się na sobie, swoich dzieciach i wnukach. Życie...

Odpoczywam. Czytam.  Rozwiązuję krzyżówki. Śpię. 

Umarł papież Franciszek. Dość niespodziewanie, bo udało mu się wyjść z ciężkiej choroby i wydawać by się mogło, że jeszcze trochę życia przed nim. Jednak organizm powiedział, że już nie ma siły.  

Życie jest nieprzewidywalne.






czwartek, 17 kwietnia 2025

171 🐣🐣🐣

                         ŻYCZĘ WAM

WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH!



 Wielkanoc zawsze kojarzy mi się z wiosną, choć czasem padał śnieg. Ale  te święta zawsze  niosą nadzieję  na lepsze dni. Budzi się przyroda, dni stają się dłuższe, kwitną drzewa i w ogóle robi się jakoś tak raźniej i radośniej. Nawet jeśli coś tam boli i z kasą krucho.😉

Życzę Wam, żebyście tej wiosny wszyscy byli radośni, jak te dziewczynki na zdjęciu. Życzę Wam zdrowia i dobrych relacji w rodzinie, kolorów i pięknych widoków, pogody w sercu i powodów do uśmiechu.

Bądźcie szczęśliwe i szczęśliwi. Nie tylko w Wielkanoc.❤️ 🐣🍀🐣🌷🐣❤️

środa, 16 kwietnia 2025

170 Udało się

  Udało się sprawdzić i ocenić wszystkie prace egzaminacyjne dwa dni przed terminem! Pracowaliśmy w dwuosobowych komisjach i naprawdę zależało nam na tym, żeby jak najszybciej skończyć, bo święta za pasem i każdy ma trochę więcej pracy w domu.  Zaczynaliśmy rano, kończyliśmy  późnym wieczorem. Oczywiście  nie wszyscy i nie w jednym czasie, ale od niedzieli  w każdej chwili sześć osób "dziubało" prace pisemne. Dla mnie to za każdym razem jest bardzo ciekawe doswiadczenie. 

W sumie to mogę powiedzieć,  że już mam wolne - jeszcze tylko jutrzejsze zajęcia z jedną grupą i całe cztery dni w domu! Rodzinne spotkanie robimy w sobotę, bo w niedzielę  synowa idzie do pracy na dłuuuugi dyżur, a w poniedziałek  syn wyjeżdża służbowo.  Trudno nam się spotkać w pełnym składzie.  Tym razem nie będzie mojego osobistego męża. 🤷‍♀️

poniedziałek, 14 kwietnia 2025

169 Być albo nie być

        Już po egzaminie z naszego ojczystego języka. Dla wielu obcokrajowców to być albo nie być w Polsce, mieć pracę, albo żyć z zasiłku,  studiować  za darmo, albo słono płacić za dzienne studia. Egzamin składa się z kilku części i każdą trzeba zdać przynajmniej na 50%, żeby zaliczyc całość. Na poziomie C1 to 60%. Rzadko zdarza się, żeby ktoś miał tylko to minimum, ale też sporo osób nie zdaje. Przykro, kiedy ktoś zdaje kolejny raz na C1 i nie zalicza tylko jednej części egzaminu. Nam jest przykro, a co dopiero zdającemu. Pamiętam dziewczynę, która zdawała po raz trzeci i kolejny raz zabrakło jej dwóch punktów.  To już zwykły pech.  

Ciekawa jestem, ilu Polaków zdałoby taki test. Sądzę,  że dwielu maturzystów miałoby z nim problem.

Zdawałyście/- liście taki egzamin z języka kraju, w którym mieszkacie?

czwartek, 10 kwietnia 2025

168 Środa, czwartek ...

 ... I znowu środa, i znowu czwartek, i znowu. Kołowrotek. Czasem  czuję się doslownie  jak chomik, który pędzi donikąd.  Lekcje, dom, zakupy,  gary. Jakoś trudno mi to wszystko ogarnąć. Mąż niby na emeryturze,  a też ciagle zajęty. W efekcie mieszkanie zarasta mchem, a my podpieramy się nosami. Czasem nie mam nawet  siły, żeby cokolwiek  przeczytać. W weekend Średnia Wnuczka wyeksmitowała brata i siostrę, bo robiła domówkę z okazji swoich 19. urodzin. A gdzie się dzieciaki miały podziać, jak nie u babci i dziadka? Ich rodzice istatnio rzadko bywają w domu, bo akurat oboje robią "dokształty", a i pracują w wariackich systemach,  ktorych cechą charakterystyczną jest ... brak systemu. W związku z tym  Mały był u nas od piątku do niedzieli  włącznie,  a Najstarsza w sobotę i niedzielę.  Fajnie było,  ale intensywnie.  Potem zaczął się kolejny zabiegany tydzień. I nerwy, bo zbliża się egzamin (najbliższa sobota i niedziela), a to oznacza dwunastogodzinny dzień pracy. Na szczęście  moja szefowa, zważywszy na mój starczy wiek, oszczędza mnie trochę i nie będę sprawdzać prac w poniedziałek  i czwartek. Jest więc szansa, że nie padnę trupem.😉 

Drugi powód do stresu to stan zdrowia  mojej ukochanej  Cioci. Rak żołądka.  Ech...😪

Mało? To na dokładkę dziś mąż mi oświadczył, że w poniedziałek  wyjeżdża na miesiąc do pracy. Nie musi. Chce.   Będzie niedaleko miejsca, w którym mieszka jego syn i być może panowie się spotkają.  Z tego spotkania nic dobrego nie wyniknie - on to wie, ja to wiem, ale nadzieja umiera ostatnia. Złudzeń też trudno się pozbyć.

Jutro musimy przygotować  sale egzaminacyjne, a potem 🙈.


czwartek, 3 kwietnia 2025

167 Połowa tygodnia

 Środa to ciężki dzień.  Dosłownie,  bo muszę targać ze sobą wszystkie książki, potrzebne do przeprowadzenia zająć, do tego wydruki ćwiczeń, tekstów, sprawdzone prace. Rozrzut grup  tego dnia jest niezły. Najpierw w PCK grupa A1, czyli zaczynamy od zapoznania z literami, podstawowymi zwrotami, walczymy z fonetyką.

W grupie jest kilka pań z rocznika 1949, kilka młodych i dwóch panów - Ukrainiec i Mongoł.Poziom różny, ale jakoś to sklejamy. W Ośrodku  Integracji panuje fajna atmosfera, niemal rodzinna.

Stamtąd pędzę do mojej szkoły językowej, żeby zrobic lekcję na C2 z bardzo mądra i ambitną panią taksówkarką.

Dziewczyna ma już za sobą świetnie zdany egzamin na B1 i myśli o C1, choć certyfikat na tym poziomie nie jest jej potrzebny.  Myślę, że  dobrze go mieć, kiedy chce się tu zostać na resztę życia. A ona chce.  Wiadomo, że nie wiadomo jaki urzędnik i kiedy zarząda dokumentu potwierdzającego znajomość języka.

Po lekcji z Nastią mam trzy godziny przerwy. Zdecydowanie za mało, żeby pojechać do domu, więc pędem pognałam do sklepu z zielonym szyldem po sałatkę i bułkę. Przy okazji trochę się przewietrzyłam.

Po przerwie przychodzi grupa B2 - 6 kobiet i jeden chłopak. Dwie pielęgniarki, hotelarka, laborantka, kosmetolożka i pan programista. Reprezentanci trzech krajów. Też szykujemy się do egzaminu, ale tym razem dopiero na czerwiec.

Na koniec półtorej godziny z siedemnastolatkiem, który już raz nie zdał egzaminu  na B2, a musi go zdać, żeby dostać się na studia.

Kończę o 20.00  i jeśli mam szczęście,  to udaje mi się dotrzeć do domu w ciągu 40 minut.

Na szczęście  tylko środa jest  taka długa.


niedziela, 30 marca 2025

166 Takie tam codzienności

 Wczorajsza pogoda dodała mi skrzydeł i wywlokłam męża z domu na kwiatkowe i domowe zakupy. I choć tym razem zrobiliśmy listę, to i tak zapomniałam o mleku. Ostatnio miałam zamiar kupić silikonową formę do "frajera", a wróciłam do domu z dwiema patelniami, ściereczkami do podłogi,  nakładką na mopa, sodą gospodarczą i lawendowym octem, ale bez foremki.😀 Dopóki się nie zorientowałam, byłam zadowolona z zakupów, że hej!😂

Wczoraj miałam w planie bratki, bo kocham te maleństwa od zawsze. Mając balkon wielkości chustki do nosa, nie na wiele mogę sobie pozwolić, ale wzięłam jeszcze dwa żagwiny. Oczywiście ziemię i nawóz  "Do roślin kwitnących" też.  Na razie wszystko  stoi na balkonie,  bo chwilowo zapał ogrodniczy mnie opuścił. Może dlatego,  że pada deszcz?

Wezmę się za to jutro albo we wtorek. Ostatnie tygodnie miałam tak zapchane zajęciami,  że zwyczajnie nie mam na nic siły. Dołożyłam sobie jeszcze wizyty u dentysty, które też zabierają czas, bo trzeba dojechać do gabinetu i wrócić. Doszło do tego, że cieszę się z godziny spędzonej na fotelu, bo wtedy nikt niczego ode mnie nie chce. Mogę się wyłączyć, zresetować, zrelaksować. 

W piątek odwiedziłam moje przyszywane wnusie. Rzadko je widuję, bo mieszkają na drugim końcu miasta,  no i trudno mi się wstrzelić we w miarę swobodną chwilę  ich rodziców. Małe są na etapie lęku separacyjnego i hasło "przyszła ciocia-babcia" jakoś nie wzbudziło entuzjazmu.😉 Udało nam się jednak wyjść na godzinny spacer, w czasie którego Dziewczyny  spały, a my mogłyśmy trochę pogadać.  Ich mama była niegdyś moją uczennicą (najlepszą) i nasza relacją ewoluuje przez lata. Mogłybyśmy godzinami rozmawiać o sprawach zawodowych, o książkach,  filmach, dzieciach, gotowaniu i mnóstwie innych spraw. To spotkanie dało i Młodej Mamie, i mnie chwilę relaksu.

Nie będę miała czasu na przygotowanie świąt. Tydzień wcześniej jest kolejny egzamin dla obcokrajowców, a to znaczy, że do Wielkiego Piątku będę sprawdzała wypracowania. Modlę się, żeby egzaminowani byli dobrze przygotowani. 

Codziennie  coś się dzieje  i codziennie mogłabym o czymś napisać , ale czy warto komukolwiek zawracać głowę  błahostkami?

Żyję i to jedyne, co ma znaczenie. Przynajmniej dla mnie.

Macham do Was wiosennie!🌷🌷🌷

poniedziałek, 3 marca 2025

165 Diabeł robi różne psoty

 Niektórzy mają anioła stróża, a ja mam przy sobie diabła psotnika. Kilka(naście) dni temu schował mi obrączkę. Szukałam jej w różnych miejscach, ale nie było. Aż tu dziś nad ranem, wędrując do łazienki, stanęłam na czymś. Schyliłam się,  podniosłam  i aż zaniemówiłam. Normalnie obrączka. Moja.  Skąd się tam wzięła? Odkąd zginęła,  przynajmniej dwa razy w tym miejscu odkurzałam  i myłam podłogę.  Sypialnia jest mała,  za łóżkiem jest może 20 cm podłogi,  więc nie mogłam jej nie zauważyć, gdyby tam wcześniej leżała. Mogłam ją położyć na parapecie,  ale tam też dokładnie  sprawdzałam. Nawet inaczej ułożyłam leżące na nim książki,  żeby sprawdzić,  czy gdzieś się nie zaplątała między stronami.  Po prostu diabeł  zabrał swój ogon.😈

niedziela, 2 marca 2025

164 Trudny dzień i tydzień

 Marzec zaczyna się tak, że aż we łbie mi huczy. Złapałam przeziębienie i ogłuchłam nieco od kataru.  Musiałam przez to  odwołać wizytę u dentysty. Żeby się podkurować, trzy dni przewalałam się z kanapy na kanapę, piłam herbatę z imbirem, przegryzając metafenem.

Dziś synek mój malutki wyjechał na drugi koniec kraju i oczywiście  nie zadzwonił, że jest już na miejscu, bo i po co? Pewnie żonie się zameldował i wystarczy. 

Najstarsza wnuczka zaczyna jutro pracę w nowym miejscu.  Denerwuje się, bo chciałaby wypaść jak najlepiej.  Ja też przeżywam ten jej pierwszy dzień. Tym bardziej, że wchodzi w znane mi środowisko. 

I najważniejsze,   co spędza mi sen z powiek już od kilku dni, to operacja mojej Cioci. Resekcja żołądka. Jutro o 10.00 idzie pod nóż bardzo dobrego wrocławskiego onkologa.  Potwornie się o nią boję. Nawet nie chcę moich lęków nazywać po imieniu. Kto był w podobnej sytuacji, ten wie.

Ciocia jest najważniejszą kobietą w moim życiu. Jeśli nie ważniejszą, to na pewno ważną na równi z Mamą.

Trzymajcie kciuki za moją Jancię.❤️

wtorek, 18 lutego 2025

163 Straty

 Zapominam, nie mogę znaleźć czegoś, co przed chwilą  miałam w ręce, czasem mylą mi się dni. Dziś zgubiłam obrączkę. Nawet nie wiem czy dziś. Dziś zauważyłam,  że jej nie mam. Czasem puchły mi palce, więc  zdejmowałam ją i odkładałam.  To były dwa miejsca.  Nie sądzę,  żeby mi sama spadła, bo była ciasna. 

Smutno, przykro. Nie tylko dlatego,  że zginęła.

sobota, 11 stycznia 2025

162 Zima

Kiedy przyjechałam do domu,  moje osiedle wyglądało  tak, jak na zdjeciu poniżej.Od  popołudnia niewiele sie zmieniło. Na szczęście udało mi się dobrnąć z dworca do domu, robiąc po drodze drobne zakupy i odbierając z żabki paczkę. 
Przed ósmą rano wsiadłam do pociągu w Tomaszowie. To był przykry pobyt i ruszałam stamtąd z ciężkim sercem. W pociągu pusto, w barze zepsuty ekspres do kawy, więc musiałam zadowolić się jakąś rozpuszczalną. Ale lepszy rydz niż nic. Po dwóch, w zasadzie nieprzespanych nocach, po ogromie emocji rano ledwo trzymałam się na nogach. Mogłam zostać u kuzynki do jutra, a nawet do poniedziałku, ale pomyślałam,  że oni teraz wolą być sami. Ja bym w takiej sytuacji wolała. Za to na wiosnę na pewno się do nich wybierzemy. Żeby popracować w ogrodzie, pochodzić po lesie. Pójść na cmentarz...

Zdjęcie jest takie, bo robione przez szybę pociągu.
 

czwartek, 9 stycznia 2025

161 W drodze

 Już nie pamiętam,  kiedy ostatni raz jechałam pociągiem, a już na pewno nigdy tak komfortowo. Wagon bez przedziałów zajmuję do spółki z jakąś panią. Ona w jednym końcu, ja w drugim. Cisza, spokój,  ciepło,  czysto, stolik i możliwość ładowania laptopa. Pan Konduktor taki wypachniony, że aż w nosie kręci. W sąsiednim wagonie bar, ale nie skorzystam. Kto z sobą nosi, ten się nie  prosi.😉

Czytam, słucham podcastów, rozwiązuję  krzyżówki  i staram się nie myśleć o tym, co będzie jutro.  Bo jak myślę, to zaczyna mnie boleć żołądek.

Tomaszów nigdy nie będzie mi się już kojarzył z "ciszą wrześniową".

Życie weryfikuje wiele rzeczy. 



piątek, 3 stycznia 2025

160 A mial być lepszy...

 Tamten rok zaczął się od złych wieści, których efektem była wielka strata. Odszedł ktoś, kto kochał mnie od chwili, gdy się pojawiłam na świecie. Był dumnym czternastoletnim wujkiem.Czytał mi książki,  uczył wojskowych piosenek, co to tangens i cotangens  i przekonywał, że w naszym lesie żyją krasnoludki. Pożegnałam go niemal rok temu.

Dziś odeszła jego żona. Już rok temu nie wiedziała kim jestem, częstowała mnie kredkami, i ze zdziwieniem   przyjmowała fakt, że jesteśmy rodziną. Nie zauważyła nawet, że z domu zniknął jej mąż. Przytulałam sie do niej, żeby poczuć choć odrobinę tej cudownej, mądrej, elokwentnej, oczytanej Jasi, jaką jeszcze niedawno była.  Jasi, która z sukcesami projektowała skomplikowane systemy elektryczne dla banków,  sądów,  kolei, ale jednocześnie była ciepłą mamą i ciocią,  z którą chciało się spędzać czas.  Na koniec, kiedy świat skurczył  się do podstawowych czynności, została jej uprzejmość. Za wszystko pięknie dziękowała, przepraszała, serdecznie witała te same osoby po kilkakroć. Pozbawiona myślenia i pamięci,  zachowała klasę,  dobre maniery i szacunek do drugiego człowieka. 

Demencja odsłoniła jej najlepsze cechy. 

Dziś po południu Ciocia Jasia odeszła. Gdzie jest teraz? Jakim jest bytem? Czy jest tam, gdzie jej mąż? Pochowamy jej ciało, ale ona sama będzie wśród  nas. Taka dobra, serdeczną, myślącą o wszystkich, wspierająca. Dużo tu zostawiła i dlatego zawsze będzie wśród  nas.

czwartek, 2 stycznia 2025

159 I znowu styczeń

 Sylwester minął prawie zgodnie z planem. Niespodziewanie  wpadła na chwilę wnuczka.  Tym razem po Bactrim, który mi został po ostatnim leczeniu, a jej właśnie padły zatoki.

O 23.00 kolejna niespodzianka  - połączenie z Odessą, w której właśnie rozpoczynał się Nowy Rok. Było cicho, spokojnie, choć obawiano się ataków dronów. Ludzie starają się żyć normalnie. Pracują, spotykają się towarzysko, chodzą na spacery nad morze...

Skoro już dotrwałam do tak późnej pory, to postanowiłam, że przeczekam kanonadę o północy. Nie było sensu kłaść się na godzinę.

Żeby sobie ten czas wypełnić, sięgnęłam po zakupioną za wszystkie pieniądze świata  monografię szczecińskich cmentarzy. Nie ma szans, żeby  przeczytać ją za jednym zamachem, bo to ponad 1300 stron zadrukowanych drobnym maczkiem. Świetna lektura na ostatni dzień roku.😉

Moi znajomi tę noc przetańczyli, przegadali, przejedli  dobrze się bawiąc.  Każdy miał to, co lubi.

Od dziś wracam do pracy. Na razie online, od poniedziałku  już normalnie. Widać, że po Nowym Roku niektórzy wdrażają w życie postanowienia,  bo miałam już dwa telefony  zaczynające się od słów: "Я хочу вивчати польську з вами".  Oby udało im się osiągnąć cel.

Dzień jest ponoć dłuższy o osiem minut.  Mała radość,  ale radość! Jeszcze tylko dwa miesiące i zacznie się wiosna.😃